Pływający robot zajmie się penetracją zgliszczy w Fukushimie

Po 6 latach od najbardziej katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi i tsunami, które nawiedziły Japonię w całej spisanej historii i doprowadziły do największej katastrofy jądrowej w XXI wieku, pozostawiając po sobie miasta duchów, mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni...

Po 6 latach od najbardziej katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi i tsunami, które nawiedziły Japonię w całej spisanej historii i doprowadziły do największej katastrofy jądrowej w XXI wieku, pozostawiając po sobie miasta duchów, mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni wciąż nie zdołali opanować sytuacji w elektrowni.

Przypomnijmy, że na początku bieżącego roku, w trakcie eksploracji zgliszczy reaktorów przez roboty, odnotowano ogromny wzrost promieniowania. W reaktorze nr.2  wskazuje on teraz nawet 530 Sv/h. Eksperci są przerażeni, tym bardziej, że trzeba tutaj zaznaczyć, że dawka 1 Siwerta może doprowadzić do wystąpienia choroby popromiennej, natomiast przyjęcie od 4 do 8 Sv na raz może okazać się zabójcze.

Inżynierowie w ostatnich miesiącach wysłali tam wiele robotów. Niestety, żaden z nich nie przetrwał swojej misji. Można śmiało rzec, że elektrownia stała się istnym ich cmentarzyskiem. Teraz specjaliści z firmy Tokyo Electric Power Company (TEPCO), która jest właścicielem elektrowni jądrowej, poinformowali, że zamierzają wysłać tam kolejnego robota.

Tym razem powstał on we współpracy z inżynierami z firmy Toshiba i konsorcjum International Research Institute for Nuclear Decommissioning (IRID). Chociaż robot ma zaledwie kilkanaście centymetrów długości i wygląda na zabawkę, jest jednym z najbardziej zaawansowanych na świecie.

Specjaliści są pewni, że nie straszny mu będzie ogromny poziom promieniowania i wysoka temperatura panująca w pobliżu zalanych wodą zgliszczy reaktora nr.3, który został zbudowany przez Toshibę w 1976 roku.

Pływająca maszyna ma zrobić rekonesans otoczenia i przekazać cenne dane specjalistom z firmy TEPCO. Dzięki temu wkrótce będzie można rozpocząć prace oczyszczenia obszaru i usunąć z niego materiał radioaktywny.

Władze miały plan zakładający usunięcie prętów paliwowych i oczyszczenie elektrowni do roku 2018. Niestety, teraz gdy napotkano na kolejne problemy, wiemy już, że ten termin nie zostanie dotrzymany. Wstępne plany zakładają rozpoczęcie tego procesu dopiero w roku 2021.

Japoński rząd oszacował koszt likwidacji elektrowni w Fukushimie na aż 180 miliardów dolarów. Eksperci uważają jednak, że ostateczny koszt może jeszcze wzrosnąć o nawet 50-80 miliardów dolarów.

Kraj Kwitnącej Wiśni po największej katastrofie jądrowej w XXI wieku wyłączył wszystkie 54 reaktory energetyczne i przeszedł na kopalne źródła energii (węgiel i gaz LNG). Japoński Instytut Gospodarki Energetycznej (IEEJ) ocenia, że do katastrofy w Fukushimie energetyka jądrowa pozwoliła Japonii zaoszczędzić 276 miliardów USD, a to z uwagi na brak konieczności zakupu surowców energetycznych za granicą.

Tymczasem koszty sprowadzania ich po katastrofie i rosnące wydatki na ograniczenie jej skutków spowodują, że do 2020 skonsumowane zostanie około 3/4 tych oszczędności, a całkiem prawdopodobne, że nawet wszystkie. To z kolei pokazuje, że Japonia nic nie uzyskała z porzucenia paliw kopalnych na rzecz energetyki jądrowej.

Co najważniejsze, w trakcie i po uderzeniu tsunami, do wód Oceanu Spokojnego przedostały się również ogromne ilości substancji promieniotwórczych, które na przestrzeni kolejnych miesięcy rozprzestrzeniły się po całym Pacyfiku. Na zachodnich wybrzeżach Stanów Zjednoczonych i Kanady znajdowano całe masy śniętych ryb. Przeprowadzane badania wskazały jednoznacznie, że powodem tego zjawiska było napromieniowanie. Naukowcy szacują, że skażeniu uległa 1/3 powierzchni światowych oceanów.

Musimy mieć też świadomość, że jeśli dojdzie do kolejnego potężnego trzęsienia ziemi i uderzenia fal tsunami, na co elektrownia w Fukushimie nie jest odpowiednio przygotowana, skutki dla Kraju Kwitnącej Wiśni i całego świata mogą być opłakane.

Źródło: TEPCO/Toshiba / Fot. Toshiba

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas