Eugène Vidocq - przestępca, nieudacznik i pierwszy detektyw
Gdyby nie ten przestępca i kobieciarz praca dzisiejszych służb porządkowych wyglądałaby zupełnie inaczej. Nowe wówczas metody opracowano jednak nie z myślą o złapaniu Vidocqa. Ten kryminalista wymyślił je sam!
Od małego prowadził życie awanturnika, czego kradzież srebrnych sztućców własnym rodzicom tylko po to, aby... w ciągu jednego dnia przehulać całe zarobione na nich pieniądze, jest najlepszym przykładem. To właśnie za ten wybryk młody Vidocq trafił do aresztu. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, jak często będzie oglądał świat zza kratek. Z pewnością nie myślał też o tym, że on sam będzie wysyłał za nie kryminalistów.
Vidocq nie miał nawet 20 lat, a już zdążył uciec z rodzinnego domu, występować w cyrku, nauczyć się szermierki, brać udział w rewolucji francuskiej (i zdezerterować), poślubić kobietę (i szybko ją rzucić), wrócić do rodzinnego miasta i... znów wstąpić do armii.
Początek nowego stulecia był dla bon vivanta czasem refleksji, gdyż często przesiadywał on za kratkami. W areszcie lądował między innymi za oszustwa i pobicia. Co ciekawe, w roku 1809 doszedł do wniosku, że z policją lepiej jest współpracować niż przed nią uciekać. Został informatorem paryskiej policji. Dzięki posiadanej wiedzy współpracował z władzami z celi nieistniejącego już więzienia La Force. Zdobywał też informacje o swoich współwięźniach, którzy to bezgranicznie mu ufali. Szpiegowanie na rzecz stróżów prawa trwało 21 miesięcy i 25 marca 1811 roku skończyło się... ucieczką Vidocqa.
Spektakularne opuszczenie murów zakładu karnego było jednak przykrywką. Tak naprawdę Eugène zrobił to w porozumieniu z szefem służb, Jeanem Henrym. Złodziej z Arras "na wolności" został tajniakiem. Podszywając się pod kryminalistę z przeszłością, dołączał do rozmaitych grup przestępczych, które to następnie rozmontowywał od środka lub też wsypywał w czasie skoków.
Nie minął nawet rok, a Vidocq wpadł na pomysł założenia organizacji, w której to cywile ścigaliby przestępców. Początkowo działająca nieoficjalnie Brigade de la Sûreté ("Brygada bezpieczeństwa") tylko pomagała policjantom.
Pod koniec 1812 r. została ona częścią służb w Paryżu, a rok później dekretem samego Napoleona Bonaparte zrobiono z niej ogólnonarodową jednostkę! Warto w tym miejscu wspomnieć, że jej twórca nadal był... ścigany przez policję. Ułaskawiony został dopiero w 1817 r. przez króla Ludwika XVIII.
Niejasna sytuacja nie przeszkodziła mu jednak w sprawnym kierowaniu biurem. Trudno w to uwierzyć, ale Vidocq opracował metody ścigania przestępców, które wyprzedziły swoje czasy o całe dekady!
To właśnie jemu zawdzięczamy taki wynalazek jak kartoteka. Eugène często wymigiwał się od kar podając fałszywe dane lub podszywając się pod kogoś innego. Wymyślił, że Brigade de la Sûreté będzie zbierać i katalogować informacje o zatrzymanych przestępcach - jak wyglądają, jak działają i czy byli już kiedyś karani.
Na tym jednak wizjonerstwo Francuza się nie kończyło. Pracowników swoich służb szkolił on w infiltracji środowisk przestępców. Metoda ta - jak już wcześniej udowodnił Vidocq - była niezwykle skuteczna. Co ciekawe, jego szpiegami były również kobiety!
Jakby tego było mało, próbował identyfikować sprawców przestępstw na podstawie charakteru pisma oraz... śladów butów, które to porównywał z gipsowymi odlewami pobranymi od zatrzymanych. Metody te wprawiały w zdumienie innych stróżów prawa. Vidocq posuwał się nawet do tego, że wyciągał kule z ciał, aby sprawdzić, czy na pewno wystrzelono je z broni, którą posługiwali się podejrzani. Eksperymentował też z pobieraniem odcisków palców.
Eugène stał na czele Brigade de la Sûreté przez 15 lat. Zrezygnował z prowadzenia biuro krótko po odejściu Jeana Henry'ego, którego to był protegowanym. Nowy zwierzchnik nie był zbyt skłonny do współpracy ze służbami składającymi się głównie z byłych kryminalistów, nawet jeśli dzięki nim przestępczość w Paryżu spadła aż o 40 procent.
Czym Vidocq zajął się w cywilu? Napisał poczytną książkę o swoich dokonaniach, założył papiernię, w której oczywiście zatrudnił dawnych przestępców, i na krótko - w wyniku zawirowań politycznych - powrócił do prowadzenia Brigade de la Sûreté.
Czuł, że spokojne życie nie do końca mu służyło. W 1833 r. powołał do życia Le Bureau des Renseignements (biuro informacji), które było niczym innym jak połączeniem agencji detektywistycznej z firmą zajmującą się windykacją długów. Zatrudnił w niej aż 40 osób, które - najczęściej siłą - wypełniały wolę jego klientów. Rzecz jasna, agentami biura byli skazywani wyrokami kryminaliści.
Paryska policja raczej zwalczała Le Bureau des Renseignements niż łączyła z nim siły. W 1842 r. Vidocq znów trafił do więzienia. Odsiadka nie trwała długo, ale po niej Eugène zdecydował się na zamknięcie biura. Francuz zapewne spokojnie dożyłby końca swoich dni, gdyby nie trefne inwestycje, które prawie w całości pozbawiły go majątku oraz epidemia cholery.
"Pierwszy detektyw Europy" i "ojciec współczesnej kryminalistyki" odszedł w wieku 82 lat, zostawiając niewielki spadek, którym musiało podzielić się aż 11 kobiet. Trzeba było zaczekać aż kilkadziesiąt lat, aby jego pionierskie metody walki z przestępczością stały się powszechne. Kto by pomyślał, że stróże prawa aż tyle zawdzięczać będą (nie)zwykłemu złodziejowi...