Polowanie na listę Wildsteina
Wczoraj (1 lutego) ok. godz. 16.40 na darmowym serwerze freewebpage.org pojawiła się lista, nazwana przez anonimowego autora "Listą Wildsteina". Adres ten podały niektóre media. Liście towarzyszyła adnotacja: "Jeśli szukasz nazwisk agentów, zgłoś się do IPN. Jeśli zaczniesz uważać kogoś za kapusia tylko dlatego, że jest na poniższej liście, to jesteś głupi/głupia. Są tu rozmaite nazwiska, tajnych współpracowników, zawodowych ubeków, kandydatów na współpracowników oraz osób pokrzywdzonych". Lista zawiera nazwiska w 411 plikach (uszeregowane wg dwóch pierwszych liter nazwiska) i podaje nazwisko oraz numer akt IPN. "Lista w większości składa się ze złych ludzi, ale pamiętaj - nawet najbardziej rzadkie nazwisko może nosić kilka osób" - ostrzega osoba, która umieściła ten plik w sieci.
Tym razem zapolowano na nią Myśliwi posłużyli się metoda zbliżoną do ataku DDoS. Zbyt wielka liczba "zapytań" spowodowało, że w ciągu kilkunastu minut limit transferu dla tego darmowego konta został przekroczony i operator zablokował dostęp. Dlaczego można twierdzić o "polowaniu"? Adres na Fortunecity nie mógł rozejść sie na tyle szybko, aby przekroczenie quoty spowodowali wyłącznie chętni do obejrzenia dokumentu. Lista była bowiem na tym serwerze zaledwie sześć minut. Miłośnik ujawniania list nie poddawał się. Lista pojawiła się po chwili pod adresem: a http://www.expressoffice.pl/. Jednak i tu jej żywot nie trwał więcej niż 10 minut. Z informacji jakie przewijają się na forach dyskusyjnych wynika, że "polowanie na listę" jest bezsensowne, gdyż kilkudziesięciu osobom udało się ją ściągnąć i "dokument" już krąży w sieci P2P. Pojawiła się także na kilku serwisach (ciekawe na jak długo?). Dziś zbierze się Kolegium IPN, które zajmie się sprawą wydostania się listy poza IPN.