Katarzy. Ofiary papieskiej zachłanności

770 lat temu, po 10 miesiącach oblężenia, upadło Montségur – jeden z ostatnich katarskich bastionów w Langwedocji. Tego dnia około 200 heretyków spłonęło na stosie, wśród nich katarski biskup Tuluzy Bertran Marti. Był to ostatni akord prowadzonej od 1209 roku walki z tą sektą.

katarzy
katarzy123RF/PICSEL
Wszyscy Katarzy, których pojmali katolicy spłonęli na stosach123RF/PICSEL

We wczesnym średniowieczu teren dzisiejszej Francji nie stanowił jednolitej całości, a najbardziej jaskrawe różnice występowały między północą i południem. Na terenach położonych nad Morzem Śródziemnym przeważała ludność galorzymska, podczas gdy północ podlegała silniejszym wpływom germańskim. Mieszkańcy obu krain posługiwali się innymi językami. Dialekt północny nazywano langue d’oïl, a południowy langue d’oc - stąd właśnie nazwa Langwedocja (słowa oïl i oc oznaczają "tak").

Te dwa światy połączył w swoim państwie Karol Wielki, jednak po jego śmierci królestwo zaczęło się rozpadać, a władza kolejnych monarchów, uwikłanych w ciągłe wojny, słabła coraz bardziej. W IX wieku wielu lokalnych możnowładców usamodzielniło się i chociaż nominalnie uznawali władzę króla Francji, w praktyce prowadzili własną politykę zagraniczną, a nawet angażowali się w wojny ze swoim seniorem i zawiązywali sojusze z jego wrogami.

Na południu stosowano wciąż prawo rzymskie, więzi feudalne były słabsze, kwitł handel, miasta bogaciły się dzięki kontaktom z Lombardią, społeczeństwo było bardziej tolerancyjne i otwarte na obce wpływy. To tutaj trubadurzy, zawsze obecni na dworach miejscowych hrabiów, układali swoje piękne pieśni. Tutaj również rozwinęła się herezja, której wyznawców nazywamy katarami lub albigensami (od miasta Albi). Przyczyną była właśnie otwartość społeczeństwa południa.

Szerzenie herezji ułatwiała też słabość Kościoła katolickiego. Duchowni bardziej dbali o swoje własne posiadłości i bogactwa niż o wiernych, prowadzili wojny ze swoimi wasalami, zaciągali długi i zaniedbywali zbieranie dziesięciny. Majątek biskupstwa Tuluzy zmniejszył się tak bardzo, że biskupowi Foulque’owi, który objął stolicę w roku 1205, z całego inwentarza zostały tylko... cztery muły. Jak podaje kronikarz Guillaume de Puylaurens, biskup nie mógł poić ich w miejscu publicznym, ponieważ obawiał się agresji mieszkańców diecezji.

Jego poprzednicy bali się nawet opuszczać swoje posiadłości i zawsze kiedy byli do tego zmuszeni, prosili hrabiego o zbrojną eskortę. Możni i zwykli mieszkańcy Langwedocji pogardzali klerem. Guillaime de Puylaurens pisze w swojej kronice, że duchowni wychodząc na ulice zakrywali tonsury. Skarży się też na brak kandydatów na duchownych spośród rycerstwa i złe przygotowanie kleru do walki z herezją. Hierarchia kościelna nie cieszyła się poważaniem możnych i zwykłych mieszkańców Langwedocji w przeciwieństwie do katarów.

Katarzy pozostawili po sobie wiele zamków i grodów obronnychWikimedia CommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

Doskonali i consolamentum

Religia katarów wywodzi się z długiej tradycji wierzeń dualistycznych, zapoczątkowanych przez Maniego w III w. Spadkobiercami jego doktryny były następnie sekty paulicjan i bogomiłów, które przyczyniły się do przeniesienia najważniejszych elementów manichejskiej religii na zachód Europy. Katarzy langwedoccy reprezentowali tylko jeden spośród licznych nurtów herezji, popularnej m.in. również w Lombardii, jednak to tutaj zakorzeniła się ona najlepiej.

Katarzy wierzyli, że świat materialny został stworzony przez... szatana, który jest niemal równorzędny Bogu. Dlatego wszystko co związane z tym światem uważali za złe i grzeszne, potępiali małżeństwo, wierzyli też w reinkarnację i wystrzegali się spożywania mięsa. Oczywiście tylko nieliczna grupa spośród wyznawców sekty była w stanie przestrzegać tak rygorystycznych zasad. Tych, którzy się na to zdecydowali, nazywano Doskonałymi lub Dobrymi Ludźmi.

Wyróżniali się oni pobożnym i spokojnym życiem, byli ubodzy, podróżowali nauczając wiernych. Pozostali nazywani byli Wierzącymi i w codziennym życiu nie różnili się wiele od katolików. Przejście z jednej kategorii do drugiej odbywało się przez obrzęd zwany consolamentum, jedyny "sakrament" uznawany przez katarów. Polegał on na tzw. "włożeniu rąk" - wierzono, że podczas tej ceremonii na wyznawcę spływała łaska. Wtedy wierzący obiecywał przestrzeganie najsurowszych zasad religii. Bardzo często consolamentum udzielano tuż przed śmiercią, aby wierny nie zdążył się splamić grzesznymi uczynkami.

Postępowanie Dobrych Ludzi i ich uczciwe życie wywoływało podziw mieszkańców Langwedocji, którzy łatwo podążali za ich nauką. Nie widzieli potrzeby tępienia heretyków i nie odnosili się do nich wrogo. Rycerz Pons Ademar de Roudeille tak wyjaśnił biskupowi Tuluzy Foulque’owi, dlaczego rycerze katoliccy nie tępią katarów: "Nie możemy. Wychowywaliśmy się wraz z nimi, wśród nich są nasi krewni i widzimy, że żyją oni godnie". Tak samo należy tłumaczyć obojętność i bierną postawę hrabiego Tuluzy, którego nie stać było na wypowiedzenie wojny własnym poddanym i to w dodatku w sprawie, która nie wydawała się tego warta.

"Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich"

Herezja zdobyła taką popularność, że poważnie zaniepokoiła papieża. Innocenty III, który prowadził politykę mającą na celu wzmocnienie władzy Stolicy Apostolskiej na każdym polu, nie mógł sobie pozwolić na to, aby tuż obok herezja wzrastała w siłę. Wysłał więc do Langwedocji swojego legata Piotra z Castelanu, który został zamordowany w 1208 roku. Stanowiło to pretekst do rozpoczęcia krucjaty. Początkowo brali w niej udział tylko baronowie francuscy, ponieważ król Filip August zajęty rywalizacją z Plantagenetami odmówił wzięcia udziału w tej eskapadzie. Duchowym przywódcą krucjaty i legatem papieża został opat Cîteaux Arnaud Amaury. To on właśnie podczas oblężenia Bèziers zapytany przez rycerzy kogo zabić a kogo zostawić przy życiu miał wypowiedzieć słynne słowa: "Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich".

Poczynania krzyżowców na południu Francji rzeczywiście bywały okrutne. Heretycy płonęli na stosach, hrabia Tuluzy Rajmund VI, najmożniejszy pan Langwedocji, został zepchnięty do defensywy, a wojskowe dowództwo krucjaty objął Szymon de Montfort. Po jego tragicznej śmierci w 1218 roku próbował zastąpić go syn Amalryk, nie udało mu się jednak odnieść zbyt wielu sukcesów. Przekazał więc swoje prawa do ziem langwedockich królowi Francji Ludwikowi VIII, który najechał południe w 1226 roku.

Trzy lata później zawarto w Paryżu traktat pokojowy, który kończył krucjaty przeciwko albigensom. Ustalono w nim m.in., że jedyna dziedziczka hrabiego Rajmunda VII, jego córka Joanna, poślubi brata królewskiego Alfonsa z Poitiers. Po śmierci Rajmunda para obejmie w posiadanie jego okrojone dziedzictwo, co ostatecznie przypieczętuje zależność Langwedocji od monarchów francuskich. W latach 30. rozpoczęła się na tych terenach działalność inkwizycji, dotkliwa dla wszystkich mieszkańców Langwedocji.

Hrabia Tuluzy starał się usilnie aż do śmierci w 1249 roku zmienić postanowienia traktatu paryskiego. Jedną z takich właśnie prób był sojusz z królem Anglii Henrykiem III i Hugonem de Lusignan hrabią La Marche, wymierzony przeciwko Ludwikowi IX. Działania wojenne zakończyły się jednak niepowodzeniem i w 1243 roku hrabia musiał zawrzeć kolejną ugodę z królem.

Zamek Montségur wydawał się nie do zdobycia. Udało się to tylko dzięki zdradzieJean-Yves Didier/WikiCommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

Montségur

Hasłem do rozpoczęcia walki przeciwko królowi w sojuszu z jego wrogami w 1242 roku stała się napaść na inkwizytorów dokonana nocą 28 maja 1242 roku w miasteczku Avignonet. Zamordowano wszystkich członków trybunału inkwizycyjnego ze szczególnie znienawidzonym Wilhelmem Arnoldem na czele. Napaści dokonał oddział katarów z Montségur.

Na szczycie niedostępnej góry o wysokości 1207 m n.p.m. położonej w regionie Ariège katarzy zaczęli się osiedlać już na początku XIII w. W roku 1204 ich społeczność stała się tak liczna, że wystąpili do seniora tego miejsca Rajmunda de Pereille z prośbą o ufortyfikowanie góry. Odrestaurowano wtedy zburzoną basztę i wzniesiono pierścień murów. Katarzy mieszkali w niewielkiej wiosce otoczonej palisadą, ulokowanej między murem a przepaścią. Ostatnim elementem systemu obronnego był niewielki fort po wschodniej stronie wzgórza.

Oprócz ok. 200-300 Doskonałych, żyjących w celach, częściowo wykutych w skale, w Montségur mieszkał Rajmund de Pereille z rodziną i jego zięć Piotr Roger de Mirepoix. Schronienie znaleźli tu również rycerze, którzy stracili swoje posiadłości podczas krucjaty. W 1232 roku Montsegur stało się prawdziwym centrum i stolicą kataryzmu, na prośbę biskupa Tuluzy Guilhaberta de Castre Rajmund przyjął bowiem pod swój dach najważniejszych dostojników heretyckich. Tutaj umieszczono skarb, stąd w świat wyruszali misjonarze. Rodzina Rajmunda została ekskomunikowana przez duchownych katolickich.

Katarzy stworzyli na niewielkiej powierzchni góry swój miniaturowy świat. Doskonali dzielili czas między modlitwę i rozmyślania a pracę fizyczną. Kwitło życie religijne, co miesiąc odbywała się publiczna spowiedź, zewsząd ciągnęli Wierzący, aby przyjąć w tym szczególnym miejscu consolamentum.

Oblężenie "synagogi Szatana"

Przywódcy krucjaty początkowo nie starali się zdobyć Montségur, ale kiedy już prawie cały kraj dostał się w ich ręce a inkwizycja działała w najlepsze, przyszła pora i na tę twierdzę. W 1241 roku hrabia Tuluzy Rajmund VII wywiązując się z podjętych wcześniej zobowiązań wobec duchownych katolickich rozpoczął oblężenie góry, nie trwało ono jednak długo, bo sam hrabia nie prowadził go zbyt gorliwie. Kiedy jednak mieszkańcy Monstégur bezpośrednio zaangażowali się w walkę z inkwizycją mordując trybunał w Avignonet, nie było już dla nich ratunku. Katarzy zdawali sobie z tego sprawę i przygotowywali się do oblężenia gromadząc zapasy żywności.

Armia krzyżowców zebrała się w maju 1243 roku. Dowodził nią seneszal Carcassonne Hugo de Arcis, towarzyszył mu również abp Narbonne Piotr Amiel. W Montségur przebywało wtedy prawdopodobnie około 400-500 osób. Początkowo pierścień oblegających nie był szczelny, mieszkańcy twierdzy utrzymywali kontakt ze światem zewnętrznym, wysyłali posłów i orientowali się w sytuacji za murami, liczyli nawet na pomoc hrabiego Tuluzy. Porozumiewali się z nim za pomocą specjalnych ogni, rozpalanych w górach. Rajmund VII starał się zachęcić obrońców do utrzymania twierdzy co najmniej do Wielkanocy. Wysłał nawet do Montségur jako swojego emisariusza znakomitego inżyniera Bertrana de la Baccalaria.

Patowa sytuacja ciągnęła się do listopada 1243 roku. Wtedy to do obozu oblegających dotarł biskup Albi Durand, który był specjalistą w dziedzinie... budowy machin oblężniczych. Dzięki niemu oblegający mogli liczyć na sforsowanie murów, ale ich obóz wciąż znajdował się zbyt daleko od fortyfikacji, żeby wyrządzić im szkodę. Zabójcza dla katarów okazała się najskuteczniejsza broń, jaką mogą się posłużyć oblegający - zdrada.

Pod osłoną zimowej nocy oddział lekkozbrojnych rycerzy wspiął się na stromą grań. Prowadzili ich ludzie, którzy zdaniem kronikarza dobrze znali ten teren... Udało im się opanować barbakan mordując pilnujących go strażników. Rankiem, kiedy spojrzeli z góry na drogę, którą przebyli po stromej ścianie w ciemnościach, przerazili się nie na żarty i mówili, że nigdy nie odważyliby się na taką wspinaczkę za dnia. Zdobyli jednak niezwykle ważną pozycję, ułatwiając dostęp do zamku, opanowali też wioskę Doskonałych, którzy musieli schronić się na małej przestrzeni ograniczonej murami.

W twierdzy zapanował ogromny ścisk, a tymczasem machina oblężnicza biskupa Albi mogła teraz miotać pociski z bliska osłabiając fortyfikacje i zamieniając życie w Montségur w prawdziwą udrękę. Obrońcy nie byli już w stanie powstrzymać postępów atakujących - było ich zbyt niewielu, musieli więc ograniczyć się do defensywy. Zdecydowano się wtedy na ewakuację skarbca katarów, przewidując najgorsze. W późniejszych czasach pojawiły się najróżniejsze, mniej lub bardziej fantastyczne teorie dotyczące zawartości skarbca. Niektórzy posunęli się nawet do przypuszczenia, że znajdował się w nim... sam Graal. W rzeczywistości zawierał on jedynie srebrne i złote monety.

Ostatnią, rozpaczliwą próbą obrony była "wycieczka" z zamku mająca na celu zniszczenie machiny oblężniczej, wyrządzającej ogromne szkody. Gdy i ta akcja nie powiodła się, postanowiono poddać twierdzę.

Katarzy skończyli na stosach ustawionych z rozkazu papieżaINTERIA.PL/materiały prasowe

Stos

Przywódcy oblegających zgodzili się z radością na zaproponowane przez pokonanych warunki - trudy oblężenia im również dały się we znaki. Walczący mogli odejść zabierając swój dobytek, ale heretycy, którzy nie wyrzekli się swej wiary i nie odbyli spowiedzi zostali skazani na stos. Dzień przed opuszczeniem zamku Piotr Roger de Mirepoix umożliwił ucieczkę tajnym korytarzem, ukrytym pod zbiornikiem z wodą, czterem spośród nich. Mieli oni odszukać innych katarów i dalej nauczać Wierzących. Niezwykłe, że spośród obecnych w twierdzy heretyków tylko czterech wykorzystało okazję do ucieczki i to nie dla ratowania życia, ale dla dobra religii. Pozostali nie zgodzili się na nawrócenie, z własnej woli i ze spokojem przyjęli straszną śmierć.

16 marca 1244 roku rycerze opuścili Montségur. Doskonali, którzy odmówili nawrócenia spłonęli tego dnia na stosie. Był wśród nich biskup Bertrand Marti oraz... kobiety z rodu pana Montségur: jego córka Esklarmonde i żona Corba

Koniec kataryzmu

Upadek Monségur stanowił kolejny cios zadany katarom, którzy utracili głównego przywódcę duchowego, stolicę i bezpieczne schronienie. Heretycy ulegli całkowitemu rozproszeniu, do czego przyczyniła się również gorliwa działalność inkwizycji.

Władzę w Montségur objął Guy II Lévis, który złożył z tego terytorium hołd królowi Francji. Odbudowano również fortyfikacje na szczycie góry i umieszczono tam garnizon. Ostatnia wzmianka o nim pochodzi z roku 1510, prawdopodobnie niedługo po tej dacie forteca została opuszczona.

Posiadłości hrabiego Tuluzy po jego śmierci w 1249 roku odziedziczył jego zięć, brat Ludwika IX Alfons z Poitiers, który zmarł w 1271 roku. Wtedy jego ziemie ostatecznie przejął król Francji. W wyniku krucjat zatarły się różnice między północą i południem, zniknęła również oryginalna langwedocka kultura.

Dzisiaj można podziwiać imponujące ruiny Montségur, zamku na szczycie góry i zwiedzić mieszczące się tam muzeum, gdzie zgromadzono wiele przedmiotów, pozostawionych przez średniowiecznych mieszkańców twierdzy, od elementów uzbrojenia po... kości do gry.

Monika Juzepczuk

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0.Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas