Myśleli, że to deszcz meteorów, a to... części chińskiej rakiety Długi Marsz
Mieszkańcy australijskiego miasteczka Broome na północnym wybrzeżu Australii byli przekonani, że spektakl odbywający się na niebie nad ich głowami to deszcz meteorów, tymczasem prawda była zupełnie inna.
"Deszcz meteorów", który w poniedziałkową noc rozświetlił niebo nad australijskim miastem Broom, okazał się w rzeczywistości fragmentami chińskiej rakiety spadającymi z orbity. Gromy dźwiękowe towarzyszące zjawisku obudziły dużą część mieszkańców, którzy zdołali udokumentować rozgrywające się nad ich głowami wydarzenia. Większość z nich była przekonana, że oglądają deszcz meteorów, choć nie brakowało również głosów sugerujących, że to pociski.
Jak przekonują jednak specjaliści, m.in. astrofizyk Jonathan McDowell z Uniwersytetu Harvarda, nie był to ani deszcz meteorów, ani pociski wojskowe. Jego zdaniem za spektakl na niebie odpowiadają kosmiczne śmieci, a konkretniej fragmenty chińskiej rakiety Długi Marsz 3, wysłanej w kosmos w lipcu ubiegłego roku, płonące w atmosferze. Wykorzystując powszechnie dostępne dane United States Space Command, które śledzi trasy dużych kosmicznych sieci, naukowiec był w stanie to potwierdzić.