Golas symbolem klęski The Reds

Jeszcze do wczoraj to Liverpool był bliżej zapewnienia sobie miejsca w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Jednak szansa na międzynarodowe występy The Reds mocno się ograniczyły, po tym jak przegrali chyba najważniejszy mecz w całym sezonie. Fani Tottenhamu byli tacy szczęśliwi zmianami w tabeli, że nie byli w stanie pohamować własnej radości...

Jeszcze do wczoraj to Liverpool był bliżej zapewnienia sobie miejsca w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Jednak szansa na międzynarodowe występy The Reds mocno się ograniczyły, po tym jak przegrali chyba najważniejszy mecz w całym sezonie. Fani Tottenhamu byli tacy szczęśliwi zmianami w tabeli, że nie byli w stanie pohamować własnej radości...

Jeszcze do wczoraj to Liverpool był bliżej zapewnienia sobie miejsca w rozgrywkach Ligi Europejskiej. Jednak szansa na międzynarodowe występy "The Reds" mocno się ograniczyły, po tym jak przegrali chyba najważniejszy mecz w całym sezonie. Fani Tottenhamu byli tacy szczęśliwi zmianami w tabeli, że nie byli  w stanie pohamować własnej radości...

Do dnia wczorajszego sprawa wydawała się prosta - Liverpool pokonuje na własnym terenie ekipę Tottenhamu i zapewnia sobie start w Lidze Europejskiej na przyszły sezon. Sprawy jednak mocno się pokomplikowały po tym jak drużyna "Kogutów" niespodziewanie wygrała po golach Rafaela Van der Vaarta i Modrića. Zwycięstwo Tottenhamu na wyjeździe pozwoliło im na wyprzedzenie drużyny "The Reds" w tabeli Premiership i mocnego ograniczenia ich szans na występy w Europie za kilka miesięcy. Radość przyjezdnych kibiców była tak wielka, że jeden z nich postanowił uczcić to wszystko na swój indywidualny sposób:

Reklama

Na kolejkę przed końcem sezonu londyński zespół ma jeden punkt przewagi nad Liverpoolem, co by pozwalało myśleć, że drużyna Danny'ego Dalglisha może jeszcze wszystko odwrócić. Z tym może być jednak mały problem, jako że Liverpool będzie musiał zdobyć punkty na wyjeździe z Aston Villą. Plan jest jak najbardziej wykonalny, tylko że "The Reds" musieliby jednocześnie liczyć na wpadkę Tottenhamu w tym samym czasie. Na to się jednak nie zanosi, jako że londyński zespół będzie podejmował na własnym obiekcie słabiutkie Birmingham.

Kto więc wie czy szalejący golas na Anfield Road nie był symbolem awansu Tottenhamu do LE, a jednocześnie spektakularnej klęski Liverpoolu, którego być może czeka suchy post w kontekście międzynarodowych rozgrywek...

Swoją drogą, gdyby ten golas był tak , to może udałoby mu się mimo wszystko uciec...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy