Orlando Bloom "oczyścił" krew z mikroplastiku. Eksperci: To ściema
Hollywoodzki aktor Orlando Bloom postanowił zawalczyć z problemem, który dotyczy nas wszystkich - mikroplastikiem krążącym w ludzkim ciele. Gwiazdor "Piratów z Karaibów" ogłosił, że poddał się specjalistycznemu zabiegowi, który miał oczyścić jego krew. Chodzi o aferezę, procedurę stosowaną w leczeniu niektórych chorób autoimmunologicznych, ale ostatnio coraz częściej przedstawianą jako "detoks" z plastiku. Jest tylko jeden problem…

Afereza to procedura medyczna polegająca na pobraniu krwi, usunięciu z niej konkretnego składnika (osocza, krwinek białych, czerwonych lub innych elementów morfotycznych) i przetoczeniu z powrotem do organizmu. Stosuje się ją przy pobieraniu materiału przeszczepowego, leczeniu chorób autoimmunologicznych, nadpłytkowości czy chorób krwi. Orlando Bloom użył jej jednak w zupełnie innym celu, a mianowicie pozbycia się z krwi mikroplastiku.
Mikroplastik w organizmie
Tyle że nauka nie potwierdza jej skuteczności w tym zakresie, o czym dowiadujemy się z nowej publikacji prof. Rosy Busquets z Uniwersytetu Kingston oraz prof. Luizy C. Campos z University College London (UCL). Owszem, zanieczyszczenie mikroplastikiem jest wszędobylskie, bo drobiny plastiku o wielkości poniżej 5 mm znajdowane są w wodzie, powietrzu, glebie, żywności, a nawet w ludzkich tkankach i szacuje się, że przeciętny dorosły może spożywać nawet 883 cząsteczki mikroplastiku dziennie.
To mniej niż gram, ale skutki długotrwałej ekspozycji są nieznane. Dotychczasowe badania nie wykazały bezpośredniego związku między obecnością mikroplastiku w organizmie a konkretnymi chorobami, ale istnieją wstępne dowody na to, że może on powodować stany zapalne, uszkodzenia DNA oraz zmiany w układzie krążenia, co może być potencjalnym czynnikiem ryzyka nowotworów. Nie mamy za to żadnych dowodów na skuteczność metody oczyszczania organizmu z tych zanieczyszczeń stosowanej przez gwiazdy, w tym wspomnianego Orlando Blooma.
Zanieczyszcza, zamiast oczyszczać?
Bo nawet jeśli logiczne wydaje się, że mikroplastik można po prostu odcedzić z krwi (zupełnie jak makaron z wody), jak pokazują najnowsze badania prowadzone przez naukowców zajmujących się dializoterapią, to tylko złudne wrażenie. Co więcej, dializa i afereza opierają się na układach z tworzyw sztucznych, tzn. plastikowych rurkach, membranach czy filtrach. Te elementy, pod wpływem ciśnienia i użytkowania, same mogą uwalniać mikroplastik do krwiobiegu pacjenta!
Zamiast oczyszczać, możemy więc… wprowadzać do organizmu kolejne zanieczyszczenia. To ironiczne, ale bardzo realne zagrożenie i argument za ostrożnością wobec niesprawdzonych "terapii detoksykujących". Mówiąc krótko, zamiast szukać sposobów na "czyszczenie" krwi z plastiku, lepiej byłoby znaleźć sposób na to, by się tam nie dostawał.