Tryb prywatny w Google Chrome wcale nie taki prywatny? Pozew w drodze
Amerykański gigant musi się zmierzyć z pozwem na 5 mld dolarów w związku z naruszeniem prywatności milionów użytkowników przez śledzenie danych z trybu prywatnego jego przeglądarki.
Jeśli korzystacie regularnie z trybu Incognito przeglądarki Google Chrome, to z pewnością zainteresuje Was informacja, że nie jest on wcale taki prywatny, jak mogłoby się wydawać. Jak się bowiem okazuje, należąca do Alphabet Inc firma zbiera dane dotyczące naszej aktywności za pomocą Google Analytics, Google Ad Manager i innych aplikacji oraz plug-inów, w tym aplikacje smartfonowych, niezależnie od tego, czy użytkownicy klikają we wspierane przez Google reklamy. To pomaga Google poznać naszych przyjaciół, zainteresowanie, preferencje żywieniowe, nawyki zakupowe, a nawet najbardziej intymne i potencjalnie zawstydzające wyszukiwania online.
Jak więc można przeczytać w pozwie, najwyższy czas skończyć z praktyką pozwalania Google na kolekcjonowanie nieautoryzowanych danych dotyczących każdego Amerykanina z komputerem czy smartfonem. Tyle że pozywający mogą mieć tu pewien problem, gdyż jak podkreśla rzecznik Google, Jose Castaneda, firma wiele razy powtarzała, że “nawet kiedy otwieramy nową kartę incognito, strony i tak mogą być w stanie zbierać informacje na temat naszej aktywności w sieci”. I ma dużo racji, bo po otwarciu nowej karty Incognito wita nas następujące okno:
Mówiąc krótko, prywatne tryby pomagają nam ukryć nasze wyszukiwania przed innymi osobami mającymi dostęp do naszego komputera czy tej samej sieci, nie zachowując chociażby historii wyszukiwania, ale jak od dawna powtarzają specjaliści od cyberbezpieczeństwa, wcale nie jesteśmy chronieni przed dostawcami tych usług. Ci od dawna są podejrzewani o tworzenie profili użytkowników na podstawie połączonych danych z wyszukiwania zarówno klasycznego, jak i prywatnego. Składający pozew są jednak zdeterminowani, bo mówią w imieniu milionów użytkowników Google, którzy od 1 czerwca 2016 roku korzystali z trybu prywatnego. Stąd też wniosek o zadośćuczynienie w wysokości co najmniej 5000 USD za każdego użytkownika, którego prywatność naruszono. Trudno więc przewidzieć, jak zakończy się sprawa, ale będziemy się jej przyglądać z zainteresowaniem.
Źródło: GeekWeek.pl/reuters