Okradali bankomaty i patrzyli sobie na ręce

Specjaliści ds. bezpieczeństwa ujawnili, w jaki sposób cyberprzestępcy okradali na początku tego roku jedną z europejskich sieci bankomatowych. Co ciekawe, złodzieje nie ufali sami sobie i stworzyli system, który chronił ich przed... kradzieżą.

W zawodzie bankomatowego złodzieja nikomu nie można ufać...
W zawodzie bankomatowego złodzieja nikomu nie można ufać...123RF/PICSEL

Cyberprzestępcy dostawali się do podzespołów bankomatu po wycięciu w urządzeniu otworu, a następnie umieszczali w nim pamięci USB, które infekowały maszyny złośliwym oprogramowaniem. Ślady po cięciu były następnie starannie maskowane, aby nikt nie zorientował się, że bankomat został uszkodzony. Dzięki temu każda maszyna mogła być okradana wielokrotnie i cały proceder trwał dłużej.  

Z pozoru urządzenie pracowało zupełnie normalnie jednak złośliwy kod dawał cyberprzestępcom właściwie nieograniczone możliwości ingerowania w oprogramowanie bankomatu. Po wprowadzeniu 12-cyfrowego hasła, na ekranie wyświetlał się specjalny interfejs, pozwalający nielegalnie wypłacać gotówkę. Złodzieje najbardziej gustowali w najwyższych nominałach, aby maksymalnie skrócić czas spędzony przy bankomacie.

Co jednak w całej sprawie najciekawsze, autorzy przestępstwa nie mieli zaufania sami do siebie i stworzyli zabawny mechanizm wzajemnej kontroli. Aby żadnemu z oszustów nie przyszło przypadkiem do głowy samodzielne grabienie bankomatów, wprowadzono konieczność uzupełnienia wspomnianego hasła o dodatkowy kod. Ten ostatni ulegał ciągłym zmianom i aby uzyskać prawidłową kombinację należało skontaktować się z innym członkiem gangu. Jeśli złodziej nie wprowadził hasła, bankomat po trzech minutach wracał do normalnego stanu.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas