Policja namierza odpowiedzialnych za ataki na strony rządu
Wygląda na to, że dzieciaki, które na fali anarchistycznego zrywu przeciwko ACTA blokowały rządowe strony atakami DDoS niedługo mogą mieć nieprzyjemności.
"Pomagam/zarządzam kilkoma sieciami, przeważnie małe i średnie i wygląda na to, że po całej tej akcji stop acta, hakowaniu stron, floodach, ddosach zrobiło się niezłe bagno. Od poniedziałku dostałem około 30 ticketów na inwestygację i zebranie logów po tym jak policja powysyłała wezwania na dostarczenia logów/informacji" - pisze informator Niebezpiecznika.
Policja będzie sprawdzać, z jakich adresów boty wywoływały rządowe strony w czasie ataków.
"Co śmieszne kilka adresów nie było za żadnym torem/proxy etc. IP należało do komercyjnego dostawcy" - pisze anonimowy informator. "Ciekawe jest to, że najdłużej 'haktywistyczny' serwer przeprowadzał ddos-a przez ok. 12 godzin jednak były również wezwania na serwery które robiły to przez 30 minut i zaznaczam że do demonów prędkości jeśli chodzi o łącze to one nie należą. [...] sporo osób które podchwyciło bakcyla na dosy i hacki będzie miała jeśli nie wyroki to sporo problemów skoro przefiltrowali dane do tego stopnia, że nawet takie pierdnięcia po 30 minut wychwycili i teraz za to ścigają" - stwierdził administrator.
Niektórych entuzjastów hakowania policja ma już na widelcu. Jakiś czas temu Dziennik Internautów pisał, że za ataki DoS może grozić kara do 8 lat więzienia. Wkrótce się przekonamy, jak srogi zechce być nasz aparat państwowy.