Samochody Google miały sporo wypadków

Autonomiczne samochody to niewątpliwie przyszłość motoryzacji. Obojętnie czy nam się to podoba, czy też nie, do końca tej dekady takie pojazdy będą legalnie woziły pasażerów po publicznych drogach. Pomimo faktu, że specjaliści z największych koncernów samochodowych...

Autonomiczne samochody to niewątpliwie przyszłość motoryzacji. Obojętnie czy nam się to podoba, czy też nie, do końca tej dekady takie pojazdy będą legalnie woziły pasażerów po publicznych drogach. Pomimo faktu, że specjaliści z największych koncernów samochodowych...

Autonomiczne samochody to niewątpliwie przyszłość motoryzacji. Obojętnie czy nam się to podoba, czy też nie, do końca tej dekady takie pojazdy będą legalnie woziły pasażerów po publicznych drogach.

Pomimo faktu, że specjaliści z największych koncernów samochodowych naszego świata, bezustannie testują swoje autonomiczne pojazdy w najróżniejszych warunkach drogowych i pogodowych, to nie jest tajemnicą, że zdarza im się uczestniczyć w wypadkach i kolizjach.

Co ciekawe, Google poinformowało właśnie, że ich malutkie samochody miały 11 takich sytuacji. Jednak gigant zaznacza przy tym, że nie doszło do nich z ich winy, a bezmyślności i braku wyobraźni kierowców zwykłych pojazdów. Na szczęście nikomu z kierowców i pasażerów nic się nie stało, więc możemy odetchnąć z ulgą.

Reklama

Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że po drogach porusza się 20 samochodów Google, przejechały one łącznie 2 miliony kilometrów i uczestniczyły w 11 incydentach drogowych, to trzeba przyznać, że to wielki sukces.

Ta informacja cieszy tym bardziej, że gdy uświadomimy sobie, że za kilka lat ich oprogramowanie, a także sprzęt zainstalowany na ich pokładach, będzie znacznie precyzyjniejszy i, tym samym, bezpieczniejszy.

A jeżeli dodamy do tego wizję poruszania się po drogach tylko takich pojazdów, to będzie jeszcze lepiej. Zatem można śmiało rzec, że przyszłość autonomicznych samochodów maluje się w różowych barwach.

Przy okazji bezpieczeństwa, warto też wspomnieć o ciekawym wynalazku Google, który znajdzie się już niedługo na pokładzie tego "malucha".

Jako że poduszki powietrzne to obowiązkowy element wyposażenia każdego nowego samochodu osobowego, nie dziwi fakt, że koncern z Mountain View to właśnie je chce zastosować w swoim pojeździe. Jednak nie chodzi tutaj konkretnie o poduszki zainstalowane wewnątrz pojazdu, a na zewnątrz.

Pewnie słyszeliście o zewnętrznej poduszce, która pojawiła się kilka lat temu np. w Volvo V40. Ulokowana została ona pod maską, by w chwili potrącenia przechodnia wybuchnąć i ochronić m.in jego głowę przed uderzeniem w twardą karoserię czy szybę.

Właśnie taki pomysł ma też Google, które już swój projekt opatentowało. W ramach systemu znajdą się zewnętrzne poduszki oraz czujniki, których zadaniem będzie obserwacja otoczenia pojazdu i ocena, czy zbliża się zagrożenie.

Poduszki mają powstać z lepkosprężnych materiałów, zdolnych do zabsorbowania jak największej energii wygenerowanej w trakcie zderzenia z człowiekiem czy zwierzęciem, by zapobiec powstaniu urazów groźnych dla zdrowia lub życia.

Pomysł wydaje się bardzo pożyteczny, także z punktu widzenia pewnych ograniczeń, które posiadają jeszcze pojazdy autonomiczne. Przecież może zdarzyć się, że elektronika nie zareaguje adekwatnie do sytuacji na drodze, co może skutkować potrąceniem pieszego. Poduszki powinny zatem w dużym stopniu wyeliminować ten problem.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy