Test Faceta: Hyundai i30

Z samochodami klasy kompakt jest trochę jak z piątkowym strojem do biura. W dobrym tonie jest pomieszanie elegancji ze sportowym stylem. Samochodowy styl "casual" godnie reprezentuje nowy Hyundai i30, w którym te dwa światy płynnie się przenikają.

Z samochodami klasy kompakt jest trochę jak z piątkowym strojem do biura. W dobrym tonie jest pomieszanie elegancji ze sportowym stylem. Samochodowy styl "casual" godnie reprezentuje nowy Hyundai i30, w którym te dwa światy płynnie się przenikają.
/materiały promocyjne

Pamiętacie dawne kompakty Hyundaia sprzed dekady, czy dwóch? Były poprawne, praktyczne i dość trwałe, lecz brakowało im tego błysku, zacięcia. I mimo, że hasłem reklamowym marki było świetne "Prepare to want one", jakoś żaden z modeli nie wzbudzał natychmiastowego pożądania u mnie, ani u moich znajomych. Woleliśmy wzdychać w innych kierunkach.

Rok 2017. Pod moją redakcją parkuje pachnący nowością samochód, o futurystycznej, nieco kanciastej bryle. Duży kaskadowy grill, skośne "oczy", dyskretnie ukryte halogeny w zderzaku zintegrowane z wlotami powietrza to pierwsze, co zauważam. Sylwetka jest zgrabna i zwarta. Podobać się mogą proporcje i ciekawe przetłoczenia, które nadają miedziano-metalicznej  maszynie dynamiki (kolor pojazdu to Intense Copper).

Reklama

Od pierwszego wejrzenia

Otwieram drzwi i wsiadam do środka. Ruszyć w trasę testową będę mógł dopiero za kilka godzin, ale w końcu pierwsze wrażenie robi się tylko raz, więc napawam się zapachem nowości i rozpoczynam obchód po wnętrzu i30. Pierwsze organoleptyczne testy to oczywiście usadowienie się w fotelu i wyczucie kierownicy i lewarka zmiany biegów. "Wolant" jest gruby i dobrze leży w dłoniach, a manetka skrzyni biegów przyjemna w dotyku i już na parkingu ujawnia precyzję działania. Czuję, że będzie dobrze.

Fajrant. Czas rozpocząć przygodę z najmłodszym dzieckiem Hyundaia. Wracam na parking i zasiadam za kierownicą. Naciśnięcie przycisku uruchamia silnik. 136-konna jednostka diesla rozpoczyna swoją miarową pracę. Sprawdzam wszystkie kontrolki. Ustawiam fotel, szukam gniazdka USB, żeby podpiąć pendrive z ulubioną muzyką i ruszam.

Wsiadasz i jedziesz

Drugie wrażenie (bo pierwsze już przecież było) podpowiada mi, że i30 to bardzo przyjazny wóz. Działa dokładnie tak jak pendrive, którego umieściłem w odpowiednim gniazdku - plug&play. Nie potrzebujesz instrukcji, żeby czuć się tu dobrze. Po prostu wsiadasz i jedziesz, a maszyna stara się, zamiast komplikować, wszystko ułatwić.

Przez czas trwania wspólnej przygody przejeżdżam miedzianym kompaktem łącznie kilkaset kilometrów. Czy to zatłoczone ulice miasta, autostrada, czy też górska kręta ścieżka - towarzyszą mi te same wrażenia. Jazda jest stabilna, przyjemna i komfortowa.

Komfort objawia się tutaj na kilku płaszczyznach. Jest coś dla ciała - czyli strefowa klimatyzacja, wentylowane i podgrzewane fotele oraz podgrzewana kierownica. A także dla duszy: precyzyjna nawigacja, system utrzymywania pasa ruchu. No i na końcu - spalanie. Bo co koi lepiej umysł kierowcy, niż poczucie, że nowy samochód potrafi skonsumować w trasie 4,8 litra oleju napędowego na sto kilometrów?

Czołówka kompaktów

Wspólna praca niemieckich inżynierów i projektantów pod kierownictwem Petera Schreyera przyniosła dobry efekt. Sam złapałem się na tym, że szukając istotnych wad, minusów, czy po prostu rzeczy, które nie do końca mi się podobały nie byłem w stanie wymienić ich nawet na siłę. No, gdyby się uprzeć - można narzekać na łatwo brudzące się czarne wnętrze, czy masywny próg, o który zahaczam nogawką przy wsiadaniu. Ale te "bonusy" dostaniemy także u konkurencji, więc absolutnie nie rozpatruję ich w kategoriach pejoratywnych.

Wstrzelić się do czołówki klasy kompaktów nie jest łatwo. Tam karty od lat rozdają gracze o uznanej renomie. Lecz i30 bez kompleksów może przystąpić do walki z nimi, bo naprawdę niczego nie musi się wstydzić. Jest samochodem skrojonym na miarę uniwersalnych potrzeb i spełniającym wiele wymagań.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy