Rząd będzie kontrolować nasz każdy krok

Policja i prokuratura niedługo mogą wiedzieć o każdym naszym telefonie czy odwiedzonej stronie internetowej.

Polska może mieć najbardziej restrykcyjne prawo dotyczące przechowywania danych z rozmów telefonicznych (zarówno z sieci stacjonarnych, jak i komórkowych), poczty elektronicznej i SMS-ów. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości w projekcie zmiany prawa telekomunikacyjnego mówią o pięcioletniej retencji danych, czyli przechowywaniu przez pięć lat informacji o tym, co robimy korzystając z nowoczesnych technologii. W krajach europejskich okres ten wynosi od 6 do 24 miesięcy.

W założeniach projektu można przeczytać, że "(...) operator publicznej sieci telekomunikacyjnej lub dostawca publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych, przetwarzający dane transmisyjne dotyczące abonentów i użytkowników końcowych, jest obowiązany dane te przechowywać przez okres 5 lat (...)". Argumentem, który ma być powodem takiego działania jest realizacja przez policję i prokuraturę "obowiązków na rzecz obronności, bezpieczeństwa państwa oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego". Obecnie tego typu dane przechowywane są w Polsce przez okres 2 lat.

Reklama

Podczas głosowania w Komisji Infrastruktury, które odbyło się 13 marca, odrzucono projekt forsowany przez PiS. Nie oznacza to jednak, że Ministerstwo Sprawiedliwości zrezygnuje z rozwiązania, które ma - według pomysłodawców - przyczynić się do zmniejszenia przestępczości.

Czy archiwizowanie informacji rzeczywiście może zapewnić większe bezpieczeństwo? Zapewne tak, nieograniczony dostęp do wszystkich tego typu informacji będzie przydatny podczas zbierania materiałów dowodowych. Tylko jaką cenę będzie za to musiał zapłacić przeciętny obywatel.

Jak się okazuje, nie mówimy tutaj jedynie o ewentualnym naruszeniu prawa do prywatności. Za zmianę w prawie przyjdzie nam zapłacić bardziej dosłowną cenę - koszty przechowywania tak potężnej biblioteki danych będą ogromne, a operatorzy nie mogą liczyć na wsparcie finansowe ze strony rządu. Pozostanie więc jedynie podnieść ceny połączeń i comiesięczny abonament.

Nowelizację prawa telekomunikacyjnego można by jedynie uznać za egzotyczny pomysł, gdyby nie ogólnoeuropejski trend dążenia do coraz większej kontroli internetu. W zeszłym tygodniu rząd Szwecji naszkicował plan przewidujący zezwolenie agencji kontrwywiadu na kontrolowanie bez zezwolenia sądu elektronicznej korespondencji i rozmów telefonicznych w ruchu zagranicznym. Także starająca się o członkostwo w Unii Europejskiej Turcja podjęła decyzję o ograniczeniu dostępu do serwisu YouTube, po tym jak pojawiły się nim treści odebrane jako obraźliwe dla Mustafa Kemala Ataturka.

Sam projekt nowelizacji w przepisach telekomunikacyjnych nie jest pierwszą kontrowersyjną zmianą w prawie jaką rząd sugeruje rząd, próbując zdobyć większa kontrolę nad nowymi mediami i technologiami. Od zeszłego roku trwają pracę nad ustawą o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami w mediach, na bazie której można ograniczyć sprzedaż gier oraz dystrybucję niektórych filmów.

ŁK

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: policja | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy