Niewygodne fakty o 11 września

Amerykański rząd i media nie mają wątpliwości, że za zamachami terrorystycznymi z 11 września 2001 r. na Nowy Jork i Waszyngton stoi Al-Kaida. Amerykanie już takiej pewności jednak nie mają. Winą za śmierć tysięcy rodaków obarczają tak Osamę bin Ladena, jak i George'a W. Busha. I mnożą przy tym spiskowe teorie...

11 września 2001 r., godz. 9.03: Drugi Boeing 767 wbił się w południową wieżę WTC
11 września 2001 r., godz. 9.03: Drugi Boeing 767 wbił się w południową wieżę WTCGetty Images/Flash Press Media

Coraz więcej jest także samych teorii podważających oficjalną wersję wydarzeń, podaną opinii publicznej po zakończeniu prac specjalnej komisji śledczej (National Commission on Terrorist Attacks Upon the United States, znanej także jako 9/11 Commission), która miała wyjaśnić wszelkie wątpliwości i odpowiedzieć na wszystkie niewygodne pytania. Prawda jednak jest taka, że im więcej wiadomo o zamachach, to tym więcej pojawia się pytań i spekulacji co do motywów, jak i mocodawców terrorystów.

Szukali powodu do ataku?

Nie bez znaczenia była także możliwość realizacji intratnych biznesów na Bliskim Wschodzie, która rodzina Bushów miała prowadzić w latach 90. XX wieku z... krewnymi Osamy bin Ladena.

Nie tylko zwolennicy spiskowych teorii zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że do USA wpuszczono 19 groźnych, podejrzewanych o związki z terroryzmem mężczyzn, a następnie pozwolono im, by w ciągu dwóch godzin sparaliżowali najpilniej strzeżoną przestrzeń powietrzną świata.

11 września 2001 r. okazało się, że kosztujący miliardy dolarów system szybkiego reagowania na wypadek naruszenia przestrzeni powietrznej zawiódł na całej linii. Niektórzy sądzą, że nie był to czysty przypadek. Wielokrotnie bowiem ćwiczono scenariusze, w których zakładano, że porwany samolot miał uderzyć w budynek administracji publicznej. Jedno z takich ćwiczeń przeprowadzono... 11 września 2001 r.

Bomby w WTC?

"O mój Boże, nie ma już World Trade Center":

Węszący spisek uważają, że wieże World Trade Centre nie mogły się zawalić w wyniku uderzenia w nie samolotów typu Boeing 767 oraz pożarów, które wybuchły po zapaleniu się paliwa lotniczego. Ich zdaniem, bliźniacze budynki runęły w następstwie detonacji ładunków wybuchowych rozmieszczonych na piętrach poniżej miejsc, gdzie uderzyły samoloty. Potwierdzeniem tego mają być nagrania pokazujące budynki na krótko przed zawaleniem się. Niektórzy dostrzegają na nich ledwo widoczne chmury pyłu, wyglądające jakby wyrzucone energią ładunku wybuchowego.

Budynek zawalił się sam?

Badająca rumowisko komisja z Narodowego Instytutu Standaryzacji i Technologii (National Institute of Standards and Technology - NIST) nie znalazła jednakże śladów materiałów wybuchowych. W pyle pobranym z rumowiska znaleźli je jednak niezależni badacze, próbujący rozwiązać zagadkę ataków terrorystycznych...

Departament Stanu, w opublikowanej na swojej stronie internetowej liście ośmiu najczęstszych teorii spiskowych dotyczących 11 września, twierdzi jednak, że żaden z sejsmografów rozmieszczonych w Nowym Jorku nie zarejestrował jakiegokolwiek wybuchu. Szpilki tych urządzeń poruszył się dopiero wtedy, gdy na ziemię spadły pierwsze fragmenty walącej się południowej wieży.

O podejrzanych odgłosach małych wybuchów, słyszalnych przed zawaleniem się budynków, mówili także strażacy uczestniczący w akcji ratunkowej aż do czasu, kiedy okazało się, że były to dźwięki wydawane przez... ciała, które rozbijały się o ziemię z prędkością 200 km/h. Szacuje się, że z obu wież, przed ich zawaleniem się, wyskoczyło kilkanaście osób.

Stalowy problem?

Okolice kompleksu WTC , nawet po zawaleniu się wież wybuchały pożary w pobliskich budynkach
Getty Images/Flash Press Media

Eksperci pracujący dla NIST dowiedli, że paliwo lotnicze w każdym z samolotów spalało się maksymalnie 20 minut. Wtedy temperatura ognia w miejscu katastrofy wynosiła 1000 stopni C. Po tym czasie spadła o połowę.

Tysiąc stopni to prawdziwe piekło, jednak jeszcze zbyt mało, by stopić stal. Wystarczająco dużo jednak, by zmniejszyć jej wytrzymałość... aż o 90 proc. w stosunku do właściwości posiadanych w temperaturze pokojowej. I właśnie to zaważyło, według oficjalnej wersji, o zawaleniu się konstrukcji obu budynków. Pogrzebały one łącznie 2602 osoby (razem z 147 osobami na pokładach obu maszyn). Kolejne 26 osób zostało uznanych za zaginione.

WTC popłynęło do Chin?

Wątpliwości co do prawdziwych przyczyn zawalenia się bliźniaczych wież WTC dodaje dodatkowo fakt, że 50 tys. ton stali odzyskanej z ruin trzech zniszczonych budynków Światowego Centrum Handlu sprzedano trzy miesiące po zamachach chińskiej firmie Baosteel po 120 dolarów za tonę. To o ponad 30 dolarów za tonę taniej, niż wynosiła ówczesna średnia cena stalowego złomu. Dla zwolenników spiskowych teorii nie ma lepszego potwierdzenia prawdziwości ich domysłów oraz mataczenia władz, chcących za wszelką cenę ukryć prawdziwą przyczynę katastrofy.

Samolot był, ale znikł?

No właśnie uderzył, ale niewiele z niego pozostało. Jedyne co odnaleziono, to "czarne skrzynki", nos maszyny, kawałki podwozia, oponę i nietknięty przez ogień fotel z kokpitu. Prawie wszystkie ofiary: 53 pasażerów samolotu, 6 członków załogi maszyny, 125 osób na ziemi i 5 porywaczy zidentyfikowano natomiast na podstawie badań DNA.

Tak wyglądał Pentagon, krótko po ataku:

Jak to możliwe, że maszyna o rozpiętości skrzydeł ponad 38 m zrobiła wyrwę w budynku o szerokości tylko około 23 m i oprócz pięciu ściętych latarni i lekko uszkodzonego generatora nie pozostawiła śladów na trawniku Pentagonu? Zwolennicy spiskowych teorii zagadkę wyjaśniają tę następująco: w budynek Departamentu Obrony uderzył nie samolot pasażerski lecz pocisk sterowany. Domniemania te potwierdzają niektórzy pracownicy Pentagonu, którzy zeznali, że tuż po wybuchu czuli zapach materiałów wybuchowych.

Co się wydarzyło w ciągu tej sekundy?

Pentagonu kilka chwil po uderzeniu samolotu
AFP

Bardzo dziwny jest także tor lotu samolotu. Tuż przed uderzeniem kierujący maszyną terrorysta wykonał zwrot i uderzył w, wówczas remontowaną, część budynku. Choć tym samym dłużej pozostawał w powietrzu (i strefie zakazu lotów) nie spotkało się to z żadną reakcją sił bezpieczeństwa. A między Pentagonem a bazą lotniczą Andrews jest tylko 17 km w linii prostej...

Zestrzelony, nie rozbity?

Czy lot 93 linii United Airlines rzeczywiście rozbił się na polach Shanksville?

Wbrew oficjalnej wersji zdarzeń, być może to nie pasażerowie lotu z Nowego Jorku do San Francisco postawili się terrorystom. "Spiskowcy" uważają, że maszyna, która rozbiła się na polach Shanksville w stanie Pensylwania została zestrzelona, bowiem osoby znajdujące się na jej pokładzie dowiedziały się o rządowym spisku.

Czy to prawda? Taką wersje wydarzeń ma potwierdzać fakt, że części samolotu, a zwłaszcza jeden z silników, znaleziono kilka kilometrów od miejsca, w którym znajdowały się resztki roztrzaskanego odrzutowca. Na silniku miały być widoczne natomiast typowe ślady pozostające po uderzeniu rakietą. Potwierdzałoby to hipotezę, że samolot został zestrzelony pociskiem naprowadzanym na ciepło. Amerykańskie władze utrzymują, że w pobliżu tej maszyny linii United Airlines nie było żadnej wojskowego samolotu.

Shanksville, Pensylwania: to tu rozbił się lot 93 linii United Airlines
AFP

Setki pytań, a gdzie odpowiedzi?

Przytoczone powyżej spiskowe teorie są tylko kilkoma, bardzo nielicznymi, przykładami prawdziwego oceanu podobnych im hipotez. Wielokrotnie domniemano chociażby, że o planowanych zamachach wiedziały kręgi biznesowe (podejrzane transakcje akcjami linii lotniczych American Airlines i United Airlines kilka dni przed atakami), czy chociażby rząd Izraela. Ten ostatni miał ostrzec swoich obywateli, by nie przychodzili do pracy 11 września. "Spiskowcy" twierdzą, że 4 tysiące Żydów nie pojawiło się wtedy w pracy, co może świadczy o tym, że zamach został przygotowany i przeprowadzony przez siły specjalne Izraela.

Po co terrorysta, który miał rozbić samolot, napisał testament? Zobacz:

Komisja ds. 11 września wyjaśniła, że liczba 4 tys. Izraelczyków została podana przez izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych, jako całkowita liczba obywateli tego państwa przebywających w rejonach Nowego Jorku i Waszyngtonu, gdzie doszło do aktów terroryzmu. Jak ustalono w toku śledztwa, faktycznie w zamachach zginął tylko jeden Żyd (obywatel państwa Izrael) ale żydów (wyznawców judaizmu) wśród ofiar było od 10 do 15 proc., czyli około 400 osób.

Gdzie leży prawda?

Czy spiskowe teorie mogą się okazać prawdziwe? Raczej małe są na to szanse, bowiem w znacznym stopniu takie hipotezy opierają się na przeczuciach, domysłach oraz wyrwanych z kontekstu fragmentach wypowiedzi, a nie na racjonalnej analizie faktów oraz wiarygodnym materiale dowodowym. Są popularne i bardzo trwałe w świadomości społecznej, bo w miarę prosty sposób wyjaśniają skomplikowane historie i jednocześnie pozwalają na swobodne zmienianie faktów.

Co więcej, ludziom trudno uwierzyć, że z pozoru nieistotne i błahe przyczyny mogą mieć zatrważające skutki. Tak było chociażby w przypadku zabójstwa prezydenta J.F. Kennedy'ego, kiedy jedna osoba wstrząsnęła posadami ogromnego kraju, czy śmierci księżnej Diany, która zginęła w wypadku samochodowym. W tych dwóch przypadkach, tak jak i w sprawie zamachów z 11 września, wyrosły setki spiskowych teorii. Wobec tak ogromnych i traumatycznych doświadczeń trudno ustalić bowiem jedną i niepodważalną wersję zdarzeń, która rozwiewałaby wszelkie wątpliwości wszystkich osób.

Marcin Wójcik

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas