Nieudane powroty
Seweryn Gancarczyk został odstawiony od składu Lecha Poznań przez trenera Jose Maria Bakero. Tym samym obrońca dołączył do grona piłkarzy, którzy powrotu do polskiej ligi nie zaliczą do udanych decyzji w karierze.
Seweryn Gancarczyk został odstawiony od składu Lecha Poznań przez trenera Jose Maria Bakero. Tym samym obrońca dołączył do grona piłkarzy, którzy powrotu do polskiej ligi nie zaliczą do udanych decyzji w karierze.
Problem Gancarczyka to tak naprawdę tylko incydent w porównaniu do innych "gwiazd" naszej piłki. Gdy lewy defensor wrócił do Polski przed rozpoczęciem sezonu 2009/2010 to przynajmniej miał okazję coś pokazać. Trzeba mu przyznać, ze dobrze trafi. Występy Lecha w Lidze Europejskiej były świetną okazją do pokazania się szerszej masie, niż tylko ligowa przeciętność. Jednak niejednokrotnie Gancarczyk był najsłabszym ogniwem swojego zespołu, co w końcu zdenerwowało też hiszpańskiego szkoleniowca "Kolejorza", który w ostatnim spotkaniu Lecha posłał Polaka na trybuny. Czy obrońca wkrótce wróci do łask trenera? Wątpię...
Przykład Gancarczyka to jednak jeden z tych bardziej optymistycznych przypadków. Dużo mniej szczęścia miał chociażby Ebi Smolarek, który po kilku miesiącach został zesłany do rezerw Polonii Warszawa. Napastnik miał pecha, że właścicielem klubu jest nie grzeszący cierpliwością Józef Wojciechowski, który sam sobie zaszkodził oferując Smolarkowi tak wysoki kontrakt. Teraz prezes nie może odżałować swojej decyzji i skazuje Ebiego na "niewolę" w zespole grającej w Młodej Ekstraklasie.
Jeszcze gorszy powrót swego czasu miał Radosław Matusiak, który gdy wyjeżdżał do włoskiego Palermo był zaliczany do jednego z najlepszych polskich napastników w przeciągu kilku ostatnich lat. Chłopak jednak zupełnie się zagubił w słonecznej Italii i gdy wrócił zaczynać wszystko od początku w Wiśle Kraków mogliśmy oglądać tylko nędzny cień zawodnika, który kilka lat wcześniej przebierał w ofertach wielu znanych klubów w Europie. Kilka sezonów beznadziejności i... znowu wyjazd. Tym razem do greckiej Super Ligi. Cóż, może podobną drogę powinien obrać Smolarek, Gancarczyk i wielu innych, którzy swoim przykładem pokazują, że chyba nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, czy też ścieków Ekstraklasy...