USA: bezprawne kontrole na lotniskach?

Kto wybiera się samolotem do Stanów Zjednoczonych, musi liczyć się z tym, że podczas przekraczania granicy jego laptop, smartfon i inne urządzenia elektroniczne mogą zostać przeszukane, a nawet zarekwirowane - i nie chodzi tu jedynie o sprawdzenie zakamarków obudowy, lecz także zawartości dysków twardych i innych nośników.

article cover
AFP

Takie działanie służb granicznych USA wydaje się bezpodstawne i tego typu rewizje przeprowadzane są bez konkretnych podejrzeń i według widzimisię Amerykanów ? uważają przedstawiciele organizacji Electronic Frontier Foundation (EFF), która złożyła oficjalną skargę przeciwko stosowaniu takich praktyk. Odpowiedzialny za nie urząd, US Customs and Border Protection (CBP) uzasadnia swoje postępowanie faktem, iż urządzenia elektroniczne muszą być traktowane podobnie jak zawartość walizek, której kontrole na granicy są rzeczą naturalną.

Prawo ochrony prywatności nie ma tu zastosowania i wszystko musi być udostępnione służbom - również bez nakazu sądowego. EEF i wszyscy inni, którzy skrytykowali tego typu postępowanie twierdzą, że urządzenia elektroniczne, np. laptopy, nie powinny być w żadnej mierze porównywane z bagażem tradycyjnym; ich przeszukiwanie oznacza automatycznie naruszanie sfery prywatnej ich właścicieli.

Po dłuższym milczeniu amerykańskich polityków, kwestia ta stała się przedmiotem dyskusji w senacie. Członkowie Podkomisji ds. Konstytucji, Praw Obywatelskich i Własności wysłuchali opinii przedstawicieli organizacji praw człowieka oraz ekspertów z dziedziny prawa. Russ Feingold, senator demokratów ze stanu Wisconsin stwierdził, że większość Amerykanów rozumie, że państwo ma prawo do przeszukiwania bagaży w celu wykrycia przemytu.

Jeśli jednak postawi się pytanie, czy władze mają prawo do uruchamiania naszych laptopów, otwierania i czytania dokumentów i e-maili, a także sprawdzania, jakie strony internetowe odwiedziliśmy, to sprawa wygląda zupełnie inaczej.

- Rząd nie ma do tego żadnego prawa - uważa Feingold.

Farhana Khera, przewodnicząca muzułmańskiej organizacji praw obywatelskich Muslim Advocates, podkreśliła, że tego rodzaju praktykami dotknięci są szczególnie Amerykanie wyznający islam. Podaje ona za przykład przypadek dyrektora jednej ze spółek IT, który od początku 2007 roku co najmniej osiem razy był wzywany przez służby graniczne do udostępnienia im swojego notebooka.

Sczególnie dokładnej kontoli poddawani są muzułmanie
AFP

Susan Gurley, dyrektor stowarzyszenia podróżujących biznesmenów Association of Corporate Travel Executives, podała podobne przykłady. Podkreśliła też, że w dzisiejszych czasach laptopy są wręcz "całymi biurami". Jeśli służby graniczne rekwirują te urządzenia, oznacza to praktycznie "zamknięcie firmy". Szczególnie problematyczny w tym względzie jest fakt, że dla tego typu postępowania nie ma żadnych oficjalnych regulacji. Nikt nie może też wyjaśnić, co się dzieje z zarekwirowanymi danymi.

Nathan A. Sales, zatrudniony na wydziale prawa na Uniwersytecie Georga Masona, były pracownik amerykańskiego Departamentu Obrony Narodowej, przyznaje z kolei rację urzędnikom z CBP. Amerykańskie sądy uznały, że podczas przekraczania granicy obowiązują mniej restrykcyjne reguły dotyczące przeszukiwań i rekwirowania przedmiotów.

Jego zdaniem "ludzie żyjący w anglo-amerykańskiej kulturze prawnej mogliby cały czas zasłaniać się sferą prywatności". Dzięki stosowaniu takich środków udało się już osiągnąć sukcesy - wykryto np. przypadki pornografii dziecięcej. Zdobyte w ten sposób informacje przyczyniły się także do zapobieżenia zamachom terrorystycznym.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas