Co to jest dress code?
Wiedziałeś o tym, że twój wygląd świadczy nie tylko o tobie, ale także o firmie, która cię zatrudnia. Pracując dla niej reprezentujemy ją, jesteśmy jej wizytówką.
Określenie "dress code" pojawiło się w Polsce w latach 90., ale dla wielu osób nadal brzmi enigmatycznie. Co w takim razie oznaczają te dwa słowa? Czym jest dress code? W słowniku angielsko -polskim pod hasłem "dress" znajdujemy czasownik "ubierać (się)", ale także rzeczowniki "ubranie" i "strój". Słowo "code" oznacza m.in. "kodeks" lub "kod". O ubraniu, które jest kodem, pisałem we wstępie. W takim razie przyjmijmy, że dress code to kodeks ubierania.
Nasz wygląd świadczy o nas, ale także o firmie, która nas zatrudnia. Pracując dla niej reprezentujemy ją, jesteśmy jej wizytówką. W Protokole dyplomatycznym Tomasza Orłowskiego czytamy: "Wprawdzie stare przysłowie głosi, że nie strój zdobi człowieka, ale nie zawsze potwierdza się to w życiu. W świecie wielkich korporacji ukształtowanym przez amerykańskie zwyczaje można nawet napotkać przesadną opinię, że dobre ubranie stanowi 80 procent sukcesu osiąganego w prowadzonych interesach. Ubranie staje się wizytówką statusu społecznego, powagi reprezentowanej firmy i szacunku dla zawodowych partnerów."
Protokół dyplomatyczny
Dlatego coraz częściej instytucje, którym zależy na dobrym wizerunku, wymagają od swoich pracowników znajomości zasad dress code’u. Jeszcze nie tak dawno w Polsce brak zainteresowania wyglądem, pewna forma abnegacji, były uznawane za pozytywną cechę, za przykład prawdziwej męskości. O pachnących i zadbanych mówiono "zniewieścili". Lata 90. i zmiana stylu życia w Polsce były prawdziwą rewolucją estetyczną. Na pierwszy ogień poszli członkowie rządu. Dostało się im za wygniecione spodnie, za zbyt ciasne lub zbyt duże marynarki, za brudne i rozdeptane buty, za porwane sznurowadła, za koszule wychodzące ze spodni i upiorne, źle zawiązane kolorowe krawaty.
Swoboda jest w cenie
Coraz częściej mówiliśmy o tym, jak powinni wyglądać ci, którzy nas reprezentują. To wtedy właśnie pojawiło się określenie dress code, które jest zmorą dla młodych ludzi. Czują się oni zmuszeni do noszenia ubrań i kolorów, które - jak twierdzą - są nudne. Chcą więcej swobody. Nie cierpią uniformu. Często jednak zapominamy, że dbałość o wizerunek zewnętrzny jest jednym ze stopni do awansu zawodowego i społecznego. Amerykanie wymyślili tzw. luźne (wolne) piątki. Wolne od sztywnej marynarki i krawata. Amerykanie cenią sobie wygodę. To oni pierwsi, zanim stało się to powszechne, nosili sportowe trampki do garnituru, a nawet do smokingu. Ale wolny piątek to nie wyjazd na weekendową wycieczkę. Nie zapominajmy, że ciągle jesteśmy w pracy. Pomysł na modne dżinsy farbowane na brudne, kolorowa koszula wyjęta ze spodni i sandały lub klapki mogą nie podobać się tym, od których zależy ocena naszej osoby. Respektujmy kolegów.
Zadbany nie znaczy modny
Dbałość o dobry wygląd nie ma nic wspólnego z fenomenem mody. To co nam wydaje się stosowne, dla innych może być nie do zaakceptowania. Czy dress code nas ogranicza? W pewnym sensie tak, ale dobra znajomość jego reguł pozwala na swobodne poruszanie się w najtrudniejszych sytuacjach zawodowych i prywatnych. Na przykład: jak się ubrać na pierwsze spotkanie w sprawie pracy? Czy czarny garnitur jest najlepszy? A może nie? Czy koszule do biura mogą być kolorowe, czy zawsze białe? Krawaty błyszczące czy matowe? A buty powinny być na plastykowej, gumowej czy skórzanej podeszwie? Nie wszyscy pracują w kancelariach prawniczych i bankach. Macie własne firmy i to wy decydujecie o tym, jak będziecie się ubierali. Oczywiście. Ale pamiętajmy, że pewne zasady obowiązują na całym świecie i ich znajomość po prostu się przydaje. Ważna jest wiedza o tym jak się ubierać, żeby wszędzie gdzie się znajdziemy, bez względu na porę dnia i roku oceniono nas zawsze jak najlepiej.
Zaprezentowany fragment pochodzi z książki "DRESS CODE. Tajemnice męskiej elegancji", Krzysztofa Łoszewskiego.