Pierwszy skalp Anastasiego

Gdy Andrea Anastasi obejmował polską kadrę siatkówki mężczyzn mało kto był w stanie przewidzieć, jak owa współpraca się zakończy. Jedni widzieli w nim wybitnego trenera, który może przynieść naszej siatkówce wiele dobrego, drudzy zaś obawiali się, że PZPS podjął bardzo nietrafioną decyzję. Na szczęście racja była chyba po stronie tych pierwszych.

Gdy Andrea Anastasi obejmował polską kadrę siatkówki mężczyzn mało kto był w stanie przewidzieć, jak owa współpraca się zakończy. Jedni widzieli w nim wybitnego trenera, który może przynieść naszej siatkówce wiele dobrego, drudzy zaś obawiali się, że PZPS podjął bardzo nietrafioną decyzję. Na szczęście racja była chyba po stronie tych pierwszych.

Gdy Andrea Anastasi obejmował polską kadrę siatkówki mężczyzn mało kto był w stanie przewidzieć, jak owa współpraca się zakończy. Jedni widzieli w nim wybitnego trenera, który może przynieść naszej siatkówce wiele dobrego, drudzy zaś obawiali się, że PZPS podjął bardzo nietrafioną decyzję. Na szczęście racja była chyba po stronie tych pierwszych.

Reprezentacja Polski po raz pierwszy w historii sięgnęła po krążek w rozgrywkach Ligi Światowej. I choć w naszej kadrze było wiele niedociągnięć a sama drużyna nie rozegrała historycznych spotkań, biało-czerwoni wywalczyli brązowy medal pokazując Argentynie co to znaczy atut własnego parkietu.

Reklama

Anastasi tym samym zdobył piąty krążek w zmaganiach w Lidze Światowej. Wcześniej 2 złota i po jednym srebrze i brązie wywalczył z drużyną Włoch, której przewodził w latach 1999-2003. Teraz szkoleniowiec z pewnością chciałby wzbogacić swoją półkę przeznaczoną na trofea z Mistrzostw Europy, gdzie już leżą 3 złote medale i jeden srebrny.

Polska do najbliższego turnieju przystąpi jako obrońca tytułu, który wygrała jeszcze pod wodzą Daniela Castellaniego w 2009 roku. Jednak po ostatnich występach naszej kadry w Lidze Światowej za Argentyńczykiem już chyba nikt nie płacze. Nasz zespół pokazał fragmenty naprawdę dobrej siatkówki pomimo tego, że nie grał przecież w najsilniejszym składzie. Czy to oznacza, że nasze szanse na obronę złota sprzed dwóch lat rosną?

No cóż... W siatkówce tak naprawdę nic nie jest pewne. Niemniej mamy prawo sądzić, że włoska ręka nowego trenera przyniesie nam jeszcze więcej powodów do radości i to już na najbliższych mistrzostwach.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy