Obalamy mity. Żydowskie rytualne mordy na chrześcijańskich dzieciach
Popularne powiedzenie mówi, że „za wszystkim stoją Żydzi”. Od wieków rzucano na Żydów oskarżenia o wszelkie możliwe zbrodnie. W znakomitej większości były to plotki i pomówienia. Oskarżeni jednak płacili za nie życiem.
Przez wieki Żydzi traktowani byli z pogardą i ukrywaną zazdrością. Byli przede wszystkim konkurencją w handlu, stąd nigdy nie cieszyli się większym szacunkiem. Ich zdolności biznesowe stanowiły punkt wyjścia dla zawiści i drwin. W końcu także do budowy wielu stereotypów. Często powtarzane były opinie, że Żydzi mieli od urodzenia śmierdzieć siarką, a Żydówki mieć nietypowo umieszczone narządy płciowe. Najpopularniejszym jednak mitem były rytualne mordy dokonywane na dzieciach.
Według legend Żydzi mieli używać ludzkiej krwi podczas obrzędów religijnych. Z tego powodu co jakiś czas mieli porywać nieżydowskie dziecko, zabijać je i spuszczać z niego krew. Pierwsze odosobnionione doniesienia na ten temat znaleźć można w pismach Demokritosa, żyjącego na przełomie V i IV w. p.n.e. Twierdził on, że Żydzi składali krwawe ofiary z pojmanych Greków. Nikt jednak nie podchwycił tych rewelacji. Temat zniknął na 1500 tysiąca lat. Wrócił wraz z rozwojem chrześcijaństwa.
Kult potrzebny od zaraz
Pierwszą ofiarą judaistycznych rytuałów miał paść William z Norwich. Około 12-letni chłopiec trudnił się handlem. Z tego powodu był częstym gościem w żydowskich domach. Już samo to rzucało na niego niepochlebne światło i stawało się powodem szykan. Spojrzenie na młodego chłopaka zmieniło się do jego śmierci w 1144 roku. Mimo wcześniejszych oskarżeń o konszachty z Żydami prawie natychmiast ogłoszono go męczennikiem i zaczęto przypisywać mu dokonywanie cudów.
Ciało Williama znaleziono w pobliżu Mousehold Heath, wielkiego kompleksu leśnego, istniejącego do dziś. Początkowo przypuszczano, że zmarł po zjedzeniu trujących grzybów, gdyż na jego ciele nie było widać śladów morderstwa. Wkrótce jednak pojawiły się plotki, mówiące o tym, że porwali go Żydzi, torturowali, a następnie zabili, porzucając ciało w lesie. Chłopi ruszyli na żydowskie domy. Przed linczem uratował ich szeryf. Wkrótce jednak za sprawą Kościoła rozpoczęły się lincze.
William de Turbeville, biskup Norwich, na gwałt potrzebował lokalnego męczennika, świętego wokół którego można byłoby zawiązać kult. Świadomie zaczął powielać plotki o okrutnych torturach, które doprowadziły do śmierci Williama. Zlecił ponadto mnichowi-skrybie Thomasowi z Monmouth napisanie dzieła "Życie i cuda Św. Williama z Norwich". Książka stała się źródłem kultu Williama, wokół którego skupili się wierni. Biskup miał swego męczennika. Na Żydów padło odium.
Wkrótce pojawiły się kolejne głośne sprawy: śmierć Hugh z Lincoln, czy Szymona z Trydentu. Jak pisze Walter Laqueur: "Razem było około 150 znanych spraw oskarżeń o mord rytualny (nie wspominając tysięcy plotek), czego rezultatem było aresztowanie i zabijanie Żydów, przede wszystkim w wiekach średnich... Niemal w każdym przypadku Żydzi byli zabijani, czasem przez wściekły tłum, czasem po torturach i procesie." Procesy zaczęły się odbywać we Francji, Niemczech, Hiszpanii, Czechach. Wkrótce moda na nie dotarła i do Polski.
Nie dzieci a złoto
Pierwsze w Polsce doniesienie o linczu na Żydach w związku z oskarżeniami o mord rytualny miały miejsce w 1407 roku, choć istnieją dowody, że i wcześniej pojawiały się takie zarzuty. Musiały one jedna być błahe, gdyż nie wywołały takich reakcji, jak wydarzenia w Krakowie.
Jak pisze Jacek Wijaczka: "W marcu 1407 r. kanonik wiślicki ks. Budek ogłosił w Krakowie z ambony, jakoby Żydzi zamordowali chłopca chrześcijańskiego oraz rzucali kamieniami w księdza idącego z ostatnim namaszczeniem do chorego. Mieszczaństwo krakowskie, przeważ- nie niemieckiego pochodzenia, rzuciło się na Żydów i jakąś ich część wymordowało. Bronili ich wprawdzie starosta krakowski Klemens z Moskorzowa i burgrabia krakowski Świętosław Litwos, ale nie na wiele się to zdało."
Żydzi próbowali się schronić w kościele św. Anny. Wbiegli na wieżę, do której zaryglowali wejście. Na nic jednak im się to zdało. Mieszczanie podpalili kościół zmuszając uciekinierów do poddania się. Nie znaczyło to, że Żydzi uratowali życie. Ci, którzy nie zgodzili się przyjąć chrztu zostali zamordowani.
W tym czasie, jak pisze Jan Długosz: "Ogromne bogactwa w postaci kosztowności i ruchomości, znalezione w domach żydowskich uległy rozgrabieniu. Wzbogaciło się nimi wielu chrześcijan, powiększył się znacznie ich stan posiadania. A kiedy bunt ucichł, w domach żydowskich znajdowano wiele skarbów ukrywanych w piasku albo w dołach kloacznych"
Na wieść o pogromie król Władysław Jagiełło podjął bardzo radykalne działania. Do odpowiedzialności pociągnął rajców miejskich. Nakazał zdeponowanie zagrabionego złota w skarbcu grodzkim, aż do zakończenia śledztwa. Niestety nie wiadomo jak się ono skończyło.
Jak dalej pisze Wijaczka: "W znacznym stopniu do rozpowszechnienia tych pogłosek przyczyniło się duchowieństwo, z wędrownymi kaznodziejami na czele. Wśród tych ostatnich szczególną rolę odegrał Jan Kapistran, który swoimi kazaniami przyczynił się do wybuchu pogromów antyżydowskich w Niemczech, Czechach i na Śląsku."
Kaznodzieja śmierci
Jan Kapistran przybył do Krakowa wiele lat po opisywanym pogromie. Jednak jego działalność jako kaznodziei doprowadziła do licznych linczów i morderstw. W tym także w Krakowie.
Przyszły święty pierwotnie był żonaty i piastował różne funkcje w magistracie Perugii. Słynął z twardej ręki i brutalnych metod. Władysław Andegaweński doceniał jego twardą ręką. Mianował Jana gubernatorem i a następnie ambasadorem podczas sporu miasta z Sigismondem Pandolfim Malatestą. Podczas prowadzenia rozmów pokojowych Jan został aresztowany. W celi więziennej przeszedł metamorfozę. Oddalił swoją żonę i postanowił zostać księdzem.
Po wstąpieniu do zakonu benedyktynów i otrzymaniu święceń, ruszył w drogę by nauczać. Począwszy od 1420 roku głosił kazania na całym Półwyspie Apenińskim, w Niemczech, Bawarii, Czechach, na Węgrzech, w Chorwacji, na Śląsku i w Polsce. Zyskiwał ogromną popularność. Źródła twierdzą, że słuchało go często ponad 100 tysięcy wiernych. Miał u nich wielki posłuch. Co w związku z jego antysemickimi poglądami często prowadziło do tragedii.
Norman Davies pisze: "Między 14 lutego a 27 kwietnia 1453 roku Kapistran przebywał we Wrocławiu jako ‘inkwizytor generalny’." W mieście wygłaszał kilka kazań dziennie. Były one tłumaczone na niemiecki i czeski (Polaków we Wrocławiu wówczas bardzo ciężko było spotkać). Jak można przeczytać: "Jego kazania porywały ludzi do tego stopnia, że 22 lutego na Placu Solnym mieszczanie spalili na stosie takie zbytki jak lustra, maski, kości, karty do gry i szachy."
Palenia luster i szachów mieszkańcom było jednak mało. Pod wpływem oskarżeń rzucanych przez Jana Kapistrana z ambony na stosie ustawionym na Placu Solnym spłonęło 41 wrocławskich Żydów, a pozostałych wygnano z miasta.
W 1453 roku na zaproszenie biskupa Zbigniewa Oleśnickiego i króla Kazimierza IV Jagiellończyka, kaznodzieja przybył do Krakowa. W wyniku jego kazań doszło do kolejnych wystąpień antyżydowskich.
Jan Kapistran padł ofiarą zarazy w 1456 roku podczas wyprawy przeciwko muzułmanom, którą zainicjował papież Kalikst III. 4 czerwca 1724 za pontyfikatu Benedykta XIII został uznanym świętym Kościoła Katolickiego i patronem prawników.
Prześladowania w Polsce
Jak pisze Hanna Węgrzynek, duży wpływ na wiarę w żydowskie mordy rytualne miał "Żywot świętych" Piotra Skargi, który zamieścił obszerny opis śmierci Szymona z Trydentu, oskarżając o tę zbrodnię Żydów. Z opinią Kościoła często walczyła władza świecka.
W 1531 roku król Zygmunt Stary wydał edykt, w którym zabronił oskarżać Żydów o morderstwa rytualne i znieważanie chrześcijaństwa. Podobny nakaz wydał papież Paweł III. Nie powstrzymało to jednak polskiego duchowieństwa przez głoszeniem z ambony kolejnych oszczerstw.
Już 7 lat po wydaniu bulli, w 1547 roku w Rawie dwóch Żydów oskarżono o mord rytualny. Dowodami ich winy miało być to, że ciało dziecka znaleziono w dzień Paschy niedaleko żydowskiej dzielnicy. Oskarżeni Mojżesz i Abraham na torturach przyznali się do winy. Obaj zostali spaleni na stosie. Pozostałych Żydów wygnano z miasta, a ich własność rozgrabiono.
Proces w Rawie był impulsem dla kolejnych: w Kłodawie, Kcyni, Bielsku, Rososzu i Łęczycy. Wszędzie tam po zeznaniach wydobytych na torturach, oskarżonych palono na stosie, ich współwyznawców wyganiano z miasta i rozkradano ich dobra.
Z antysemickimi rozruchami starał się walczyć król. Jak pisze Wijaczka: "W lipcu 1576 r. król Stefan Batory wydał edykt, związany z oskarżeniem Żydów o zamordowanie dziecka szlacheckiego stanu, syna Studzieńskiego z ziemi gostyńskiej. Król stwierdził, że kierowane przeciwko Żydom zarzuty o mordowanie dzieci i bezczeszczenie hostii są bezpodstawne i groził surowymi karami osobom, które w przyszłości wystąpią z tego rodzaju nieuzasadnionymi oskarżeniami."
Było to związane z brutalnością biskupa Kajetana Sołtyka, który polecił uwięzić 31 Żydów i 2 Żydówki. Sześciu oskarżonych skazano na śmierć poprzez darcie pasów i ćwiartowanie, sześciu innych jedynie na ćwiartowanie, a jeden, który zgodził się na przyjęcie chrztu wraz z rodziną, miał zostać ścięty. 11 pozostałych uniewinniono po królewskiej interwencji.
Wiara większa niż wiedza
Do procesów i linczów dochodziło później jeszcze wielokrotnie. Miały one miejsce m.in. w Kłodawie, Płocku, Olkuszu. Dość regularnie w Sochaczewie i Sandomierzu, gdzie Żydzi stanowili większość mieszkańców. Żadne z tych oskarżeń nie przyniosło dowodów na winę Żydów. Bardziej ufano wierze w ich niecne uczynki, niż w przedstawiane fakty.
Tak, jak miało to miejsce w 1919 roku w Strzyżowie na Podkarpaciu, gdzie miejscowych Żydów oskarżono o próbę rytualnego mordu na dziewczynie. Policyjne dochodzenie wyjaśniło, że nie została porwana i nikt nie chciał z dziewczyny upuścić krwi. W rzeczywistości obawiała się ona powiedzieć rodzicom, gdzie spędziła noc. Nie przeszkodziło to jednak mieszkańcom w splądrowaniu żydowskich sklepów i mieszkań.
Wiara w to, że Żydzi mordują dzieci była tak silna, że oba polskie powojenne pogromy: na krakowskim Kazimierzu w sierpniu 1945 roku i w Kielcach niespełna rok później, miały swoją genezę w wierze w rytualne mordy.
W kolejnych latach mit nadal był żywy, ale już nie tak mocno. Jak piszą w swojej pracy "Wiara w mord rytualny we współczesnej Polsce" Michał Bilewicz i Agnieszka Haska:
"Legenda mordu rytualnego była dwukrotnie przedmiotem ogólnopolskich badań sondażowych prowadzonych przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami - w 2009 i 2011 roku. Celem tych badań było rozpoznanie, czy w Polsce nadal rozpowszechnione są przekonania o tym, że Żydzi porywają chrześcijańskie dzieci. (...)
Wyniki badania pokazują, że wiara w mord rytualny jest stosunkowo mało rozpowszechniona w Polsce. Ponad jedna trzecia osób badanych odmówiła odpowiedzi na to pytanie, kolejna jedna trzecia zdecydowanie nie zgodziła się, że porwania chrześcijańskich dzieci przez Żydów miały miejsce. Około 10% osób badanych wybrało odpowiedzi pozytywne, a jedynie 2,9% zdecydowanie zgadzało się, że Żydzi porywali chrześcijańskie dzieci."
Naukowcy zaobserwowali wówczas, że wiara w mord rytualny szczególnie silna jest na tzw. ścianie wschodniej, wśród osób szczególnie wierzących o niższym wykształceniu. Większość osób odmawiało jednak wzięcia udziału w badaniu. W pytaniu "W przeszłości zarzucano Żydom porywanie chrześcijańskich dzieci. Czy uważa Pan/Pani, że porwania takie miały miejsce?" aż 56 procent respondentów odmówiła odpowiedzi, albo nie miała własnego zdania na ten temat.
Przez wieki Żydzi byli oskarżani o zbrodnie, których nie popełnili. Mimo przekonujących dowodów o niewinności Żydów i ekonomicznym, a nie kryminalnym podłożu procesów, obecnie nadal przez wiele środowisk, w tym kościelnych, powielane są twierdzenia, że "za wszystkim stoją Żydzi". Coraz częściej jednak mity upadają pod ciężarem faktów.
Źródła:
Zenon Guldon, Jacek Wijaczka: Procesy o mordy rytualne w Polsce w XVI-XVIII wieku. Kielce: DCF, 1995
Jacek Wijaczka: Oskarżenia i procesy o mordy rytualne w Polsce w epoce nowożytnej. Odpis artykułu w posiadaniu autora
Raport Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW: Wiara w mord rytualny we współczesnej Polsce, red. Michał Bilewicz, Agnieszka Haska
Łukasz Kępski, Posądzenia o mordy rytualne i profanacje hostii w Polsce XVI-XVIII w. Odpis artykułu w posiadaniu autora
Norman Davies, Roger Moorthouse, Mikrokosmos, 2002
Hanna Węgrzynek: "Czarna legenda" Żydów: Procesy o rzekome mordy rytualne w dawnej Polsce. Warszawa: Bellona, 1995