Rząd walczy z kibolami - cierpią kibice

Problem kiboli na polskich stadionach to w tym roku dość częsty temat. Pierwsze ogólnonarodowe poruszenie w tej sprawie wywołały burdy dresiarzy w Kownie, po meczu Polski z Litwą. Ostatnio doszedł do tego finał pucharu kraju, gdzie legioniści w jednej chwili opanowali niemal całą murawę stadionu w Bydgoszczy. Rząd powiedział STOP, ale bardziej dla własnej korzyści...

Problem kiboli na polskich stadionach to w tym roku dość częsty temat. Pierwsze ogólnonarodowe poruszenie w tej sprawie wywołały burdy dresiarzy w Kownie, po meczu Polski z Litwą. Ostatnio doszedł do tego finał pucharu kraju, gdzie legioniści w jednej chwili opanowali niemal całą murawę stadionu w Bydgoszczy. Rząd powiedział STOP, ale bardziej dla własnej korzyści...

Problem kiboli na polskich stadionach to w tym roku dość częsty temat. Pierwsze ogólnonarodowe poruszenie w tej sprawie wywołały burdy dresiarzy w Kownie, po meczu Polski z Litwą. Ostatnio doszedł do tego finał pucharu kraju, gdzie legioniści w jednej chwili opanowali niemal całą murawę stadionu w Bydgoszczy. Rząd powiedział "STOP", ale bardziej dla własnej korzyści...

Pierwszą decyzją rządu po finale PP było ukaranie kiboli utożsamiających się z Legią i Lechem. Stadiony obu klubów zostały zamknięte na najbliższe mecze, co ma być swoistą nauczką dla pseudokibiców, którzy nie żałowali sobie niczego w Bydgoszczy i spowodowali straty w wysokości 40 tysięcy złotych.

Reklama

W ślad za tym szybko poszedł PZPN, który na najbliższe mecze reprezentacji (5 czerwca z Argentyną i 9 czerwca z Francją) zapowiedział blisko dwukrotną przebitkę cen. Grzegorz Lato argumentuje tę decyzję faktem, że podnosząc cenę wejściówek zmusi kiboli do "odpuszczenia" sobie meczu, co doprowadzi do sytuacji, że na stadionie pojawią się tylko "prawdziwi" fani futbolu.

Kpina... Tylko takie słowo przychodzi mi na myśl po obu decyzjach... Rząd wierzy, że jedna przerwa od ligi nauczy chuliganów kultury. Ale to jedynie uciekanie od problemu, który tak naprawdę wciąż nie zniknie z naszych stadionów. Tymczasem to tylko przedłużenie lontu to i tak uaktywnionej już wcześniej bomby. Wcześniej czy później sytuacja się powtórzy, a władze zrozumieją, że i tak trzeba będzie znaleźć inne rozwiązanie.

Co do PZPN-u... Prezes Lato zapewne jest zadowolony ze swojej decyzji. Dzięki niemu kasa związku znacznie się powiększy i faktycznie może nawet uniknie burd po meczu kadry. Rzecz w tym, że wyniknie to raczej z tego, że obecności Argentyny, czy Francji na naszych boiskach nikt nie będzie chciał przegapić, zwłaszcza, że mecz z "Trójkolorowymi" będzie symbolicznym otwarciem gdańskiego obiektu na EURO. W obliczu wielkości "firm", które do nas przyjadą, ludzie jakoś przełkną ceny zaczynające się od 80 zł. Dresiarze faktycznie będą pewnie zmuszeni sobie darować oba spotkania z przyczyn oczywistych. Tylko że jeżeli Lato będzie upierał się przy swojej taktyce nawet w późniejszych spotkaniach, to naszą kadrę będą dopingować co najwyżej kibice rywali.

Lato bowiem nie zdaje sobie sprawy, że swoją decyzją może rzeczywiście odstrzeli część kiboli, ale także ogromną rzeszę zwykłych kibiców, którzy po prostu chcieliby zaznać trochę sportowych emocji i poświęcić swoje gardło wydzierając się przy dopingowaniu "Biedronek Smudy". Podobnie można by rzec o zamknięciu stadionu w Warszawie i Poznaniu. Fakt, kibole na obiekt nie wejdą, ale zwykli kibice też nie!

Cieszy mnie więc, że zarówno rząd, jak i PZPN w końcu odważyli się coś zrobić i pokazać kibolom, że ich działania nie są bezkarne. Naprawdę mnie to cieszy. Ale trzeba znaleźć jakiś inny sposób. Taki, który nie uderzy także w sporą rzeszę prawdziwych fanów piłki. W przeciwnym wypadku nasza i tak już leżąca piłka zdechnie w całkowitej samotności...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy