Oto wieści, o które nikt nie prosił, ale których każdy potrzebował. Picie piwa w niewielkich ilościach, za to z pewną regularnością, może zmniejszyć ryzyko udaru i chorób serca. Kluczem jest oczywiście odpowiednie dawkowanie. Brzmi aż za dobrze? Nie do końca...
Opublikowane przez American Heart Association wyniki badań, przeprowadzanych na 80 tys. dorosłych osób, wskazały na opóźnienie naturalnego spadku lipoprotein wysokiej gęstości, zwanych “dobrym" cholesterolem, u tych, którzy spożywają co jakiś czas niewielkie ilości słabego alkoholu. Mówiąc prościej: u badanych pijących jedno, dwa piwka co parę dni, naturalny spadek "dobrego" cholesterolu był mniejszy niż u innych - pijących dużo lub niepijących w ogóle.
Lipoproteina wysokiej gęstości (w skrócie HDL od angielskiej nazwy high-density lipoprotein) zdaniem badaczy ma dobroczynny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Im więcej mamy jej we krwi (do pewnego poziomu oczywiście), tym mniejsza szansa wystąpienia chorób układu krążenia. Jej niskie stężenie prowadzi za to do problemów z pamięcią w wieku podeszłym.
Gorsze wiadomości badacze mają dla tych, którzy w ogóle nie nie piją alkoholu, albo, co gorsza, nadużywają go. W obu tych grupach spadek HDL był o wiele wyraźniejszy. To samo dotyczyło koneserów mocnych alkoholi, z wyjątkiem osób, które pozwalały sobie na maksimum jedną "porcję" (nie wyjaśniono dokładnie, jaką ilość brano tutaj pod uwagę) raz na jakiś czas. Nie ma też żadnych danych dotyczących spożycia wina.
Inna sprawa, o której należy wspomnieć to to, że analizy co prawda dokonano w Stanach Zjednoczonych, ale badania przeprowadzono w... Chinach. Pomijając fakt, że organizmy mieszkańców Państwa Środka mogą inaczej reagować na alkohol niż ciała Europejczyków, jakiekolwiek doniesienia naukowe z Chin trzeba traktować z dużą dozą ostrożności.