Wakeboarding - szaleństwo, które wciąga
Od kilku lat w całej Polsce przybywa specjalnych wyciągów, dzięki którym można popływać na desce wakeboardowej. Chętnych do zabawy nie brakuje, miejsca w weekendy warto rezerwować z wyprzedzeniem. Skąd tak duża popularność nowego sportu?
"Myślę, że przede wszystkim chodzi o możliwość codziennego pływania. Wakeparki powstają na niewielkich zbiornikach wodnych w pobliżu, lub w samych miastach. Nie ma więc problemu, by po pracy wyskoczyć na godzinę i zmęczyć się bardziej niż w siłowni" - tłumaczy popularność nowego sportu Janek Korycki, zawodnik teamu burn, kilkukrotny mistrz Polski w wakeboardingu, który zajmuje się także budową specjalnych wyciągów.
Firma Primus, z którą współpracuje, oddała ostatnio do użytku 15 tego typu obiekt w Polsce! Od Pobiedzisk pod Poznaniem przez Giżycko, aż po Solinę, wszędzie pojawiły się charakterystyczne konstrukcje - dwa słupy z rozciągniętą pomiędzy nimi liną.
"Budowa trwa od 3 do 5 dni, najlepsze są małe zbiorniki wodne, nawet dawne stawy hodowlane o długości ok. 200 metrów. Konstrukcja, wraz z montażem to koszt rzędu 69 tys. złotych. Stosunkowo niedużo, więc chętnie inwestują związki motorowodne, firmy, a nawet osoby prywatne" - mówi Korycki.
Faktycznie, co bardzo charakterystyczne dla wakeboardingu, pojawienie się w krótkim czasie dużej liczby miejsc, w których można pływać, miało decydujący wpływ na szybki wzrost popularności nowej zabawy. Dzięki temu, że właściciele wyciągów starają się zadbać o to, by odwiedzający mieli co robić także po wyjściu z wody, dla wielu osób odwiedziny w wakeparku stały się najlepszym sposobem na spędzenie aktywnego weekendu nad wodą.
"Spróbowałam, bo coraz więcej moich znajomych zaczynało pływać, zabawa wyglądała ciekawie i nie wydawało się żeby było to zbyt trudne. Przy pierwszym razie zostałam przeciągnięta po wodzie. Kolejne próby były już lepsze, a dzięki temu, że samo pływanie jest już proste, chce się ciągle próbować czegoś nowego. W tym sezonie pływam już co weekend, jeżeli tylko jest ładna pogoda. Mieszkam w Warszawie, która dzięki wakeparkom wreszcie zyskała kilka miejsc, w których można aktywnie spędzić czas nad wodą, poopalać się na leżaczkach, zjeść coś i po prostu fajnie spędzić gorące letnie dni" - potwierdza Katarzyna z Warszawy, która na wake’u pływa drugi sezon.
Popularność wakeboardingu w Polsce zbiegła się w czasie z ewolucją tego sportu, który w swojej pierwotnej formie polegał na ślizganiu się za motorówką. Dzięki wyciągom koszty związane z jego uprawianiem znacznie zmalały, nie trzeba już wypożyczać łodzi i płacić za drogie paliwo. Co jednak najważniejsze, wakeboarding stał się jedynym z niewielu sportów wodnych, które uprawia się w tak dużej liczbie miejsc w całym kraju.
Pięć pytań, które zadaje sobie każdy zanim spróbuje.
Czy to sport dla każdego?
Janek Korycki: Wake jest dla każdego. Widziałem już wiele sytuacji, w których ktoś zdecydował się spróbować, bo akurat przechodził obok i od razu udało się mu lub jej popłynąć w obie strony. Jeżeli chodzi o wiek - w Koszalinie samodzielnie zasuwa 5 - letnia dziewczynka.
Czy trzeba kupować specjalny sprzęt?
JK: Nie! Nie dość, że wyciągi są już praktycznie wszędzie, to jeszcze przy większości z nich można po prostu skorzystać ze sprzętu dostępnego na miejscu. Wystarczą boardshorty lub kostium i można pływać.
Czy przy nauce jest dużo upadków i czy są bolesne?
JK: Na samym początku jest trochę upadków. Bolesne może być zaliczenie tzw. skorpiona po zacięciu przednią krawędzią. Wszystko kończy się jednak raczej szczęśliwie, w końcu woda to tylko woda.
Czy to droga zabawa?
JK: Zależy od miejsca, ale godzinna sesja na wyciągu kosztuje zazwyczaj ok. 40 pln. Taka godzina to naprawdę wystarczająco dużo czasu, by się porządnie zmęczyć.
Dlaczego warto spróbować?
Janek Korycki: Bo sport to zdrowie, bo to najlepszy sposób na aktywny wypoczynek w lecie, bo to świetna zabawa dla całej rodziny. No i dlatego, że nie trzeba stać w korku na Hel i czekać na wiatr!