Było dzielenie samochodu i biurka, czas na łóżko "na spółkę". Hot-bedding rośnie w siłę

Wyobrażacie sobie wynajmować łóżko do spółki z innymi osobami i korzystać z niego jedynie w określonych "umową" godzinach? Pewnie nie, ale wygląda na to, że dla coraz większej liczby osób to trudna codzienność.

Coraz więcej obcych dzieli łóżko. Jedna osoba śpi w nim za dnia, inna w nocy
Coraz więcej obcych dzieli łóżko. Jedna osoba śpi w nim za dnia, inna w nocy123RF/PICSEL

Było już dzielenie samochodu czy biurka, czyli system organizacji biura, w którym wielu pracowników korzysta z jednego stanowiska pracy w różnych godzinach, co pozwala zaoszczędzić na kosztach wynajmowania większej powierzchni, a teraz czas na łóżko. I nie, nie chodzi o dzielenie łóżka z najbliższymi, tylko zupełnie obcymi osobami i spanie w "systemie zmianowym", a wszystko przez rosnące koszty wynajmowania mieszkań. Hot-bedding, bo o nim właśnie tutaj mowa, to praktyka mająca początki gdzieś w XVI wieku.

Spanie na zmiany w jednym łóżku

A polega na przydzielaniu więcej niż jednej osoby do łóżka, stosowana wszędzie tam, gdzie trudno o wolną przestrzeń, tj. na łodziach podwodnych, w więzieniach czy jednostkach wojskowych. W zależności od systemu, dwie, a nawet trzy osoby, mogą dzielić to samo łóżko, używając go na zmianę - stąd też określenie "hot", które nawiązuje do tego, że korzysta się z pościeli jeszcze ciepłej od innej osoby. Wygląda jednak na to, że obecnie hot-bedding to również codzienność dla wielu osób, których coraz częściej nie stać na samodzielne wynajmowanie pokoju, np. studentów.

Szczególnie tych międzynarodowych w krajach, gdzie ceny wynajmu poszły mocno w górę, jak choćby Australia, gdzie w latach 2022-23 odnotowano 7,3 proc. wzrost wskaźnika kosztów utrzymania.

Jak wynikało z ankiety przeprowadzonej w tym kraju w 2021 roku, z dzielenia łóżka korzystało wtedy 3 proc. studentów zagranicznych (a 4 na 10 pytanych regularnie omija też posiłki, aby zaoszczędzić), więc śmiało można zakładać, że obecnie jest ich dużo więcej.

Śpią w łóżku na zmiany, żeby zaoszczędzić

Jedną z nich jest 19-letnia studentka z Indii, która opowiedziała o swoim hot-beddingu w rozmowie z serwisem SBS News, przyznając, że ceny na miejscu były dla niej "okropnym szokiem", bo osoba organizująca jej przyjazd "zapomniała" o nich wspomnieć. W związku z tym kobieta dzieli koszty wynajmu pokoju wynoszące ok. 550 dolarów miesięcznie z obcym mężczyzną, który jako kierowca ciężarówki pracuje na nocne zmiany - on korzysta z łóżka za dnia, a ona w nocy.

Kiedy on nie prowadzi, idę do schowka. Jest tam małe miejsce na materac i tam śpię
powiedziała SBS News.

I choć ostatnio najczęściej słyszymy o hot-beddingu w kontekście Australii, to w sieci zaczynają się pojawiać podobne ogłoszenia również z innych miejsc świata, np. Kanady, gdzie niedawno w serwisie Kijiji można było znaleźć ofertę wynajmu pokoju w tym systemie za 550 USD miesięcznie. Pokój nie jest już dostępny i nie jest jasne, czy ktoś skorzystał z tej wciąż nietypowej oferty, ale wiele wskazuje na to, że za jakiś czas zjawisko przestanie nas dziwić.

Przed wojną pracowali w IT. Teraz latają dronami nad linią frontuAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas