Przypomniał mu, że go boli
Piłka nożna pomimo swoje uroku i nieprzewidywalności przepełniona jest także elementami, których nie chcielibyśmy oglądać w żadnej dyscyplinie sportowej. Mowa tu rzecz jasna o symulowaniu, które na niektórych boiskach dochodzi do naprawdę perfidnych stanów. Najnowszym przykładem jest sytuacja z ostatniej kolejki ligi portugalskiej, gdzie zmierzyły się ze sobą czołowe ekipy z całego kraju.
Piłka nożna pomimo swoje uroku i nieprzewidywalności przepełniona jest także elementami, których nie chcielibyśmy oglądać w żadnej dyscyplinie sportowej. Mowa tu rzecz jasna o symulowaniu, które na niektórych boiskach dochodzi do naprawdę perfidnych stanów. Najnowszym przykładem jest sytuacja z ostatniej kolejki ligi portugalskiej, gdzie zmierzyły się ze sobą czołowe ekipy z całego kraju.
Mecze decydujące o lokatach w czołówce w tabeli praktycznie wszędzie wywołują wiele kontrowersji. Tak jest u nas, w Anglii, w Hiszpanii i nie inaczej jest także w Portugalii. Kilka dni temu doszło tam do wysokiego rangą spotkania, które na domiar wszystkiego były jeszcze lokalnymi derbami. Chodzi tu o pojedynku pomiędzy Benfiką Lizbona, a sąsiadującym z nią Sportingiem.
Oba zespoły przed tym meczem zajmowały odpowiednio 2 i 3 miejsce w tamtejszej Primeira Lidze, co tylko jeszcze bardziej zwiastowało to, że kibice powinni przygotować się na cały bagaż skrajnych emocji. Niestety pomimo zwycięstwa gospodarzy 1:0 ten mecz zostanie zapamiętany przede wszystkim za perfidną symulację bramkarza Benfiki, który w pewnym momencie padł bezwładnie na murawę. Co w tym szczególnego spytacie? Ano to, że o danym manewrze najpierw przypomniał mu jego trener Jorge Jesus!
Źródło: