Elektryczna rakieta odbyła swój pierwszy lot

Nowa Zelandia wkroczyła do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, za sprawą firmy Rocket Lab, która wystrzeliła w kosmos elektryczną rakietę o nazwie Electron z półwyspu Mahia, który znajduje się na Wyspie Północnej...

Nowa Zelandia wkroczyła do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, za sprawą firmy Rocket Lab, która wystrzeliła w kosmos elektryczną rakietę o nazwie Electron z półwyspu Mahia, który znajduje się na Wyspie Północnej...

Nowa Zelandia wkroczyła do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, za sprawą firmy Rocket Lab, która wystrzeliła w kosmos elektryczną rakietę o nazwie Electron z półwyspu Mahia, który znajduje się na Wyspie Północnej.

Firma o nazwie Rocket Lab została założona przez Nowozelandczyka i do tej pory działała w Kalifornii. Teraz jednak zamierza zacząć rozwijać się również na Nowej Zelandii. Rocket Lab jakiś czas temu dostał odpowiednie zezwolenia do startów swoich rakiet, a rząd powołał do życia nawet małą, liczącą 10 osób agencję kosmiczną, która monitoruje przestrzeń kosmiczną.

Reklama

Firma wystrzeliła kilka dni temu w kosmos pierwszą rakietę testową. Specjaliści poinformowali, że eksperyment odbył się częściowo pomyślnie.

Pierwszy stopień rakiety pracował przez pierwsze minuty lotu, później do pracy włączył się górny stopień z pojedynczym silnikiem. W trakcie lotu rakieta zrzuciła osłonę aerodynamiczną. Drugi stopień pracował przez ok. 5 minut, ale rakiecie nie udało się uzyskać zakładanej wcześniej prędkości orbitalnej. Znajdujące się na pokładzie rakiety czujniki zebrały odpowiednią ilość danych, które pozwolą w przyszłości te problemy pokonać.

Rocket Lab uznał cały test za wielki sukces, gdyż pomimo problemów, podczas pierwszego startu udało się osiągnąć przestrzeń kosmiczną. Specjaliści w najbliższych dniach zbadają, dlaczego nie udało się uzyskać prędkości orbitalnej i poczynią odpowiednie modyfikacje, aby Electron mógł odbywać normalne loty.

Pierwszy stopień rakiety zasilany przez 9 silników Rutherford na kerozynę i ciekły tlen, wyposażonych w elektryczne turbopompy, czyli mamy tutaj do czynienia z pierwszą rakietą elektryczną. Takie rozwiązanie znacznie uprościło całą konstrukcję. Baterie w dolnej sekcji są w stanie dostarczać 1 MW przez pierwsze 2 minut i 30 sekund lotu do grupy silników.

Drugi stopień składa się z jednego silnika Rutherford, przystosowanego do działania w warunkach próżniowych. Zasilany jest kerozyną RP-1 oraz ciekłym tlenem. Jest on wyposażony również w zestaw trzech baterii. Dwie z nich są odłączanie w trakcie loty, aby zmniejszyć masę rakiety.

Na dobry początek firma będzie wynosiła w kosmos niewielkie urządzenia przeznaczone do monitorowania pól uprawnych, wykonywania zdjęć satelitarnych, pomiarów czy zapewniania dostępu do globalnej sieci.

Rocket Lab plany ma jednak większe, a w grę wchodzi wystrzeliwanie swoich Electronów w kosmos nawet raz na tydzień. Jeśli plan się powiedzieć, firma obejmie prowadzenie w prywatnym sektorze przemysłu kosmicznego w kwestii liczby wystrzeliwanych ładunków w kosmos.

Nowozelandzka firma chce to uzyskać z pomocą tanich, lekkich rakiet z silnikami drukowanymi na drukarkach 3D. Rakieta Electron jest w stanie zabrać ze sobą około 150 kilogramów ładunku, jest wykonana z włókien węglowych i korzysta z elektrycznego silnika. Specjaliści wyliczają, że koszt startu jednej rakiety to zaledwie 5 milionów dolarów.

Seryjne starty zaplanowane są jeszcze na ten rok. Współpracą z Rocket Lab zainteresowana jest już m.in. NASA. Wejście Nowej Zelandii do świata przemysłu kosmicznego pozwoli zarobić setki miliony dolarów i jeszcze bardziej spopularyzować wynoszenie ładunków na ziemską orbitę.

Źródło: / Fot. Rocket Lab

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy