Niemcy mordowali Żydów. A Polacy? Rabowali wszystko, co po nich zostało
”W imię najszczytniejszych haseł Boskich i ludzkich zaklinamy was rodacy, byście nie poniżali się do roli szakali” – apelowała 18 września 1942 roku redakcja „Biuletynu Informacyjnego”, czyli organu prasowego Armii Krajowej. Niewielu jej posłuchało. Mieszkańcy miast i wiosek w najlepsze korzystali z nadarzającej się okazji. Po trupach rabowali wszystko, co tylko zostało po wywiezionych z gett i wymordowanych Żydach.
Historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, doktor habilitowany Marcin Zaremba prezentuje w swojej książce pt. "Wielka Trwoga. Polska 1944 - 1947. Ludowa reakcja na kryzys" haniebną i przez lata bagatelizowaną kartę okupacyjnych dziejów Polski. Co robili zwyczajni Polacy, kiedy Niemcy bezwzględnie wywozili Żydów na rzeź?
Oczywiście niektórzy usiłowali pomagać sąsiadom o innym wyznaniu. Nawet ryzykowali własnym życiem. Znacznie więcej było jednak takich, którzy w Holokauście dostrzegli doskonałą okazję do wzbogacenia się. "Nie ulega wątpliwości, że plądrowanie pożydowskiego mienia miało zasięg opólnopolski, przeszło jak fala przez tereny Generalnego Gubernatorstwa, miało miejsce również w Małopolsce wschodniej" - podkreśla Zaremba w "Wielkiej trwodze". Przykłady można mnożyć.
AK-owski "Biuletyn Informacyjny" opisywał sytuację w Otwocku, Rembertowie i Miedzeszynie w lecie 1942 roku:
"W pamiętnym dniu likwidacji getta w Otwocku w parę godzin po tym barbarzyńskim fakcie, [ludność] w nocy zaraz zjechała furmankami i rozpoczęła grabież pozostałego mienia żydowskiego. Wywożono wszystko, co pod rękę popadło, wyłamywano drzwi i okna, półki, deski z podłóg, nie mówiąc o meblach, ubraniach i bieliźnie, które pierwsze padły ofiarą rabunku."
Podobnie wyglądała sytuacja w stołecznym getcie. Opisano ją w innym periodyku Polskiego Państwa Podziemnego - "Agencji Prasowej" (numer z 7 października 1942 roku):
"Skoro tylko opustoszały kamienice w warszawskim getto, ruszyły tam, za te upiorne mury - gromady szakali, aby kraść bez pamięci skrwawiony, trupią wonią przesiąknięty dobytek. (...) [W ślad za policjantami] idą szumowiny społeczne, plądrując i kradnąc, co się da. (...) Po ulicach Warszawy włóczą się teraz grupy wyrostków, nawet 12-14-letnich malców, którzy bez żenady handlują zrabowanymi przedmiotami. Szczególnie niepokojący jest fakt, że ogół publiczności nie reaguje na widok tej ohydy (...).
Wstyd stwierdzić, że rabunkiem mienia plamią się nie tylko maluczcy, ludzie o niskim poziomie umysłowym, ale także osobniki o znamionach, a w każdym razie z aspiracjami inteligencji (...). O podobnych wypadkach zbiorowego braku czy zaniku uczciwości i poczucia człowieczeństwa donoszą nam z różnych stron kraju."
Rzeczywiście na prowincji działo się tak samo, co potwierdzają prywatne pamiętniki z czasów okupacji. Zbigniew Klukowski, autor wspomnień zatytułowanych "Zamojszczyzna" pisał o zajściach w Szczebrzeszynie jesienią 1942 roku, bezpośrednio po eksterminacji ludności żydowskiej:
"22 października 1942 r. Mieszkania żydowskie są częściowo opieczętowane, pomimo to rabunek idzie na całego.
24 października. Wielu mieszkańców miasta bez żadnego wstydu rabowało przy tym, co się dało.
26 października. Przed wieczorem wielu mieszkańców z jeszcze większą pasją rzuciło się do rabunku."
W innych wsiach rabunek rozpoczynano, jeszcze zanim ostygły trupy pomordowanych Żydów. Niekiedy - jeszcze zanim nielicznych ocalałych wywieziono do obozów. Stąd informacje także w żydowskich pamiętnikach. Niejaka Golda Ryba z Sokołowa zapamiętała "obraz Polaków wynoszących resztki z opustoszałych i zburzonych żydowskich domów, w których leżeli zamordowani ludzie."
Gdzie indziej polscy chłopi starali się zarobić na żydowskich sąsiadach bezpośrednio przed wywózką. Za bezcen i pod przymusem odkupywali od nich cały dobytek. W "Wielkiej trwodze" można znaleźć przykłady nabywania prawie za darmo łóżek, szaf, ubrań, resztek kosztowności.
Marcin Zaremba podkreśla, że przypadki szabru i wyzysku wcale nie były odosobnione:
"Analogiczne sceny odbywały się w wielu innych miejscowościach, zwłaszcza na prowincji, tam gdzie likwidowano getta. Domy, z których zostali wypędzeni ich żydowscy właściciele, były niemal natychmiast rabowane, niszczone, niekiedy rozbierane na opał przez okoliczną polską ludność."
Czy w tej gorączce szabru chodziło o antysemityzm? O nienawiść do Żydów? Do jakiegoś stopnia pewnie tak. Ale zdecydował zupełnie inny czynnik: chęć łatwego wzbogacenia się w trudnych i niepewnych czasach. Szaber podczas okupacji dla wielu ludzi stał się sposobem życia. Rabowano wszystko i wszystkich, nie tylko Żydów.
Nawet kiedy w okolicach Bochni rozbił się samolot z polską załogą (brytyjski Liberator), okoliczni chłopi zbezcześcili ciała i zrabowali wszystko, co tylko się dało. Od zegarków, przez obrączki, po pieniądze, mundury i bieliznę. Narodowość nie miała znaczenia.
Zainteresował cię ten artykuł? Na CiekawostkachHistorycznych.pl przeczytasz również o najbardziej krwawych komendantach powojennych polskich obozów koncentracyjnych.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie prawie 150 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", “Żelaznych dam", "Dam złotego wieku" i "Epoki hipokryzji". W listopadzie 2016 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę".
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***