Ten okręt podwodny wyprzedzał czas. Miał dowodzić Polak, zablokowała go Rosja

Miał 70 metrów, a zatem nieco więcej tyle niż klasyczny niemiecki U-boot klasy VIIC z czasów drugiej wojny światowej i nieco mniej niż polskie okręty podwodne "Wilk", "Ryś" czy "Żbik". Zanurzał się na nieprawdopodobne głębokości, szybkością dorównywał obecnym atomowym okrętom podwodnym, a jego napęd wyprzedzał epokę o ponad 100 lat. Tym cackiem miał dowodzić Polak, ale twórca okrętu Jules Verne musiał się z tego pomysłu wycofać po ostrej interwencji Rosjan.

Nautilusy żyją w oceanach do dzisiaj. To inaczej łodziki, prastare głowonogi znane już od kambru, czyli okresu sprzed ponad 500 milionów lat. Dzisiaj w wodach świata nie zostało już wiele łodzików, nazywanych żywymi skamieniałościami. Mają dwie pary skrzeli i mocną, cenną muszlę. Cenną, gdyż poszukuje się jej do wyrobu wielu ozdobnych przedmiotów. Te łodziki to niestrudzeni wędrowcy oceanów, przypominający nam, że życie w nich trwa od milionów lat.

Ale nautulus to także pływak po łacinie. Ktoś, kto stworzony jest do życia w wodzie.

Reklama

Kapitan Nemo początkowo do takiego życia stworzony nie był. Życie wymusiło jednak na nim porzucenie lądu i udanie się na morską emigrację wraz z załoga okrętu podwodnego "Nautilus". Emigrację długą, bo trwającą niemal dekadę, w trakcie której nowoczesny okręt podwodny zwodowany w 1859 roku pływał po wszystkich morzach i oceanach świata, na których topił statki, zwłaszcza brytyjskie. 

Jako pierwszy w dziejach prowadził coś, co potem nazwano nieograniczoną wojną podwodną.

Kapitan Nemo (czyli Nikt) - jak się nazywał - nie miał skrupułów. Posyłał na dno każdego, kto nawinął mu się przed dziób okrętu. Topił zawzięcie i bez litości, gdyż się mścił. Taką rolę wymyślił mu twórca niesamowitego okrętu i jego załogi, francuski pisarz Jules Verne w książce "20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi" i potem w "Tajemniczej wyspie". 

Jules Verne przewidywał przyszłość na łamach książek

Jules Verne był twórcą literatury, którą określa się jako fantastykę naukową. Literatury wyprzedzającej epokę, przewidującej i opisującej przyszłość albo teraźniejszość alternatywną. Literaturę fikcyjną, ale oparta na współczesnych i możliwych przyszłych osiągnięciach naukowych i wynalazkach. Rodzaj wehikułu czasu spod pióra. W wypadku Verne'a mówi się o tym, że trafnie przewidział wiele możliwych kroków ludzkości, łącznie z wyprawami kosmicznymi i lotem na Księżyc, nowymi sposobami transportu, komunikacji i poznawania świata, wreszcie militariami. Jego okręt podwodny "Nautilus" dowodzony przez kapitana Nemo to jedno z największych osiągnięć naukowych i technologicznych ludzkości w XIX wieku, mimo iż tylko na papierze.

To jednak, jak obmyślił ów okręt francuski pisarz było imponujące. "Nautilus" miał podwójny kadłub z dwoma warstwami przekazującymi sobie ciśnienie hydrostatyczne, o ogromnej wytrzymałości, który pozwalał na właściwie nieograniczone zanurzanie się. Jules Verne określił limit na 16 tysięcy metrów, ale przecież takich głębokości na Ziemi nie ma. Najgłębszy Rów Mariański sięga bez mała 11 tysięcy metrów. Na dodatek okręt był niezwykle szybki. Rozwijał 24 węzły. Dla porównania - atomowe okręty podwodne typu Los Angeles osiągają 25 węzłów na powierzchni morza. Nowsze okręty typu Virginia płyną tak szybko pod wodą. Rosyjski okręt podwodny "Kursk", który poszedł na dno na Morzu Barentsa w 2000 roku w zanurzeniu płynął z szybkością 32 węzłów, a na powierzchni był dwukrotnie wolniejszy.

"Nautilus" nie dysponował peryskopem, chociaż w 1854 roku Francuz Marie Davey opracował projekt tuby obserwacyjnej dla okrętów podwodnych, zawierającą dwa lustra umiejscowione jedno nad drugim, pod kątem 45 stopni względem siebie. W okręcie kapitana Nemo istniało inne, nowatorskie rozwiązanie - soczewkowe szyby ze szkła o grubości 21 cm, odporne na zgniatanie. Jego pole obserwacyjne było zatem szersze.

Baterie sodowe - one miały dopiero nadejść

Największym nowatorstwem okazywał się napęd - w pełni elektryczny, dzięki któremu w połączeniu z obszernymi zbiornikami na powietrze okręt przebywał w zanurzeniu przez tydzień. To był pomysł na rodzaj energetycznego perpetuum mobile, odcinającego łódź podwodną od powierzchni i konieczności wynurzania się. Perpetuum mobile, jakie zapewniły dopiero reaktory atomowe okrętów podwodnych po drugiej wojnie światowej. Jules Verne sięgnął po przyszłościowe rozwiązanie, jakim były akumulatory sodowe. One wytwarzały energię, która następnie na wał śrubowy przenosił system dźwigni i kół zębatych za pomocą elektromagnesów. Pisarz po przestudiowaniu badań fizyków nad bateriami i elektromagnesami uznał, że to teoretycznie możliwe. Nie mógł wiedzieć, że baterie sodowe zostaną stworzone dopiero za 120 lat, w latach osiemdziesiątych XX wieku i zastosowane jako napęd np. w niektórych samochodach. Że staną si potencjalną, tańszą alternatywą dla powszechnie stosowanego akumulatora litowo-jonowego.

Okręt nie miał też torped ani broni artyleryjskiej. Nemo zastosował inne rozwiązanie - był to stalowy szpikulec z przodu kadłuba, który działał jak taran dziurawiący poszycie statków. W połowie XIX wieku były one budowane z drewna, ewentualnie wzmocnionego stalą, więc uderzający w nie okręt podwodny rozrywał kadłub. A przy okazji "Nautilus" był postrzegany przez atakowanych marynarzy jako rodzaj wodnej bestii, może morskiego potwora podobnego do narwala czy wielkiego wieloryba, który krążył po świecie, szukając celu niczym Moby Dick. kształt jednostki udający morskie zwierzę do tego zmierzał. To stwarzało mity, a one potęgowały lęk. Nemo właśnie o to chodziło, o to by Brytyjczycy i ich sojusznicy się bali.

Bogaty kapitan zainwestował w jego budowę co najmniej 2 miliony franków. Cacko powstawało w wielkiej tajemnicy. Każda część zamówiona została w innej stoczni, w innym kraju. We Francji powstał kil, śruby wykute zostały w Glasgow, wał śruby stworzono w Londynie, a stalowe blachy na kadłub przybyły z w Liverpoolu. Niemieckie zakłady Kruppa dostarczyły maszyn, zbiorniki balastowe odlano w Paryżu, a instrumenty zapewnili bracia Heart w Nowym Jorku. Misterna układanka, która nie pozwalała zorientować się, że z tych części ktoś, gdzieś na bezludnej wyspie składa okręt podwodny. Broń, jakiej nie było.

Te broń Nemo wymierzył głównie w Brytyjczyków, których nienawidził. Jako książę Dakkar i syn hinduskiego radży Bundelkundu stracił swoich bliskich w powstaniu sipajów w Indiach. Sipajowie byli indyjską piechotą w służbie brytyjskiej. Zbuntowali się w 1857 roku, gdy Brytyjczycy ignorowali ich, ich obyczaje i zasady. Lekceważyli wierzenia,  struktury kastowe, zmuszali do używania krowiego tłuszczu w karabinach. Bunt został krwawo stłumiony, z pacyfikacją wiosek i rzeziami. 

Po tym koszmarze książę Dakkar ruszył na morze, zamówił części do okrętu, zmienił imię na Nemo i rozpoczął swą morską, technologiczną zemstę. Trwała ona długo, aż do zestarzenia się załogi i jego samego i wreszcie pogrzebania okrętu w marcu 1869 roku przez wybuchający wulkan.

Nie denerwujmy Rosji. To nie może być Polak

Zemsta Hindusa zwanego Nemo na Brytyjczykach była świeżym pomysłem Julesa Verne'a, przez który musiał on mocno zmodyfikować swe "20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi". Pierwotnie bowiem w tajemniczym Nemo widział nie Hindusa, ale Polaka. Polski mściciel miał być emigrantem po upadku powstania styczniowego w Polsce, a celem jego zemsty - zaborcy, zwłaszcza Rosjanie. Zesłany na Syberię polski powstaniec miał zbiec z tajgi i wraz z polskimi przyjaciółmi zbudować okręt podwodny, by topić Rosjan. Taka wersja zachowała się w rękopisie książki, ale musiała zostać zmieniona po rosyjskiej interwencji. Według innej teorii, zmiana była efektem autocenzury wydawcy. Pierre-Jules Hetzel uznał, że tak będzie lepiej w czasie delikatnej budowy stosunków Francji z Rosją, jej nowym sojusznikiem. Nie chciał rozgniewać ani rosyjskiego cara, ani władz francuskich.

Nemo przestał więc być Polakiem, a stał się Hindusem celującym nie w Rosjan, a Anglików. Jules Verne zachował jednak resztki pierwotnego pomysłu, który powstał w jego głowie pod wpływem wrażenia, jakie wywarło na nim powstanie styczniowe, jego los i los Polaków. Ten ślad wisi w kajucie kapitana Nemo na pokładzie niesamowitego "Nautilusa".

To portret Tadeusza Kościuszki wiszący tam obok portretów George'a Washingtona i Abrahama Lincolna.

Sto lat później, w sierpniu 1958 roku pierwszy w dziejach amerykański okręt podwodny o napędzie atomowym i zarazem pierwszy okręt podwodny, który mógł się zanurzać dowolnie długo i przemierzać cały świat, przepłynął pod lodami bieguna północnego. Pokonał Arktykę pod wodą, pokazując nadzwyczajne możliwości tej nowej broni. To był początek nowej ery zbrojeń, ery okrętów podwodnych. Ten amerykański okręt nazywał się USS "Nautilus".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: okręt podwodny | nemo | akumulator
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy