Nawet 1000 jednostek astronomicznych w 50 lat. Koncepcja Interstellar Probe robi wrażenie...

A gdyby tak sfotografować obraz heliosfery otaczającej Układ Słoneczny od wewnątrz? To może być możliwe za sprawą międzygwiezdnej sondy. System Space Launch System od NASA zdaje się otwierać w tym temacie nowe nadzieje.

Od kilkudziesięciu lat sukcesywnie zgłębiamy tajemnice naszego najbliższego kosmicznego podwórka, jakim jest Układ Słoneczny. Wiemy, że razem ze Słońcem znajdujemy się w tak zwanej heliosferze, której granica wyznaczana jest przez przeważające ciśnienie wiatru słonecznego nad wiatrem galaktycznym. To nasza bańka ochronna, w której znajdują się wszystkie planety Układu Słonecznego.

W 2012 roku Voyager 1 przekroczył heliopauzę, a więc granicę opisywanej heliosfery. Stał się tym samym pierwszą sondą kosmiczną zbudowaną przez człowieka, która znalazła się w przestrzeni międzygwiezdnej. Od tamtego czasu minęło 10 lat, a naukowcy snują marzenia na temat kolejnej misji.

Reklama

To trwa zbyt długo

Nie chodzi o to dokąd zmierzamy. Chodzi o podróż tam. I jest to podróż już dawno spóźniona. - mówi fizyk Raplh McNutt Jr. z Johns Hopkins University Applied Phisics Laboratory w Laurel w stanie Maryland.

Międzygwiezdna misja obydwu sond Voyager to wynik przypadku. Obydwie były przygotowane do badań Układu Słonecznego. Nikt się nie spodziewał, że po 45 latach od wystrzelenia w kosmos nadal będą wysyłały cenne dane naukowe. Naukowcy potrzebują jednak czegoś, co byłoby mocniej przygotowane do międzygwiezdnej misji. Nowe nadzieje na horyzoncie rodzą się wraz z rozwijanym Space Launch System (SLS) przez NASA.

Naukowcy opracowali koncepcję sondy Interstellar Probe, której celem byłoby dotarcie do kilkuset jednostek astronomicznych od Ziemi, zapewniając nowe pomiary warunków panujących w heliosferze oraz poza nią. Byłoby to swoiste "przejęcie pałeczki" w sztafecie rozpoczętej przez sondy Voyager oraz sondę Pioneer 10.

Ludzkość dysponuje już odpowiednią technologią, aby wynosić sondy kosmiczne na bardzo dalekie odległości. Za sprawą SLS powinniśmy być w stanie wysyłać sondy z prędkością dwukrotnie przekraczającą prędkość Voyager 1 (ok. 7,2 j.a. rocznie).

Zróbmy to, zanim Voyagery zamilkną

Sondy Voyager są zasilane za sprawą radioizotopowych generatorów termoelektrycznych, zawierających około 4,5 kg plutonu 238. Pozyskują one energię do działania za sprawą rozpadu radioaktywnego plutonu. Niemniej również ten proces kiedyś ustanie. Przewidywalnie energii na działanie sond Voyager wystarczy do 2025 roku. Do tego czasu ludzkość będzie pozyskiwała dane naukowe o przestrzeni międzygwiazdowej, a co będzie później? Dalej może być Interstellar Probe, promowana przez McNutta.

Myślę, że Interstellar Probe to znakomita koncepcja. - ocenił Paul Gilster, twórca strony Centauri Dreams. To misja, która może nas zabrać do 1000 jednostek astronomicznych w ciągu 50 lat, stwarzając perspektywę do zaobserwowania heliosfery z zewnątrz. - dodał w rozmowie dla Space.com.

Wysłanie takiej sondy w kosmos w obecnych czasach przyniosłoby o wiele więcej informacji naukowych niż w przypadku sondy Voyager. Interstellar Probe zajmowałaby się zbieraniem danych naukowych przez całą swoją drogę. Dzięki niej, zdaniem Gilstera, ludzkość zyskałaby możliwość zbadania np. Obłoku Oorta z którego przylatują do nas komety, a który jest obecnie właściwie niezbadany.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy