Pływająca elektrownia atomowa z MIT
Po katastrofie Fukushima Daiichi inżynierowie z MIT postanowili zaprojektować taką elektrownię atomową, która będzie całkowicie bezpieczna i odporna na działanie tsunami. Po analizach okazało się, że najlepszym miejscem aby ją postawić jest ocean - kilka mil morskich od wybrzeży.
Po katastrofie Fukushima Daiichi inżynierowie z MIT postanowili zaprojektować taką elektrownię atomową, która będzie całkowicie bezpieczna i odporna na działanie tsunami. Po analizach okazało się, że najlepszym miejscem aby ją postawić jest ocean - kilka mil morskich od wybrzeży.
Trzęsienia ziemi - mimo, że często zaczynają się pod dnem morskim - tak naprawdę odczuwalne są dopiero na stałym lądzie, a podobnie jest z tsunami - na otwartym morzu fala jest dużo niższa i nie niesie ze sobą żadnych zabranych po drodze śmieci, które znacznie zwiększają jej impakt. Do tego na morzu pod dostatkiem byłoby chłodziwa dla reaktora - wody.
Elektrownie takie mogłyby być w całości budowane w stoczniach i następnie holowane 5-7 mil w morze gdzie były kotwiczone do dna i łączone z lądem przewodami umożliwiającymi przesył energii.
Miałaby ona całkowicie zabezpieczona przed zdarzeniami takimi jak w Fukushimie dzięki umieszczeniu samego rdzenia reaktora poniżej poziomu wody, którą Jacopo Buongiorno z MIT nazywa gigantycznym chłodzeniem pasywnym.
Zaś po zakończeniu prac można by platformę odholować do miejsca przeznaczenia - tak jak obecnie robi się z atomowymi okrętami.
Koncept taki może być faktycznie opłacalny, jednak wcale taki nowy on nie jest - Rosjanie od lat próbują stworzyć swój , jednak na jego drodze stały przez lata finansowe problemy budującej go stoczni.
Źródło: