Być biednym idolem w lidze krajowej, czy bogatym szarakiem za granicą?
Większość polskich piłkarzy gdy już tylko mają wybór, grają tam, gdzie im najlepiej płacą. Chociaż grają powinno tu być raczej zastąpione wyrazem siedzą. Śledząc bowiem kariery niektórych z nich, można śmiało stwierdzić, iż do piłki przyciągnęły ich przede wszystkim rozmiary wynagrodzenia, niż autentyczna pasja czy powołanie.
Większość polskich piłkarzy gdy już tylko mają wybór, grają tam, gdzie im najlepiej płacą. Chociaż „grają” powinno tu być raczej zastąpione wyrazem „siedzą”. Śledząc bowiem kariery niektórych z nich, można śmiało stwierdzić, iż do piłki przyciągnęły ich przede wszystkim rozmiary wynagrodzenia, niż autentyczna pasja czy powołanie.
Wyróżniający się polski zawodnik na krajowym podwórku szybko przyciąga uwagę mediów. Często wystarczą dwie bramki w jednym spotkaniu, a na drugi dzień w gazetach piłkarz już ogląda swoje zdjęcie pod wywyższającym tytułem: „Nowy talent?”. Media szybko kreują nam nowych Deynów, Szarmachów czy Bońków. Zawodnik w mgnieniu oka potrafi dostać nowy lukratywny kontrakt, a dziennikarze od razu przymierzają takiego „asa” do kadry narodowej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że zdecydowana większość zawodników w naszym kraju, otrzymuje te wyróżnienia zdecydowanie na wyrost. Ile mieliśmy przypadków, gdy nasz nowy „czołowy snajper” nie potrafił przez kolejne 15 spotkań ponownie trafić do siatki rywala? Wiele… Zdecydowanie zbyt wiele…
Owszem, są i tacy, którzy rzeczywiście potrafią utrzymać niezłą formę przez większość sezonu. Wówczas stają się symbolem własnego klubu i idolem kibiców z nim kojarzonych. Atrakcyjny kontrakt, stabilizacja, szacunek kibiców, regularna obecność we wszelkiego rodzaju mediach, a nawet występy w reprezentacji. Wydawałoby się, że mają już wszystko czego trzeba. Wtedy jednak na horyzoncie pojawia się oferta z zagranicznego klubu, gwarantująca nawet dwukrotnie większe zarobki. Zawodnik musi się wtedy poważnie zastanowić, jakie są realne szanse odniesienia sukcesu w nowym klubie. Jeśli jego potencjał wydaje się wystarczający, to oczywiście się nie wacha i po niedługim czasie czytamy o jego bramkach za granicą. Jeśli piłkarz ma wątpliwości co do poziomu swoich umiejętności, ale piłka nożna jest jego pasją, w której chce się doskonalić, to najczęściej też podejmie decyzję o wyjeździe. Bo wszelkie braki będzie w stanie nadrobić uporem i chęcią dalszego rozwoju, co w końcu pozwoli mu osiągnąć większy lub mniejszy sukces.
Najczęściej jednak jest tak, iż zawodnik korzysta z zagranicznej oferty, pomimo tego, iż jego umiejętności są zdecydowanie zbyt niskie, by w danej chwili skutecznie się odnaleźć w nowych barwach. Dlaczego więc to robi? Odpowiedź jest prosta: pieniądze. Większość piłkarzy w naszej lidze gra dla pieniędzy, nie z miłości do piłki. Stąd też, gdy do klubu przychodzi oferta spoza naszej ligi, taki zawodnik ma wrażenie, że trafił „szóstkę w lotka”. Świadomie rezygnuje z zapracowanego szacunku u kibiców i pewnego miejsca w podstawowym składzie na rzecz wyraźnie wyższych zarobków. Zagranica nie jest gościnna dla takiego piłkarza pod względem sportowym. Treningi są cięższe i bardziej wymagające. O miejsce w składzie trzeba walczyć z równorzędnymi a nawet lepszymi piłkarzami. Niższe umiejętności doprowadzają do regularnego obsadzania ławki rezerwowych lub trybun. Polscy przedstawiciele mediów powoli przestają się nim interesować, a sam zawodnik z biegiem czasu staje się piłkarzem anonimowym. Ale czy to go przygnębia? Nie! Bo przecież zarabia dwa razy więcej za sam odpoczynek na ławce niż za „ciężką” grę w kraju. Najważniejsze są pieniądze. Taki zawodnik wcale nie przejmuje się zahamowaniem swojej kariery. Jedyne co zaprząta jego głowę to terminowy przypływ gotówki na jego konto. Ze względu na spełnienie tego najważniejszego - z jego punktu widzenia – warunku, nasz piłkarz potrafi spędzić w takim klubie nawet kilka sezonów! Szkoda tylko, że z tego typu graczy nie ma już najmniejszego pożytku dla polskiej piłki.
Brak perspektyw i szans na dalszy rozwój jednego zawodnika nie jest jakimś szczególnym alarmem dla naszego futbolu. Ale co się dzieje, gdy podobne podejście do swojej piłkarskiej kariery przejawia większość naszych kopaczy? Efekty tego zjawiska widzimy już dziś. Polska piłka pogrąża się w swej beznadziejności już od dawna. Wielu działaczy zwala winę na brak systemu szkolenia, bądź fatalny stan infrastruktury piłkarskiej. Może to i prawda. Ale powinniśmy się też zastanowić, ile winy leży w psychice polskich zawodników, którzy kierują się niewłaściwymi wartościami podczas wykonywania swojego zawodu? Bo co z tego, że w Polsce mamy 248 005 zarejestrowanych piłkarzy, skoro pewnie tylko niecałe 10% tej liczby to zawodnicy prawdziwie z powołania?