Suplement diety - zbędna trucizna?

Co czwarty Polak sięga po suplementy diety, których zażywanie - poza niektórymi wyjątkami - na ogół nie jest potrzebne dla zachowania zdrowia. "To zbędny wydatek" - przekonują specjaliści.

suplement
suplement123RF/PICSEL
Zamias brać suplementy diety wystarczy dobrze zbalansować posiłki
Zamias brać suplementy diety wystarczy dobrze zbalansować posiłki123RF/PICSEL

Eksperci alarmuję, że coraz częściej zdarzają się przypadki przedawkowania spożywanych w preparatach sztucznych witamin i minerałów.

Jacek Czarnocki z IMS Health Poland (firmy badającej rynek leków) przestawił dane, z których wynika, że w 2013 r. Polacy przeznaczyli na preparaty dostępne bez recepty 11,2 mld zł, z tego na tzw. suplementy diety - 3 mld zł. Dla porównania: wydatki na leki dostępne wyłącznie na receptę wyniosły w tym samym roku 15,2 mld zł.

- Zainteresowanie suplementami stale rośnie. Ich sprzedaż (liczona w liczbie tabletek) w 2013 r. w porównaniu do 2012 r. wzrosła o 6 proc. W Polsce dostępnych jest już 8 tys. różnego typu suplementów, spośród których najczęściej sprzedawanych jest ponad 750 preparatów. Apteki mają ograniczoną pojemność, więcej się w nich już nie pomieści - dodał Czarnocki. Bywa, że suplementy zawierają szkodliwe substancje.

Dyrektor Narodowego Instytutu Leków prof. Zbigniew E. Fijałek przyznał, że suplementy diety wyglądają jak leki - m.in. dlatego sprzedawane są w opakowaniach oraz tabletkach i kapsułkach podobnych do tych, w jakich dostępne są farmaceutyki - choć z lekami nie mają nic wspólnego. Zawierają w skoncentrowanej postaci substancje spożywcze wykazujące jedynie efekty odżywcze.

Takie preparaty mogą być produkowane wszędzie, zarówno przez renomowane firmy, jak i w garażu, a nawet w piwnicy - podkreślił prof. Fijałek. Jak dodał, bywa, że są fałszowane, zanieczyszczone metalami ciężkimi i zawierają szkodliwe substancje, np. wycofane z użycia farmaceutyki, które były dostępne jedynie na receptę.

Tak jest często w przypadku preparatów odchudzających, w których może się znajdować sybutramina, pochodna amfetaminy, która jeszcze kilka lat temu była dostępna w aptekach. Wycofano ją z lecznictwa z powodu niekorzystnych działań ubocznych. Prof. Fijałek dodał, że nawet znakomicie wyposażone laboratoria mają ogromne trudności z potwierdzeniem autentyczności suplementów diety.

W 2009 r. Narodowy Instytutu Leków wprowadził umieszczany na opakowaniach środków certyfikat po nazwą "Klaster Roślinnych Produktów Leczniczych i Suplementów Diety", by uregulować rynek preparatów nie będących lekami, ale często udających leki. Produkt z takim logo ma gwarantować, że spełnia on restrykcyjne wymagania jakościowe.

Efekt odwrotny od zamierzonego

- Zwykle jednak nawet nie wiemy, czego brakuje w naszym organizmie. Aby to wykazać, trzeba przeprowadzić badania laboratoryjne, nikt jednak tego nie robi, zażywamy suplementy w ciemno, jedynie na wszelki wypadek - podkreśliła.

Specjalistka przedstawiła dane, z których wynika, że suplementy diety zażywa w naszym kraju już 35,4 proc. kobiet oraz 28,8 proc. mężczyzn. Najczęściej sięgamy po preparaty zawierające witaminy i minerały. Zażywamy je na stres, wzmocnienie organizmu i odporności. Tymczasem możemy uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego.

Osłabiają naturalną odporność organizmu!

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas