Z pozdrowieniami od Kima. Kolejna koreańska broń w rosyjskich rękach
60-milimetrowy moździerz wyprodukowany w Korei Północnej został sfotografowany w rękach rosyjskich żołnierzy. Zdjęcie, które pojawiło się w mediach społecznościowych, pokazuje jego lufę wyraźnie oznaczoną koreańskimi znakami oraz oficjalnym emblematem Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej.

Wygląda na to, że wymiana broni między Pekinem, Moskwą i Pjongjangiem trwa w najlepsze. Siły rosyjskie już od pewnego czasu dysponują północnokoreańskimi pociskami Hwasong, rakietowymi niszczycielami czołgów Bulsae czy karabinami maszynowymi typu 73, a ostatnio w sieci pojawiły się też nagrania potwierdzające obecność na froncie w Ukrainie systemów artyleryjskich M-1989 Koksan kal. 170 mm - nie wspominając już nawet o żołnierzach, którzy masowo giną w wojnie Putina.
Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że w zamian miał otrzymać od Rosji systemy obrony powietrznej, a mówiąc precyzyjniej co najmniej jeden zestaw Pancyr-S1 wraz z kluczowym systemem walki elektronicznej. Moskwa może też liczyć na wsparcie ze strony Chin, bo dosłownie w poniedziałek mogliśmy zobaczyć nagranie opublikowane przez prokremlowskie media, prezentujące chińską broń laserową Silent Hunter w rękach specjalnej grupy operacyjnej "Koczewnik".
Rosja może liczyć na wsparcie "kolegów"
Ale to najwyraźniej jeszcze nie koniec zewnętrznej pomocy dla Kremla, bo dziś w sieci pojawiło się zdjęcie sugerujące, że rosyjscy żołnierze korzystają też z produkowanych w Korei Północnej lekkich moździerzy piechoty kal. 60 mm. Na fotografii widać lufę takiego działa oznaczoną koreańskimi napisami, oficjalnym emblematem Koreańskiej Ludowo-Demokratycznej Republiki Korei oraz instrukcjami dotyczącymi kąta strzału i typu amunicji - tabliczka umieszczona na systemie zaleca użycie pod kątem 45 stopni przy standardowych pociskach odłamkowych.
Ze zdjęcia wynika, że moździerz jest wykorzystywany na terytorium Rosji i choć rosyjskie władze nie odniosły się publicznie do pojawienia się tej północnokoreańskiej broni w ich rękach, fotografia wpisuje się w rosnącą liczbę dowodów na bezpośrednie transfery uzbrojenia z Pjongjangu do Moskwy. I wbrew pozorom nie są to najlepsze wieści dla Władimira Putina i nie chodzi tylko o fakt, że sprzęt tego rodzaju ma wiele wad, jak mały zasięg, niska celność czy brak możliwości prowadzenia ognia po torze płaskim.
Problemy Kremla narastają. Import to zły znak
Ale o samą konieczność korzystania ze starawych północnokoreańskich moździerzy, który podkreśla pogłębiające się problemy rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. W trzecim roku wojny rosyjska produkcja nie nadąża za rosnącym zapotrzebowaniem wojska, zarówno na zaawansowane systemy, jak i podstawową broń piechoty.
W odpowiedzi Rosja coraz częściej sięga więc po dostawy zagraniczne z Korei Północnej, Chin czy Iranu, a teraz także po lekką broń i moździerze. I nie da się ukryć, że jak słusznie zauważają eksperci serwisu defence-blog, to zaskakujący zwrot wobec sytuacji sprzed inwazji, kiedy to Rosja była jednym z największych eksporterów uzbrojenia na świecie - obecnie coraz silniej uzależnia się jednak od importu, by podtrzymać swój wysiłek wojenny.