Miasto pełne tajemnic
Borne Sulinowo, to na pierwszy rzut oka jedno z wielu niczym nie wyróżniających się miasteczek w Polsce. Ani ono duże (niespełna 5 tys. mieszkańców), ani zabytkowe. Co w takim razie sprawia, że rozpala wyobraźnię zarówno mieszkańców jak i przyjezdnych?
Groß Born, czyli jak to wszystko się zaczęło
Właśnie z niemieckiego okresu pochodzi - najbardziej znana i niewątpliwie najbardziej intrygująca - legenda o podziemnym mieście. Miało on obejmować cały kompleks skrzętnie ukrytych bunkrów i hal mieszczących m.in. koszary, lotnisko, pomieszczenia produkcyjne, laboratorium, a nawet dysponować własnym dworcem kolejowym oraz szpitalem z kilku tysiącami łóżek.
Niektórzy twierdzą też, że miasto było połączone podziemnymi tunelami z umocnieniami pobliskiego Wału Pomorskiego, co w momencie wkraczania na te tereny Armii Czerwonej pozwoliło ewakuować na zachód niemieckie Pantery i Tygrysy. Do tej pory nie udało się jednak jednoznacznie stwierdzić, czy podziemny kompleks faktycznie istniał, czy też jest on tylko wymysłem ludzkiej wyobraźni.
Oficjalnie nie było ani jednego schronu
Trudno sobie wyobrazić, że w momencie ataku z powietrza wszyscy jak jeden mąż nagle szukali schronienia w pobliskich lasach, wracając do miasta dopiero po odwołaniu alarmu. Pikanterii całej sprawie dodają wydarzenia z 1992 roku. Tuż przed opuszczeniem Bornego Sulinowa, Rosjanie sprowadzili tam znaczne ilości materiałów budowlanych, z których... niczego nie wybudowano. Czyżby posłużyły one do zabezpieczenia i zamaskowania wejść do podziemnego miasta?
Baza łodzi podwodnych
Sprawa wymaga zresztą, tak samo jak w przypadku podziemnego miasta, dodatkowych badań. Nie sposób przecież przesądzić co też znajdowało się w pogrzebanej pod kamieniami grocie.
Borne Sulinowo! Jakie Borne Sulinowo?
W późniejszych latach co prawda pojawiły się (być może przez niedopatrzenie) takie, na których można było odnaleźć nazwę Sulinowo, jednak nadal była to miejscowość-widmo.
Droga w jej kierunku kończyła się tuż za sąsiednimi Krągami, gdzie stał szlaban, strzeżony przez uzbrojonych po zęby sołdatów. Mieli oni dla każdego przygodnego automobilisty propozycję nie do odrzucenia, sprowadzającą się do jednego słowa: "nazad!". Podobnie sprawa wyglądała na dwóch pozostałych drogach dojazdowych do miasta. Na przybywających od strony Nadarzyc blokada czekała przy rozjeździe na wysokości Starowic. Natomiast jadący szosą z Łubowa docierali do mostku w Liszkowie, gdzie opisana sytuacja się powtarzała.
Głowice nuklearne i radioaktywne grzyby
Silnie strzeżony kompleks zaczęto budować w 1972 r. i w przeciągu sześciu lat wzniesiono prawdziwe mini-miasteczko z blokami, koszarami, garażami, sklepami a nawet własnym kinem. W bazie stacjonowało około 300 żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, których dzieci pobierały naukę w szkole w Bornem Sulinowie.
Po tym jak Rosjanie opuścili granice Polski, teren ten popadł w zupełną ruinę i stał się prawdziwym rajem dla złomiarzy. Ich determinacja i zapobiegliwość sięgała tak daleko, że udało im się nawet ukraść ważące kilkadziesiąt ton zaspawane drzwi do silosu, w którym wcześniej przechowywano głowice taktyczne.
Teren skażony?
Jednak w ostatnich latach i ta legenda powoli odchodzi w zapomnienie, a lasy w okolicach miasta zapełniają się już nie tylko grzybami, ale i amatorami grzybobrania, patrzącymi z zaciekawieniem na błąkających się po okolicy pasjonatów militariów i poszukiwaczy wojskowych skarbów.
W trzymającej w napięciu do ostatniej strony książce, Ciszewski kreśli scenariusz misji rosyjskich żołnierzy, którzy wrócili do Bornego Sulinowa po 20 latach od oficjalnego opuszczenia Polski.
Czego tam szukają i co z tego wyniknie dla Polski? Odpowiedzi szukaj w, wydanej nakładem wydawnictwa Znak literanova, książce www.ru2012.pl. Już wkrótce w księgarniach!