Były dyrektor wyszukiwarki Yandex namawia pracowników do buntu

Lev Gershenzon swego czasu spędził wiele lat awansując w hierarchii Yandeksu, największej rosyjskiej wyszukiwarki internetowej. Dla dawnych kolegów ma tylko jedną radę: „odejdźcie”.

Lev Gershenzon spędził ponad 6 lat w Yandeksie. Według jego profilu na LinkedInie, kilkukrotnie przemieszczał się w strukturach firmy. W 2005 roku zaczął tam pracę jako project manager. Po trzech latach został dyrektorem działu informacji, gdzie jego zadaniem było stworzenie w pełni automatycznego serwisu informacyjnego. To między innymi dzięki jego pracy Yandex stał się największym źródłem informacji dla internautów w Rosji i największym generatorem ruchu dla rosyjskich serwisów informacyjnych. Swoją przygodę z firmą zakończył w 2012 roku na stanowisku dyrektora departamentu lingwistyki.

Reklama

Chociaż Lev Gershenzon już od lat nie jest powiązany z wyszukiwarką Yandex, najwidoczniej nadal czuje się odpowiedzialny za swoje dzieło. Serwis informacyjny, nad którym tyle pracował ukrywa przed Rosjanami informacje dotyczące wojny.

Gdy światowe media trąbią o wojnie na prawo i lewo, serwisy zasypują internautów masą informacji o kolejnych ruchach wojsk, liczbach ofiar, uzbrojeniu żołnierzy, rosyjska strona robi, co w jej mocy, by obywatele Rosji wiedzieli o tym jak najmniej.

Brak informacji na dany temat może być równie szkodliwy, co sianie nieprawdziwych wiadomości. Były dyrektor Yandeksu zauważa, że przez celowe unikanie newsów o wojnie sprawia, że znaczna część ludności rosyjskiej może uwierzyć, że nie ma wojny, a to jest jej podstawą i siłą napędową.

Lev Gershenzon zaapelował również do dawnych kolegów i pracowników wyszukiwarki Yandex. Napisał, że jeszcze nie jest za późno, aby zakończyć swój udział w tej "okropnej zbrodni". Wskazuje, że jeżeli nic nie są w stanie zmienić w działaniach firmy, to powinni z niej odejść. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Yandex | Rosja | Ukraina | wojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy