Oczyszczacze przyczyniają się do roznoszenia wirusa? Ekspert: Na pewno nie pomagają
Zdaniem naukowców z Cypru, urządzenia przeznaczone do filtrowania szkodliwych drobinek, unoszących się w powietrzu, którym oddychamy, mogą rozdmuchiwać cząstki wirusów jak wyrzutnie. Zwiększona cyrkulacja w małych pomieszczeniach jest według nich prostą drogą do szybszego rozprzestrzeniania się drobinek. Czy to oznacza, że powinniśmy zrezygnować z tego typu urządzeń?
Dwójka badaczy z Uniwersytetu w Nikozji, stolicy Cypru, opublikowała na łamach prestiżowego "Physics of Fluids" wyniki badań, według których systemy oczyszczania powietrza w miejscach publicznych mogą przyczyniać się do dystrybucji koronawirusa i tym samym zwiększać ryzyko zachorowania na COVID-19.
Naukowcy wzięli na warsztat sposób, w jaki cząstki wirusa wędrują w małym, zamkniętych przestrzeniach, konkretnie w windach, jeśli zamontujemy w nich urządzenie do filtrowania zanieczyszczeń.
"Oczyszczasz początkowo rzeczywiście zmniejsza rozrzut cząsteczek, wprowadzonych przez kichnięcie, kaszlnięcie czy rozmowę do pomieszczenia, ale ich nie eliminuje" - piszą autorzy badań. "Po chwili obieg powietrza w urządzeniu sprawia, że drobinki trafiają z powrotem tam, skąd przybyły".- Wyniki naszej analizy odnieść można nie tylko do wind - twierdzą naukowcy. - To samo dzieje się w każdej ograniczonej przestrzeni z systemem cyrkulacji powietrza: w małych pokojach, w niewielkich biurach, sklepach, salonach czy samolotach.
Wnioski wydają się ekscytujące, ale dr Jakub Bartyzel z Akademii Górniczo-Hutniczej studzi emocje. - To jest dość wąskie case study i wyciąganie daleko idących wniosków tylko jego podstawie, że oczyszczacze mogą powodować wzrost ryzyka zakażenia, to przesada, która ociera się nawet o fake news - tłumaczy.
- Rzeczywiście, w tym konkretnym przypadku, czyli w małej windzie, w której zamontujemy takie urządzenie, cząsteczki będą poddane intensywnym ruchom - mówi. - Jednak potrzeba dokładniejszych badań, w innych warunkach, żeby móc stwierdzić, czy taki sam efekt zajdzie w przypadku nieco większych pomieszczeń.
Przyglądając się bliżej treści raportu, można zauważyć, że duet z Cypru wysnuł swoje wnioski w oparciu o tę jedną, konkretną sytuację, przeprowadzając symulację na naprawdę niewielkiej przestrzeni. Póki co nie ma więc powodów do paniki.
Jest jednak druga strona medalu. Jeśli ktoś uważa, że kupno oczyszczacza uchroni go przed zakażeniem, może mocno się zdziwić.
- Zakładam, że intencją autorów badań było odniesienie się do sugestii producentów tego typu sprzętu, jakoby mógł on zatrzymać cząsteczki koronawirusa w małych, zamkniętych przestrzeniach - kontynuuje Bartyzel. - Od takiego stwierdzenia też byłbym daleki.
- Owszem, oczyszczacze z dobrymi filtrami są w stanie zatrzymać niewielkie drobinki - wyjaśnia. - Ale jeżeli mamy w pomieszczeniu, w pokoju, w domu czy biurze, osobę zakażoną, która kichnie albo kaszlnie, to nie ma szans, aby takie urządzenie zdążyło przefiltrować całe powietrze i uchronić nas przed zetknięciem się z wirusem.
Cypryjscy badacze sugerują, że rozwiązaniem problemu może być zredukowanie w oczyszczaczach wskaźnika AVT, czyli "airborne virus transmission" (ang. transmisji wirusa drogą powietrzną) przez stosowanie jeszcze szczelniejszych filtrów i tym samym maksymalne ograniczenie rozrzutu nawet najmniejszych drobinek. Nie twierdzą wprost, że takie urządzenia nie powinny być montowane ze względu na potencjalnie silniejszą dystrybucję koronawirusa.
Z drugiej strony, nie ma się też co czarować: oczyszczasz nie zatrzyma wirusów, jeśli te znajdą się w naszym otoczeniu.
- Jak ktoś ładnie kiedyś ujął, taki sprzęt musi "dotknąć" każdej drobinki powietrza z pomieszczenia, żeby uznać ją za przefiltrowaną - podsumowuje dr Bartyzel - A na to potrzeba godzin. Nie kupowałbym więc oczyszczacza tylko i wyłącznie dla ochrony przed wirusami.