Secret Service zalicza wpadkę za wpadką

Secret Service, czyli służba ochrony m.in. prezydenta Stanów Zjednoczonych, do tej pory szczyciła się niesamowitą skutecznością, była darzona również wielkim szacunkiem i wyznaczała nowe standardy, wśród służb rządowych funkcjonujących na całym świecie...

Secret Service, czyli służba ochrony m.in. prezydenta Stanów Zjednoczonych, do tej pory szczyciła się niesamowitą skutecznością, była darzona również wielkim szacunkiem i wyznaczała nowe standardy, wśród służb rządowych funkcjonujących na całym świecie...

Secret Service, czyli służba ochrony m.in. prezydenta Stanów Zjednoczonych, do tej pory szczyciła się niesamowitą skutecznością, była darzona również wielkim szacunkiem i wyznaczała nowe standardy, wśród służb rządowych funkcjonujących na całym świecie.

Niestety, po ostatnich dwóch groźnych wydarzeniach, które mogły narazić na niebezpieczeństwo aktualnie urzędującego na stanowisku prezydenta USA, Baracka Obamę, opinia międzynarodowa zaczęła zastanawiać się nad uczynieniem poważnych zmian w systemie pracy tej agencji.

Przypomnijmy, że 19 września bieżącego roku do wnętrza Białego Domu dostał się Omar Gonzalez, weteran kampanii w Iraku, który miał przy sobie nóż z 9-centymetrowym ostrzem, a w jego samochodzie znaleziono 800 sztuk amunicji.

Reklama

Oficerowie Secret Service zareagowali dopiero, gdy szaleniec próbował wejść do sali wschodniej, East Room, wykorzystywanej do przemówień wygłaszanych przez szefa państwa.

Kolejna wpadka, która ujawniona została dopiero kilka dni temu, miała miejsce 16 września, podczas wizyty Baracka Obamy w Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) w Atlancie, gdzie miał omówić strategie walki z wirusem ebola.

Prezydent znalazł się w ogromnym niebezpieczeństwie w windzie, w której przebywał z agentami Secret Service i mężczyzną, który nagrywał Obamę telefonem komórkowym. Oficerowie kilka razy prosili mężczyznę o zaprzestanie filmowania, jednak ten nic sobie z tego nie robił.

Ochrona prezydenta wyprowadziła go i przesłuchała. Wówczas na jaw wyszły nie mieszczące się w głowie fakty, które zaskoczyły nawet agentów. Otóż mężczyzna był aż 3-krotnie skazany za napaść, a w windzie, gdy przebywał z prezydentem, miał przy sobie nabity pistolet.

Po tych rewelacjach, w ogniu krytyki znalazła się urzędująca od 27 marca 2013 roku, na stanowisku szefa Secret Service, Julia Pierson. Podczas konferencji przeprowadzonej w Kapitolu, obiecała, że takie incydenty już nigdy nie będą miały miejsca.

Jednak takie zapewnienia nie przekonały Kongresmenów, którzy zmusili ją do odwołała się z tego szacownego stanowiska. Tymczasowym dyrektorem został Joseph Clancy, ceniony specjalista od tego typu zadań.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy