"Czas na cenzurę internetu"
Sprzedaż muzyki online rośnie ale wciąż zbyt wolno, aby zrekompensować spadek sprzedaży płyt i zadowolić Międzynarodową Federację Przemysłu Muzycznego (IFPI).
Wzrost o 40 proc. to za mało
Przyjrzyjmy się wynikom przedstawionym w raporcie. Sprzedaż muzyki online na całym świecie osiągnęła wartość 2,9 mld USD, a to oznacza wzrost o "jedyne" 40 proc. w stosunku do roku 2006. Najbardziej popularne było kupowanie pojedynczych utworów.
Sprzedaż muzyki w postaci cyfrowej stanowi obecnie 15 proc. całego rynku muzycznego. Najlepiej pod tym względem wypada USA, gdzie przychody z muzyki online stanowią trzecią część całych przychodów wytwórni.
Obecnie na świecie działa około 500 legalnych serwisów z muzyką online, oferujących 6 mln utworów. Przemysł muzyczny jest generalnie jedną z tych gałęzi przemysłu rozrywkowego, która najlepiej wykorzystuje możliwość sprzedaży online. Jedynie dostawcy gier komputerowych sprzedają przez internet większy odsetek swoich produktów.
Mimo to - według IFPI - w roku 2007 stosunek utworów pobranych nielegalnie do tych kupionych w sklepach online wynosił 20:1. Oznacza to, że nielegalnie wymieniono miliony utworów. W raporcie czytamy również, że wzrost na rynku muzyki online był hamowany przez brak interoperacyjności usług i urządzeń (nie da się ukryć, że chodzi tu o DRM).
W raporcie IFPI obala również mit dotyczący różnorodności treści w sieciach. P2P. Federacja podaje, że iTunes (legalny sklep z muzyką) oferuje większy wybór utworów niż Limewire. Niestety organizacja pomija fakt, że iTunes nie jest dostępny we wszystkich krajach i nie wszystkie sklepy oferują tak dużo utworów bez DRM.
Teraz jest czas na cenzurę!
Prezentując powyższe liczy IFPI stara się przekonać, że właśnie teraz jest dobry czas na prowadzenie rozmów o "odpowiedzialności dostawców usług internetowych". Wydaje się jednak, że impulsem do wyczucia tego specjalnego momentu są nie tyle liczby w raporcie, ile wsparcie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego dla podpisanego w zeszłym roku Memorandum of Understanding.
W dokumencie podpisanym w Paryżu 23 listopada przez producentów muzyki, filmów, dostawców internetu i osoby publiczne, wszystkie strony zobowiązały się do walki z internetowym piractwem. Zawarty w dokumencie plan zakłada utworzenie niezależnej organizacji rządowej, która będzie poszukiwać piratów i odłączać ich od internetu. Wytwórnie filmowe w zamian za to zobowiązały się do szybszego wydawania filmów na DVD, a firmy z branży muzycznej obiecały wspierać sprzedaż plików muzycznych bez zabezpieczeń DRM.
IFPI prowadząc swoją kampanię na rzecz podobnych rozwiązań wciąż mówi o potrzebie postępu i wzrostu sprzedaży pomijając jednak fakt, że "postęp" w sferze muzyki online może następować poza wielkim przemysłem muzycznym. W dzisiejszych czasach o wiele łatwiej jest o muzykę niezależną, którą można pobrać z różnych, legalnych serwisów. Dodatkowo twórcy zaczynają eksperymentować ze sprzedawaniem swoich dzieł bezpośrednio do fanów. Oznacza to, że rozrasta się nowa konkurencja dla wielkich wytwórni, której jednak w raportach nikt nie ujmuje.
Ponadto należałoby zadać pytanie: "Czy cenzurowanie internetu sprawi, że internauci zaczną kupować miliony utworów muzycznych?". To raczej wątpliwe. Z pewnością jednak cenzurowanie jest łatwiejsze, niż poszukiwanie nowych modeli biznesowych, takich jak np. sprzedaż bez DRM, która ostatecznie okazała się opłacalna.