Masyw Untersberg. Hitler wierzył, że ma wielką moc

Podczas II wojny światowej Adolf Hitler spędził wiele czasu w swojej oficjalnej rezydencji w Alpach Salzburskich. Nieprzypadkowo Berghof wybudowano w takim miejscu, by kanclerz III Rzeszy mógł z okien obserwować masyw Untersberg. Wierzył, że jest czymś więcej niż tylko skalnym kolosem.

Adolf Hitler i Eva Braun, Berghof
Adolf Hitler i Eva Braun, BerghofWikimedia Commonsdomena publiczna

Wodząc palcem po mapie, Untersberg znajdziemy w Alpach Berchtesgadeńskich. Wysunięty na północ masyw położony jest na granicy między Austrią a Niemcami.

Jak na alpejskie warunki, Untersberg nie wyróżnia się wysokością. Najwyższy szczyt masywu - Berchtesgaden Hochthron - nie przekracza nawet dwóch tysięcy metrów (1973 m.). Ale nie dla zdobywania wysokich gór co roku ściągają w te okolice tłumy turystów.

Górska rezydencja wodza III Rzeszy

W 1925 roku wynajął od Margarete Winter-Wachenfeld dom nazwany od jej nazwiska Haus Wachenfeld. Po śmierci kobiety, zakupił posiadłość od jej spadkobierców, a niebawem zlecił wielką przebudowę domu, który miał stać się oficjalną rezydencją przywódcy III Rzeszy.

Rozbudowana willa, właściwie dwa połączone ze sobą budynki - stary i nowy - miały około trzydzieści pomieszczeń, piętro zarezerwowane wyłącznie dla stałych bywalców, sypialnie Evy Braun i gospodarza połączone wspólną łazienką, a w latach wojny - nawet schron przeciwlotniczy.

Kanclerz Niemiec czuł się w Berghofie bezpiecznie. Szacuje się, że w trakcie II wojny światowej spędził w swej górskiej rezydencji 387 dni.

Berghof, salon, o którym wspomina sekretarka Adolfa Hitlera
Berghof, salon, o którym wspomina sekretarka Adolfa HitleraWikimedia Commonsdomena publiczna

Wielki salon z widokiem na szczyt

Nowy budynek zaprojektowano tak, by Adolf Hitler mógł podziwiać górskie widoki. Szczególnie upodobał sobie masyw Untersberg. Sekretarka führera, Christa Schroeder, zapamiętała elegancki salon z wysokim stropem. Reprezentacyjne pomieszczenie wilii miało powierzchnię dwustu metrów kwadratowych.

“Największe wrażenie w Wielkiej Sali, z jej ciemnobrązowym kasetonowym stropem, robiło w ciągu dnia niezwykłe, jak na ówczesne warunki, duże okno, które można było otworzyć za pomocą korby; ukazywało wtedy majestatyczną górę Untersberg jakby w specjalnych ramach" - czytamy w jej wspomnieniach pt. “Byłam sekretarką Adolfa Hitlera".

Fascynacja wodza masywem górskim wykraczała rzecz jasna poza prozaiczne spoglądanie przez okno. Na tarasie imponującej posiadłości zamontowano teleskop, który służył górskim obserwacjom, kanclerz myślał również o ekspedycjach, które gruntownie zbadają Untersberg.

Lecznicza moc i nieśmiertelność

Co tak bardzo ciekawiło Adolfa Hitlera?

Przywódca III Rzeszy był przekonany, że Untersberg to coś więcej niż tylko skały. Uważał, że góra ma wielką moc, a ta, odpowiednio wykorzystana, może pomóc nazistom pokonać wrogów i przejąć władzę nad światem.

Musimy dodać, że Adolf Hitler nie był w swych wierzeniach odosobniony. Z tym alpejskim masywem związanych jest wiele legend i mitów. Jedna z przekazywanych od lat opowieści głosi, że Untersberg skrywa w sobie przejście do wnętrza Ziemi, a śmiałek, który je odnajdzie, może zapewnić sobie nieśmiertelność.

Kanclerz zapraszał więc do Berghofu na konsultacje wszelkiej maści fantastów i specjalistów od magii, wierzył również, jak część lokalnej ludności, że woda wypływająca z górskich jaskiń ma lecznicze właściwości. Uważał, że jej picie zapewnia mu jasność myśli i poprawia wzrok.

Co spotkało grupę speleologów?

Inna legenda, dość popularna w wielu górach, zakłada, że jaskinie masywu pełne są złota.

Untersberg skrywa również tajemnicę. Nie brakuje ludzi, którzy uważają, że pogłoski o magicznych właściwościach góry są prawdziwe, a w swych wnętrzach skrywa ona... przejście do innego wymiaru.

Na potwierdzenie tej tezy przywoływana jest często historia monachijskich speleologów z 1987 roku. Hermann i Maria Forsterowie oraz Monika Kohn pojechali badać system jaskiń góry. Po pewnym czasie uznano ich za zaginionych. Poszukiwania policji nie przyniosły żadnych odpowiedzi. Trzy miesiące później cała trójka odnalazła się na pokładzie statku płynącego przez Morze Czerwone do Egiptu. Nie pamiętali ponoć, jak się na nim znaleźli.

Podobnych opowieści, ku uciesze branży turystycznej, jest więcej. Ile w nich prawdy?

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas