Czym szybsze tym tańsze

Naukowcy z Princeton opracowali technologię produkcji, dzięki której układy scalone będą mniejsze, szybsze i... tańsze. Zespół pod kierunkiem prof. Stephena Y. Chou udoskonalił metodę polegającą na fizycznym drukowaniu układów, a nie - jak w rozwiązaniach stosowanych obecnie - naświetlaniu ultrafioletem. Fotolitografia, stosowana dziś powszechnie przy produkcji chipów, ma pewne istotne ograniczenia - podstawowym jest długość używanej fali świetlnej, wynosząca około 193 nanometry.

Naukowcy z Princeton opracowali technologię produkcji, dzięki której układy scalone będą mniejsze, szybsze i... tańsze. 
Zespół pod kierunkiem prof. Stephena Y. Chou udoskonalił metodę polegającą na fizycznym drukowaniu układów, a nie - jak w rozwiązaniach stosowanych obecnie - naświetlaniu ultrafioletem. Fotolitografia, stosowana dziś powszechnie przy produkcji chipów, ma pewne istotne ograniczenia - podstawowym jest długość używanej fali świetlnej, wynosząca około 193 nanometry.

Użycie optycznych "sztuczek" pozwala naświetlić na krzemowej płytce układy o wielkości jednej czwartej tego wymiaru i jest to ostateczna granica, której fotolitografia nie pokona. Najmniejsze produkowane dziś układy scalone mają wymiar technologiczny 65 nanometrów, więc już teraz zbliżamy się do granic możliwości fotolitografii. W dodatku proces litograficzny jest czasochłonny i kosztowny - wyprodukowanie jednego układu składa się z 6-7 etapów, a każdy z nich pochłania kilka minut.

W wypadku nadrukowywania ścieżek - metody proponowanej przez badaczy z Princeton - sprawa jest znacznie prostsza. Układ jest gotowy w ułamku sekundy, jako wynik fizycznego odciśnięcia układu - bez udziału chemikaliów. Tym sposobem udało się uzyskać układy 10 nanometrowe, w dodatku przy koszcie produkcji dziesięciokrotnie niższym, niż w wypadku fotolitografii.

Reklama

Oczywiście, jak każda nowa technologia, także i tej nie brak wad. Podstawowym problemem, z którym zmagają się naukowcy jest precyzja nadruku - jeśli nie zostanie on wykonany dokładnie, krzemowa płytka jest zmarnowana. Trwają więc prace nad przygotowaniem metody, która pozwoliłaby wykorzystywać jedną płytkę kilkukrotnie. Zespół badawczy Chou jest jednak przekonany, że ograniczenia zostaną pokonane w najbliższej przyszłości i producenci - jeśli tylko przełamią niechęć do zmian technologicznych - odejdą od fotolitografii i wybiorą metodę opracowaną przez jego zespół.

W omówieniach nowego procesu pojawiają się porównania fotolitografii do drukarek laserowych, a metody opracowanej przez naukowców z Princeton - do maszyny do pisania. Jak widać, w pewnych zastosowaniach lepiej sprawdza się tradycyjna maszyna...

(4D)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: naukowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy