Krzyki, płacz i rosyjskie miny. Tajemnica eksplozji w Kadyksie

Hiszpańskie władze podały, że w wybuchu zginęło 150 osób, a 5 tys. zostało rannych. Eksperci twierdzą, że ofiar było o wiele więcej /YouTube
Reklama

​To był spokojny, sierpniowy wieczór w hiszpańskim portowym mieście Kadyks. Słońce chowało się powoli za linią Oceanu Atlantyckiego, w wielu domach kończono już kolację, a robotnicy zaczynali nocną zmianę. Wtem w sielankową ciszę wdarł się huk potężnej eksplozji, która zmiotła część miasta z powierzchni ziemi, zamieniając je na długi czas w ruinę i grzebiąc pod zwałami budynków kilkaset osób. Do dziś nie wiadomo, co spowodowało wybuch.

Historia Kadyksu związana jest z hiszpańskimi podbojami w Środkowej i Południowej Ameryce oraz rozwojem potęgi morskiej państwa z Półwyspu Iberyjskiego. Początkowo głównym portem, do którego przybijały statki z Nowego Świata, była Sewilla. Jednak stolica Andaluzji, odbita kilkaset lat wcześniej z rąk Maurów, jest oddalona o kilkadziesiąt kilometrów od wybrzeża i dopłynąć można do niej tylko rzeką Gwadalkiwir.

Hiszpania potrzebowała więc portu z prawdziwego zdarzenia, najlepiej ulokowanego przed Cieśniną Gibraltarską, a więc nad Oceanem Atlantyckim, a nie Morzem Śródziemnym. Zbudowany na fenickich ruinach Kadyks był idealnym wyborem.

Reklama

Miasto rosło w siłę, choć nie obyło się bez problemów. W 1755 roku mocno ucierpiało wskutek trzęsienia ziemi. Pomimo tego, że dotknęło ono w największym stopniu Lizbonę, wywołało niszczycielskie tsunami, które pochłonęło aż 90 tys. ofiar na całym wybrzeżu, w tym jedną trzecią populacji Kadyksu. Aż do feralnego, sierpniowego wieczoru w roku 1947 sądzono, iż była to największa katastrofa w historii miasta.

Dwa lata po zakończeniu II Wojny Światowej Hiszpania nadal tkwiła pod panowaniem Francisco Franco, który co prawda proklamował monarchię, ale mianował siebie regentem kraju aż do swojej śmierci. Kadyks był, ze względów strategicznych, bardzo ważny dla dyktatora, który zrobił z portu obiekt militarny z wieloma zakładami przemysłowymi produkującymi głównie statki oraz Base de Defensas Submarinas czyli Bazą Obrony Podwodnej, mieszczącą, m.in., wielkie magazyny ładunków wybuchowych używanych do walk z łodziami podwodnymi.

Pomimo zawirowań historyczno-politycznych życie w Kadyksie toczyło się swoim tempem, jak w większości nadmorskich miast Andaluzji. Wtem, 18 sierpnia 1947, chwilę przed godziną 22:00, 200 ton trotylu i saletrotów, 2228 torped i bomb głębinowych, 1737 min morskich w jednym momencie wyleciało w powietrze. Wybuch dosłownie rozerwał miasto na strzępy i przeszedł do historii jako jedna z największych eksplozji nieatomowych wywołanych przez człowieka.

W gruzach legły stocznie, zakłady, okoliczne domy, a także miejscowy szpital i sierociniec. Rozpoczęło się piekło, które trwało przez kilka dni. Rząd Franco nie spieszył się z pomocą, a zdezorientowani mieszkańcy początkowo własnymi siłami szukali ocalałych. Ci, którzy przetrwali wybuch, opisywali później, że pozbawione prądu miasto pogrążyło się w chaosie, a na ulicach dniami i nocami słychać było krzyki oraz płacz. 


Według oficjalnych danych w wybuchu zginęło 150 osób, głównie pracowników pobliskich fabryk i dzieci przebywających w sierocińcu Casa Cuna. Większość ekspertów twierdzi jednak zgodnie, że liczba ta wyniosła o wiele więcej, gdyż nie podano nigdy ilu martwych znaleziono w zgliszczach szpitala Madre De Dios oraz prywatnych domach. 

Nie jest też tajemnicą, że władze próbowały zatajać informacje o ofiarach tak, aby w maksymalnym stopniu ukryć rozmiar tragedii. Z tego też powodu podaje się, iż liczba rannych sięgnęła około 5 tys., ale nie wiadomo, ile dokładnie wynosiła.

Co więcej, nie wiadomo również, co spowodowało eksplozję. Wyniki oficjalnego śledztwa wojskowego nigdy nie zostały ujawnione. Niektórzy podejrzewają, że mógł być to akt sabotażu ze strony antyrządowych partyzantów. Kilku mieszkańców miało zeznać, iż widziało małą jednostkę opuszczającą port chwilę po wybuchu, co potwierdzało tę wersję.

W reżimowych mediach pojawiła się informacja, iż winę ponoszą "Czerwoni", ponieważ zapłon spowodowały "rosyjskie miny", które były "mniej stabilne od tych produkcji hiszpańskiej". 

Część Hiszpanów podziela tę opinię (chociażby w muzeum poświęconym ofiarom eksplozji hipoteza ta przedstawiona jest jako jedna z możliwych przyczyn), ale materiał opublikowany w "La Vanguardia" był bardziej propagandową odpowiedzią prorządowej prasy i radia na doniesienia BBC, które jako pierwsze 26 sierpnia poinformowało świat o katastrofie, niż rzetelną informacją.

Dlaczego w Kadyksie znalazło się tyle materiałów wybuchowych? Franco gromadził podobno ładunki wybuchowe w 1943 roku u południowych wybrzeży Półwyspu Iberyjskiego na wypadek ataku Aliantów, którzy dzięki Operacji "Torch" odbili Północną Afrykę z rąk Niemców. Ci ostatecznie jednak zdecydowali się ostatecznie na uderzenie na Półwysep Apeniński, więc zapasy w Kadyksie pozostały nietknięte.

Brak wyjaśnienia przyczyn katastrofy to nie jedyna rzecz, która spotęgowała dramat ofiar. Kadyks na długie lata po wybuchu pogrążył się w ekonomicznej ruinie. 100-tysięczne miasto było bardzo mocno uzależnione od zakładów przemysłowych ulokowanych w porcie. Eksplozja zniszczyła większość z nich, pozbawiając część rodzin jakiegokolwiek źródła utrzymania na długie lata.

Dzisiaj miasto próbuje oddać hołd zarówno tym, którzy zginęli czy zostali ranni w trakcie wybuchu, jak i tym, którzy ratowali ich, często narażając własne zdrowie i życie. Wielu podkreśla także solidarność i jedność mieszkańców, jaka trwała jeszcze na długo po katastrofie. Muzeum Kadyksu otworzyło filię ze stałą wystawą poświęconą wydarzeniom z sierpnia 1943 roku. Wstęp jest darmowy, aby każdy, kto przybywa do nadmorskiej miejscowości, mógł zapoznać się ze szczegółami tych tragicznych wydarzeń.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy