Car-bomba. Tak potężna, że przeraziła świat

Po eksplozji na północnym niebie pojawiło się drugie Słońce /domena publiczna
Reklama

Do największych sukcesów radzieckiej myśli militarnej należy zaliczyć Car-bombę – najsilniejszą bombę w historii ludzkości.

Potężna bomba atomowa była potrzebna przywódcom ZSRR głównie ze względów prestiżowych i propagandowych. Zarówno Malenkow, jak i Chruszczow zdawali sobie sprawę, że w wyścigu zbrojeń nie są w stanie wyprzedzić Stanów Zjednoczonych pod względem ilości głowic. W 1950 roku Amerykanie posiadali 299 głowic, Sowieci zaledwie pięć. W 1955 roku armia Stanów Zjednoczonych miała do dyspozycji 2422 głowice, tak Związek Radziecki miał ich zaledwie 200.

Stąd też Nikita Chruszczow, kiedy tylko objął schedę po Gieorgiju Malenkowie postanowił, że Kraj Rad musi dysponować znacznie potężniejszą bombą. W 1954 roku grupa naukowców pod kierownictwem znakomitego fizyka, Julija Charitona, rozpoczęła prace nad potężną bombą termojądrową.

Reklama

Badania prowadzono w Wszechzwiązkowym Instytucie Badawczym Fizyki Eksperymentalnej, który mieścił się od 1946 roku na terenie dawnego monastyru w miejscowości Sarow. Odkąd wprowadzili się tam fizycy, miasto zniknęło z map, a miejsce zaczęto określać jako Arzamas-16. Tam właśnie, w biurze projektowym KB-11, stworzono pierwsze radzieckie bomby atomowe.

Długa droga

Tak naprawdę przygotowania do budowy bomby wodorowej o dużej mocy trwały od przełomu 1949 i 1950 roku. Prace nie były łatwe. Naukowcy cały czas napotykali na różnego rodzaju przeszkody techniczne, głównie z bezpiecznym zwiększeniem masy ładunku i odpowiednim sposobem zrzutu ładunku.

Latem 1957 roku skonstruowano pierwszy w dziejach międzykontynentalny balistyczny pocisk rakietowy, który pokonał odległość około 6,5 tysiąca kilometrów. Jednak już wówczas było wiadome, że nowa broń będzie za duża i zbyt ciężka, aby uniosła ją rakieta. Dlatego jako nosiciel nowej bomby został wybrany bombowiec Tu-95 - oblatany 12 listopada 1952 roku turbośmigłowy bombowiec strategiczny o udźwigu 15000 kg. Jak się okazało nawet dla niego Car-bomba była zbyt ciężka.

Potrzebna na gwałt

Nosiciel został wybrany i wszedł do produkcji seryjnej w 1956 roku, tymczasem sama bomba była nadal w powijakach. Chruszczow raz kazał przyspieszać prace, np. w związku z napiętą sytuacją w Niemczech, a innym razem je spowalniał, jak wówczas, kiedy został wybrany Człowiekiem Roku magazynu "Times". Ostatecznie jednak wezwał naukowców do przyspieszenia prac, aby pochwalić się efektami na XXII Zjeździe KPZR. Próbna eksplozja miała być dowodem na słuszną linię, jaką obrał i dowodem potęgi ZSRR za jego rządów.

Stąd ostatnie cztery miesiące w laboratoriach Arzamas-16 były dość szalone. Złożono ładunek, zapalniki, korpus bomby i ogromny, ważący 800 kg. spadochron hamujący. Pierwotnie bomba miała mieć moc 100 Mt. Ostatecznie jednak naukowcy zdecydowali się zmniejszyć ją do 58,6 Mt, gdyż stwierdzili, że do wybuchu próbnego tyle wystarczy, a zmniejszy to spodziewany opad radioaktywnego pyłu.

Całość konstrukcji wraz ze spadochronem ważyło 26500 kg. Bomba miała 8 metrów długości i ponad 2 metry średnicy. Okazało się, że trzeba przebudować komorę bombową Tu-95. Przede wszystkim odchudzono go i zmieniono wszystkie złącza oraz część przewodów instalacji elektrycznej. Przebudowano także drzwi komory bombowej i zaczepy. Sam samolot, oznaczony jako Tu-95W pomalowano specjalną, białą farbą, odbijającą promieniowanie. Naukowcy nie zdążyli przeprowadzić testów przed zjazdem partii, ale sama zapowiedź eksperymentu wywołała poruszenie.

Potężna eksplozja

30 października 1961 roku Tu-95W pod dowództwem płk. A.E. Durnowcewa wystartował z lotniska Oleńja i skierował się na północ , w pobliże Nowej Ziemi. Towarzyszył mu obładowany sprzętem pomiarowym Tu-16A, który miał dokonać pomiarów po zrzuceniu bomby. Po dwóch godzinach lotu nad Morzem Barentsa, samolot znalazł się nad celem.

Na wysokości 10500 metrów bomba została spuszczona z zaczepów. Po chwili otworzył się pierwszy spadochron hamujący. Potem kolejne cztery. Ustabilizowały one na tyle lot bomby, że mógł się otworzyć spadochron główny o powierzchni 1600 m². Na wysokości 4000 metrów zadziałał zapalnik wysokościowy. 39 nanosekund później wydzieliło się 2,1x 10^17 J energii. Kula ognia miała około 4000 metrów średnicy. Grzyb atomowy, który wyrósł niewiele później osiągnął wysokość  60 km i średnicę 30-40 km. Gorący podmuch zmiótł wyspy, nad którymi zrzucono bombę, a sam ciepły podmuch odczuli nawet mieszkańcy Alaski.

Aby dobrze uzmysłowić skalę zniszczeń wyobraźmy sobie, że gdyby bomba wybuchła nad centrum Warszawy zostałyby zniszczone budynki aż do Legionowa, Pruszkowa, czy Otwocka. Poparzenia trzeciego stopnia groziłyby mieszkańcom Sochaczewa, Wyszogrodu, Garwolina, a przy wietrze z zachodu gorący podmuch sięgnąłby Białej Podlaskiej. Taka sama bomba zrzucona nad Krakowem zmiotłaby z powierzchni ziemi Niepołomice, Wieliczkę, sięgając prawie pod Dobczyce. Poparzenia trzeciego stopnia mieliby mieszkańcy Rabki Zdroju, Limanowej, Oświęcimia, a nawet śląskich Tychów. Przy wietrze wiejącym z zachodu zniszczenia sięgnęły aż po Mielec.

Car-bomba miała moc 1500 bomb zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. Była dziesięciokrotnie silniejsza niż wszystkie ładunki wybuchowe, które eksplodowały na całym świecie podczas II wojny światowej. Sami radzieccy naukowcy byli przerażeni skalą eksplozji. Po tej próbie cały projekt został odłożony na półkę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy