Biorą wykrywacz i kradną skarby pod osłoną nocy. Policja ujawnia skalę zjawiska
Do kogo należy skarb znaleziony w ziemi? W większości przypadków prawnym właścicielem jest Skarb Państwa. Wykopane zabytki archeologiczne należy zgłosić, a odkrywcę czeka nagroda. Nie wszyscy jednak tak postępują. Od niepamiętnych czasów rabusie plądrują grobowce czy stanowiska archeologiczne. Zjawisko występuje też współcześnie. Nielegalni poszukiwacze skarbów działają często pod osłoną nocy, co nawet dostało własną nazwę "nighthawking". Brytyjska policja ujawnia skalę tego procederu.

Spis treści:
Poszukiwacze skarbów muszą zgłosić znalezisko. Zabytek jest własnością Skarbu Państwa
W wielu przypadkach to, co w ziemi, należy do państwa. Dotyczy to szczególnie wszelkich zabytków. Przykładowo stare monety znalezione w ziemi należy zgłosić do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Odkrywca może liczyć na nagrodę. Nie wszyscy jednak postępują zgodnie z przepisami i zamiast tego przywłaszczają sobie skarby. Proceder jest stary jak świat - grobowce rabowano już w starożytności. Współcześnie też niektórzy poszukiwacze skarbów unikają dzielenia się nimi z państwem. W końcu nagroda pieniężna dla odkrywcy jest o wiele mniejsza niż suma, jaką można zgarnąć na czarnym rynku.
Współcześni rabusie przeczesują wykrywaczami metalu m.in. oficjalne wykopaliska na stanowiskach archeologicznych pod osłoną nocy i zabierają dla siebie co lepsze kąski. Zjawisko doczekało się nawet własnej nazwy: nighthawking, co dosłownie oznacza nocne polowanie. Proceder znany jest dobrze w Wielkiej Brytanii. Jej przepisy - tak samo jak w Polsce - obligują odkrywców do poinformowania o skarbie służb w ciągu 14 dni. Za niedopilnowanie tego grozi grzywna 5000 funtów i/lub pozbawienie wolności do 3 miesięcy. Nighthawkerzy nic sobie z tego jednak nie robią.
Nighthawking. Po zapadnięciu zmroku detektoryści spod ciemnej gwiazdy ruszają na łowy
Wielka Brytania usłana jest skarbami z czasów starożytności i średniowiecza. Rzymskie i wikińskie artefakty nadal czekają na odkrycie. Oprócz archeologów i działających zgodnie z prawem detektorystów, dla których liczy się radość z odkrycia, działają też nighthawkerzy, którzy wolą zachować skarb dla siebie albo sprzedać go na czarnym rynku. Gdy zapadnie zmrok, ruszają z wykrywaczami metalu i często zostawiają po sobie tylko dziury w ziemi. Nie zawsze jednak są one właściwym tropem. Bywa tak, że dziury to sprawka borsuków czy królików. Amatorzy mogą nie zdawać sobie sprawy z realnej wartości skarbu. Niektóre znaleziska mogą być warte miliony funtów.
Posterunkowy Dan Counsell z Gwent Police w Walii zetknął się z nighthawkingiem dopiero w 2019 roku, gdy dostał zgłoszenie o 50 dziurach w ziemi, które w tajemniczy sposób pojawiły się na miejscowym cmentarzu. Przerażeni mieszkańcy sądzili, że grasują hieny cmentarne. Rabusie nie byli jednak zainteresowani okradaniem zwłok, lecz artefaktami rzymskimi sprzed ponad 700 lat - z czasów przed chrystianizacją Wielkiej Brytanii.
Pośród wykopanych dołów w ziemi porozrzucane były kawałki metalu. Wskazuje to na działania detektorystów, którzy porzucili bezwartościowe dla nich znaleziska, licząc na prawdziwe skarby. Policji tylko czasem udaje się ich złapać. Chciwi rabusie wystawiają artefakty na aukcjach w internecie, a część przemyca je za granicę, aby sprzedać je z większym zyskiem. Warto jednak podkreślić, że nie należy demonizować środowiska detektorystów. Zarówno archeolodzy, jak i policja zaznaczają, że nighthawkerzy stanowią jego niewielki odsetek. To czarne owce wśród pasjonatów, którzy w zdecydowanej większości postępują uczciwie.
Grabież archeologiczna. Brytyjska policja ujawnia niepokojącą skalę zjawiska
Grabież archeologiczna spotyka się z potępieniem zarówno środowisk archeologicznych i detektorystycznych, jak i organów ścigania. Służby brytyjskie mają ręce pełne roboty i trochę sukcesów na koncie. Jak podaje wspomniany posterunkowy Counsell, w ciągu dwóch lat policjanci odnotowali aż 23 takie incydenty w samym tylko południowo-wschodnim zakątku Walii (pow. 1550 km2). Wiele z tych grabieży miało miejsce w odludnych miejscach, co utrudnia wykrycie.
Śledczy mają jednak swoje sposoby. Policja wykorzystuje m.in. lornetki i drony z kamerami termowizyjnymi, które wykrywają organizmy żywe i ich ślady (wytwarzające ciepło) także w całkowitej ciemności. Nie sposób stale monitorować wszystkich potencjalnie atrakcyjnych archeologicznie stanowisk, jednak niekiedy patrole kończą się sukcesem. Dzięki termowizji niedawno udało się zatrzymać podejrzanego nighthawkera ukrytego za stertą... obornika.
Cadw, walijska agencja rządowa zajmująca się ochroną zabytków, co roku odnotowuje 10-20 incydentów nighthawkingu. Jej pracownicy podają, że skarby zwykle udaje się namierzyć na aukcjach internetowych czy w antykwariatach. Często po sprzedaży takiego skarbu znika on bezpowrotnie, bowiem jego nowy, nielegalny posiadacz nigdzie się tym nie chwali. W ten sposób ludzka chciwość pozbawia świat dziedzictwa kulturowego oraz skarbów kultury, które należą do wszystkich i powinny być oglądane w muzeum.