Symbolika upadku Małysza

Ostatni konkurs Pucharu Świata w Zakopanem nie był zbyt szczęśliwy dla Adama Małysza. Nasz mistrz zaliczył bardzo nieprzyjemny upadek, który mógł go wykluczyć z udziału w przypadku kilku kolejnych konkursów. Jego miejsce niejako zajął Kamil Stoch, który sensacyjnie wygrał całe niedzielne zawody. Czy to definitywny koniec Małyszomanii?

Ostatni konkurs Pucharu Świata w Zakopanem nie był zbyt szczęśliwy dla Adama Małysza. Nasz mistrz zaliczył bardzo nieprzyjemny upadek, który mógł go wykluczyć z udziału w przypadku kilku kolejnych konkursów. Jego miejsce niejako zajął Kamil Stoch, który sensacyjnie wygrał całe niedzielne zawody. Czy to definitywny koniec Małyszomanii?

Ostatni konkurs Pucharu Świata w Zakopanem nie był zbyt szczęśliwy dla Adama Małysza. Nasz mistrz zaliczył bardzo nieprzyjemny upadek, który mógł go wykluczyć z udziału w przypadku kilku kolejnych konkursów. Jego miejsce niejako zajął Kamil Stoch, który sensacyjnie wygrał całe niedzielne zawody. Czy to definitywny koniec "Małyszomanii"?

Wiele osób łączy ze sobą te dwa abstrakcyjne zdarzenia jakim z jednej strony był upadek naszego wielkiego mistrza, a z drugiej pierwsze zwycięstwo zawodnika, szykowanego na następcę tego pierwszego. Upadek Małysza okazał się raczej symboliczny niż faktycznie groźny, jako że skończył się jedynie lekko stłuczonym kolanem. Niemniej przybrał on po części obraz ostatecznego upadku słynnego "orła z Wisły", którego sukcesy przez całą ostatnią dekadę śledziła cała Polska.

Reklama

Rangę całej sytuacji dodatkowo podniosło zaskakujące zwycięstwo młodego Kamila Stocha, który już od dość dawna postrzegany jest przez wielu za naturalnego następcę Adama Małysza. Czy Stoch swoimi dwoma skokami w ostatnią niedzielę dopełnił formalności w finalizacji ery panowania dotychczasowego króla?

Nie możemy oceniać przedwcześnie. Małysz nieraz już w przeciągu swojej wspaniałej kariery pokazał góralski charakter i dowiódł, iż nie należy do tych osób, które łatwo się poddają. Z tym że latka lecą, a żaden kolejny sezon nie jest łatwiejszy.

Nie zamierzam propagować tu hasła, które zdążyło się już pojawić w polskich mediach ("Upadł król, niech żyje nowy król"), ale mam tylko nadzieję, że w najbliższej przyszłości wciąż będziemy mieli chociaż jednego takiego króla w naszych skokach.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy