Choroby wywoływane przez turbiny to efekt placebo

Australijscy naukowcy odkryli właśnie bardzo ciekawą zależność - choroby "wywoływane" przez obecność turbin wiatrowych tak naprawdę powodowane są przez aktywistów ostrzegających przed zagrożeniami zdrowotnymi i rozchodzą się jak plotki - z ust do ust.

Australijscy naukowcy odkryli właśnie bardzo ciekawą zależność - choroby "wywoływane" przez obecność turbin wiatrowych tak naprawdę powodowane są przez aktywistów ostrzegających przed zagrożeniami zdrowotnymi i rozchodzą się jak plotki - z ust do ust.

Australijscy naukowcy odkryli właśnie bardzo ciekawą zależność - choroby "wywoływane" przez obecność turbin wiatrowych tak naprawdę powodowane są przez aktywistów ostrzegających przed zagrożeniami zdrowotnymi i rozchodzą się jak plotki - z ust do ust.

Badacze odkryli, że dużo więcej ludzi skarży się na problemy zdrowotne związane z obecnością farm wiatrowych w okolicy, gdzie aktywne jest lobby walczące z energetyką wiatrową - co wskazuje wyraźnie, że jest to raczej związane z efektem placebo wywoływanym przez sugestie iż przez obecność turbin powinniśmy czuć się gorzej.

Reklama

Podczas badań wykazano, że w Australii 63% farm wiatrowych nie spotkało się nigdy z problemami wśród okolicznych mieszkańców donoszących o hałasie lub chorobach, a w stanie Zachodnia Australia nie zarejestrowano ani jednego takiego przypadku (choć istnieje tam 13 farm wiatrowych).

Większość osób, które skarży się na problemy zdrowotne wywoływane rzekomo przez turbiny, pochodzi z okolic 5 farm, które są celem ataku grup lobbujących przeciw energetyce wiatrowej, a 80% wszystkich skarg dotyczących hałasu i wpływu na zdrowie pojawiło się w roku 2009 - gdy aktywiści zaczęli wrzucać ostrzeżenia o złym wpływie na zdrowie farm wiatrowych do swoich programów.

Aktywiści ci twierdzą, że życie w okolicy do 10 kilometrów od turbin wiatrowych prowadzi do problemów ze snem, nadciśnienia, depresji i zawałów serca.

Naukowcy obalają te wszystkie twierdzenia powołując się na badania przeprowadzone w Nowej Zelandii - gdzie wystawiono 60 ochotników na działanie infradźwięków podobnych do generowanych przez turbiny wiatrowe. Jednocześnie połowie z nich pokazano telewizyjny dokument o problemach zdrowotnych wywoływanych przez tego typu urządzenia. I okazało się, że ta grupa osób zaczęła wykazywać symptomy - nieważne czy puszczono im prawdziwą próbkę infradźwięków czy też placebo.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy