Polacy są podsłuchiwani na potęgę. Kto nas inwigiluje?
Afery podsłuchowe, w tym z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus, mocno osłabiły zaufanie do polskiego rządu i służb. Inwigilowani są jednak nie tylko politycy, urzędnicy czy prezesi dużych firm. Dane z komisji senackiej ujawniają, że również zwykli Polacy są podsłuchiwani na potęgę. W zeszłym roku służby pozyskały ponad dwa razy więcej danych niż rok wcześniej. Kto nas inwigiluje i dlaczego przychodzi im to tak łatwo?

Spis treści:
Służby masowo podsłuchują Polaków. Ponad dwa razy więcej przechwyconych danych
Komisja Praw Człowieka i Praworządności w Senacie RP zaprezentowała nowe dane na temat inwigilacji. Z jej raportu wynika, że w 2024 roku uprawnione służby uzyskały dostęp i przetworzyły łącznie 2 143 377 danych, z których 96,6% stanowiły dane telekomunikacyjne (13,4% więcej niż rok temu), 2,56% - dane pocztowe (38,6% więcej niż rok temu) i 1,0% - dane internetowe (2,7% mniej niż rok temu). To w sumie o 113,7% więcej pozyskanych danych niż w roku poprzednim (1 884 963 danych w 2023).
Uprawnione podmioty to m.in. Komenda Główna oraz Stołeczna Policji, Krajowa Administracja Skarbowa, ABW, CBA, CBŚ, Biura Spraw Wewnętrznych Policji i Straży Granicznej, urzędy celno-skarbowe, Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości, Żandarmeria Wojskowa i nie tylko.
Najwięcej danych przetwarzały: Policja (74,8%), Straż Graniczna (10,5%), Krajowa Administracja Skarbowa (0,7%) i inne organy (13,9%). Policja przetworzyła 1 549 494 danych telekomunikacyjnych, 32 208 danych pocztowych i 15 056 danych internetowych.
Dane telekomunikacyjne to m.in. raporty połączeń, dane użytkowników i lokalizacje stacji abonenckich. Dane pocztowe obejmują m.in. dane o liczbie użytkowników i usług, a dane internetowe - raporty połączeń czy dane o liczbie wystąpień o użytkownikach. Pod każdą z tych kategorii kryje się także dopisek "i inne", co oznaczać może dosłownie wszystko. Raport (PDF) jest dostępny online na stronie Senatu RP.
Nie potrzeba zgody sądu ani prokuratora. Policjant może inwigilować zza biurka
Z założenia państwowe służby wykorzystują podsłuchy telefoniczne, inwigilację w internecie czy przechwytywanie korespondencji pocztowej, aby zapobiegać przestępstwom. Wiemy jednak dobrze, że te uprawnienia bywają nadużywane do celów politycznych i nie tylko. Niejednokrotnie bywało tak, że to podsłuchujący, a nie podsłuchiwany łamał prawo. A jak to wygląda obecnie w Polsce?
"Pozyskiwanie danych telekomunikacyjnych w Polsce odbywa się poza jakąkolwiek kontrolą. Służby nie potrzebują do tego zgody sądu czy prokuratora, a dane są zbierane przez przedsiębiorstwa telekomunikacyjne prewencyjnie - leżą i czekają na pobranie" - alarmuje Fundacja Panoptykon, która działa na rzecz prywatności i wolności w świecie cyfrowym.
Zdaniem fundacji polskie przepisy są niezgodne z prawem unijnym i wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) z 2024 roku. Chodzi np. o możliwość sprawdzania lokalizacji dowolnego numeru telefonu przez policjanta bez czekania na zgodę prokuratury lub sądu, a także bez uzasadniania wniosku - praktycznie nie ruszając się zza biurka.
Polska łamie prawa człowieka. Jak odpowie na to nowy minister sprawiedliwości?
Panoptykon przytacza orzeczenie ETPC, według którego sposób przechowywania danych telekomunikacyjnych w Polsce łamie prawa człowieka, wliczając w to prawo do prywatności. Retencja danych odbywa się prewencyjnie i jest kontrolowana post factum, a powinno być odwrotnie.
Fundacja przypomina także o sytuacji z marca, kiedy to kilkoro aktywistów wnioskowało o usunięcie ich danych, co zapewnia im RODO. Ich wnioski do tej pory nie zostały rozpatrzone przez prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO).
Polski rząd może wprowadzić zmiany, choć nie wiadomo dokładnie, w jakim kształcie. Założenia przygotował zespół byłego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Od 24 lipca 2025 nowym ministrem sprawiedliwości jest Waldemar Żurek, który może mieć inne plany.