Te obrazy ze słynnej katedry nie przedstawiają Chrystusa
Według nowej interpretacji polskiej badaczki, malowidła z ze słynnej średniowiecznej katedry w Egipcie nie przedstawiają Chrystusa ani apostołów. Mogło być na nich widoczne dzieciństwo Marii.
W latach 60. XX w. rząd Egiptu postanowił wybudować Wielką Tamę w Asuanie. Miała przegrodzić i spiętrzyć wody Nilu. Celem było uregulowanie poziomu wody w rzece poniżej Asuanu, zmniejszenie negatywnych skutków powodzi i susz. Zamontowana na zaporze elektrownia umożliwiła produkcję znacznej ilości energii, zaś utworzenie sztucznego Jeziora Nasera pozwoliło na rozwój rybołówstwa w obrębie zbiornika.
Spiętrzenie wód wiązało się z zalaniem wielu okolicznych terenów. W tym przypadku oznaczało to utratę wielu zabytków starożytnego Egiptu. Po protestach archeologów UNESCO rozpoczęło w 1960 r. operację ratowania cennych pozostałości. Wzięli w niej udział naukowcy z dwudziestu sześciu krajów. Polski zespół kierowany przez prof. Kazimierza Michałowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego rozpoczął prace na stanowisku w Faras (Pachoras).
Faras było stolicą Nobadii, jednego z trzech średniowiecznych królestw nubijskich obejmujących południową część Egiptu i północny Sudan. Zostały one schrystianizowane w wyniku misji, które wyruszyły w VI w. z Konstantynopola.
Polskie odkrycia w zalanej przez Jezioro Nasera katedrze
Polacy pracujący w Faras odkryli chrześcijańską katedrę z 169 malowidłami ściennymi wykonanymi techniką tempery na suchym tynku. Część z nich została zdjęta ze ścian i trafiła do muzeum w Chartumie, część zaś do Galerii Faras w Muzeum Narodowym w Warszawie. Do dziś stanowią unikalną w skali światowej ekspozycję chrześcijańskiej sztuki średniowiecznej z terenów Afryki. Nie wszystkie udało się w ten sposób ocalić. – Część malowideł Katedry w Faras, około jednej trzeciej, zachowana była w tak złym stanie, że nie mogły być zdjęte ze ścian. Udokumentowano je w postaci zdjęć – powiedziała PAP dr Magdalena Łaptaś z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Pełny katalog wszystkich malowideł został opublikowany w 2017 r. przez zespół badaczy pod kierownictwem prof. Stefana Jakobielskiego, jednego z pionierów badań w Nubii i uczestnika wykopalisk w Faras. Wśród nich były dwa malowidła umieszczone pierwotnie przy północnym wejściu do katedry. Datowano je na VIII-IX wiek. Choć w katalogu opisano je jako sceny niezidentyfikowane, to istniały różne ich interpretacje.
- Początkowo badacze określali te malowidła jako przedstawienia apostołów. Potem jedną z tych scen prof. Stefan Jakobielski określił, jako postać Chrystusa nauczającego w świątyni, ponieważ scena ukazuje wyższą i niższą postać idącą obok siebie, jakby osobę dorosłą i dziecko. Postać niższa wyciąga rękę przed siebie - opisała dr Łaptaś.
Jedno z malowideł nie przedstawia Chrystusa. Badaczka zwróciła uwagę na jeden szczegół
Jedno z malowideł przedstawia postać siedzącą na tronie z wyciągniętymi przed siebie rękami. Jedni badacze widzieli w przedstawieniu postać Poncjusza Piłata, inni scenę związaną ze Zmartwychwstaniem. - Jeden szczegół, choć odnotowany, nie zwrócił uwagi badaczy, a dla mnie jest bardzo istotny. Te osoby z pierwszej sceny: mniejsza i większa, idące przed siebie, mają nakryte głowy. To albo czepce, albo raczej maforiony, czyli chusty zakrywające głowę i ramiona. Taki element stroju jest typowy dla postaci kobiecych - zauważyła dr Łaptaś.
Takim maforionem ma zakryte włosy np. św. Anna z Faras, której malowidło przechowywane jest w Warszawie. Badaczka zwraca uwagę, że nawet w Pierwszym Liście do Koryntian jest zalecenie, aby kobiety podczas modlitwy zasłaniały głowy. Według jej interpretacji pierwsza scena może przedstawiać "Prezentację Marii w świątyni". Argumentuje, że ten motyw nawiązuje do apokryfów, w których jest opis dzieciństwa Marii.
- Autor opisywał, że mając trzy lata Maria została przez rodziców przekazana do świątyni. Ta scena uwieczniana była często w malarstwie bizantyjskim, gdyż przedstawiała jedno ze świąt kościelnych. To typowy schemat kompozycji, w którym Maria idzie obok swoich rodziców (...) w kierunku kapłana Zachariasza, który wyciąga do niej ręce, przyjmując ją w tej świątyni - wskazała badaczka.
Druga scena może z kolei przedstawiać Marię karmioną przez anioła w świątyni. Jest wiele przedstawień bizantyjskich, w których wyciąga ręce do archanioła, który podaje jej pokarm. Te dwie sceny są często ukazywane razem, czego przykładem jest m.in. plakietka z kości słoniowej z X w. przechowywana w Berlinie.
Również obecność tronu jest łatwa do wytłumaczenia. Pisma wczesnych ojców Kościoła określają Marię jako Mater Ecclesiae, czyli Matka Kościoła. Po soborze efeskim w V w. nadano jej tytuł Theotokos, czyli Matki Bożej i zaczęto przedstawiać z regaliami, czyli oznakami i symbolami władzy królewskiej, np. z koroną.
Tę interpretację może potwierdzać samo usytuowanie malowideł przy północnym wejściu do Katedry w Faras. To właśnie tam znajdowało się dużo obrazów poświęconych kobietom. Być może była to wydzielona dla nich część obiektu sakralnego. Wpisuje się ona także w program ikonograficzny świątyni. - Od wejścia północnego droga wiernych wiodła do apsydy, gdzie też była ukazana Maria, której dedykowana była Katedra w Faras - wskazała rozmówczyni PAP.
Wyniki badań zostały opisane w artykule "The oldest scene of the Entrance of the Virgin Mary into the Temple? A new identification of a wall painting from the Faras Cathedral" w 33 numerze Polish Archaeology in the Mediterranean.
Źródło: Nauka w Polsce