Wraca pomysł rejestru stron zakazanych

Jak bumerang powraca pomysł blokowania stron internetowych. Tym razem pomysł dotyczy nie tylko Polski, ale całej Unii Europejskiej. Do premiera Donalda Tuska trafił już list z protestem w tej sprawie.

Unia chce cenzurować strony, których organy ścigania nie będą w stanie usunąć
Unia chce cenzurować strony, których organy ścigania nie będą w stanie usunąćAFP

Projektem dyrektywy dotyczącej blokowania stron ma się wkrótce zająć Rada Unii Europejskiej. Katarzyna Szymielewicz z fundacji Panoptykon, która walczy m.in. z inwigilacją obywateli w sieci, uważa, że mechanizm ten wprowadzi cenzurę w internecie: "Jeśli pewne treści w sieci są uznawane za nielegalne, powinny być trwale usuwane, a nie blokowane. Potwory przecież nie znikną, jeśli zamkniemy oczy" - stwierdza.

W lutym tego roku polski rząd w gorączce afery hazardowej przygotowywał czarną listę stron internetowych - tzw. Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych. Miały tam trafiać witryny, które mogły ułatwiać przestępstwa finansowe, a także serwisy pedofilskie i hazardowe. Cały ciężar kontroli spadał na dostawców internetu, którzy mieliby blokować strony pod groźbą kar finansowych. Blokować nie będą, bo projekt upadł po silnych protestach internautów. Premier mówił wtedy, że traktowanie tego pomysłu jak próby wprowadzenia cenzury to błąd: "Zakładanie, że intencją tej ustawy jest cenzura, to nadużycie. A na przestępstwa w sieci nie może być większego przyzwolenia niż w realu - mówił Donald Tusk.

W najbliższy piątek ma się odbyć posiedzenie Radu UE, na którym ministrowie sprawiedliwości krajów członkowskich będą debatować m.in. o jednym z założeń dyrektywy - blokowaniu stron z dziecięcą pornografią. Szymielewicz widzi sprawę inaczej: "My nie negujemy walki z dziecięcą pornografią. Ale nie tędy droga" - mówi.

Dyrektywa zakłada, że blokowane będą tylko te strony, których organy ścigania nie będą w stanie usunąć. Przedstawicielki fundacji to jednak nie przekonuje: "Kto będzie chciał i tak znajdzie treści pornograficzne. Blokada nic tu nie pomoże. A jeśli stworzy się infrastrukturę do blokowania, to może być ona nadużywana i stosowana także w innych celach".

Przeciw wprowadzeniu dyrektywy jest również niemiecka Minister Sprawiedliwości, Sabine Leutheusser-Schnarrenberger. Uważa ona, że wprowadzenie blokad stron doprowadzi do spadku zaufania wśród internautów. W Polsce list do premiera podpisały takie organizacje, jak fundacja Kidprotect i Związek Pracodawców Branży Internetowej.

Mariusz Kosakowski

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas