Clarkson, Hammond i May w swoim "Top Gear"

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że już nie zobaczymy Jeremy'ego Clarksona w słynnym programie motoryzacyjnym Top Gear. Ale to dopiero początek wielkiej "stekowo-frytkowej" afery w świecie motoryzacji. Otóż Clarkson, Hammond i May spotkali się...

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że już nie zobaczymy Jeremy'ego Clarksona w słynnym programie motoryzacyjnym Top Gear. Ale to dopiero początek wielkiej "stekowo-frytkowej" afery w świecie motoryzacji.

Otóż Clarkson, Hammond i May spotkali się w ubiegłym tygodniu w leżącej w dzielnicy Notting Hill, w zachodnim Londynie, restauracji Assagi.

I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że panowie rozmawiali o swojej przyszłości w Top Gear i w ogóle BBC.

W menu Assagi, co prawda, nie było steku z frytkami, które zażyczył sobie Clarkson w trakcie kręcenia odcinka, i właśnie za brak tego ulubionego dania pobił członka ekipy, rozpoczynając całą aferę, jednak spotkanie zakończyło się owocnie.

W restauracji pojawił się także Andy Wilman, znany jako czwarty członek zespołu Top Gear. Jest on przyjacielem Clarksona jeszcze z czasów szkoły średniej, a na co dzień jest producentem wykonawczym programu.

Podczas spotkania, panowie poruszali najrozmaitsze kwestie, od wspomnień swoich lat w Top Gear, przez sytuacje polityczną, a na planach na przyszłość skończywszy.

Pojawił się też wątek dotyczący pomysłów Clarksona na dalszą swoją karierę w świecie brytyjskiej, telewizyjnej motoryzacji.

Z tego co usłyszeli klienci restauracji, Clarkson planuje stworzyć swój program, w którym nie będzie znajdował "pod butem" poprawności politycznej producentów i władz BBC.

Takie rozwiązanie jest dla niego, jak również dla wszystkich jego wiernych fanów, najlepszym możliwym wyjściem z całej sytuacji. Nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć, że taki program zrobiłby prawdziwą furorę.

Bardzo prawdopodobne jest zatem, iż w plany Clarksona włączą się także May i Hammond, którym prowadząc Top Gear zabraknie tego czegoś/kogoś... "orangutana", jak słynny prezenter mówi o samym sobie.

Jak będzie? No cóż, pożyjemy zobaczymy. Jednak miło byłoby zobaczyć ponownie całą trójkę w studio czy w terenie, wygrzebujących się z błota swoimi dziwnymi furami, gdzieś na Nowej Gwinei.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas