Latający samochód Samson Switchblade w końcu... będzie latać
Projekt rozwijany mniej więcej od czasów pierwszego iPhone’a w końcu doczekał się wszystkich stosownych pozwoleń, więc może nie tylko wyjechać na drogę, ale i wzbić się w przestworza. Czy to przyszłość naszej komunikacji?
Po 14 latach prac Samson Sky w końcu może odtrąbić sukces, a przynajmniej "urzędowy", bo o komercyjnym zdecydują klienci - firma w końcu doczekała się kompletu pozwoleń od urzędów regulacyjnych, więc jej model Switchblade może nie tylko legalnie jeździć po drogach, ale i latać. Bo jak sugeruje jego nazwa, nawiązująca do noża sprężynowego, rozkładającego się po naciśnięciu przycisku, może on w kilka chwil zmienić się z samochodu w samolot, rozkładając swoje skrzydła i ogon.
Latający samochód. Przyszłość komunikacji?
I chociaż proces "transformacji" trwa jednak dłużej niż zapowiadane pierwotnie 45 sekund, bo potrzeba na to ok. 3 minut, to zapowiada się spektakularnie - firma obiecuje, że już niebawem zobaczymy to na fizycznym prototypie. Jeśli zaś chodzi o wymiary, to po złożeniu skrzydeł Switchblade bez większych problemów zmieści się w garażu, bo ma wysokość zaledwie 1,5 m i zajmuje powierzchnię 5,1 x 1,8 m, czyli coś jak rodzinny sedan.
Samson Switchblade działa na 3-cylindrowym 1,6-litrowym silniku chłodzonym cieczą, zasilanym 91-oktanową benzyną, o mocy 190 koni mechanicznych. Na drodze samochód (a mówiąc precyzyjniej pojazd trójkołowy, który w niektórych obszarach będzie można zarejestrować jako motocykl!) rozwija maksymalną prędkość 201 km/h.
Jego standardowa prędkość przelotowa to zaś 257 km/h, przy której jest w stanie pokonać 724 km na jednym zbiorniku paliwa o pojemności 125 litrów. Do startu potrzebny będzie pas startowy o długości ok. 335 m, a do lądowania krótszy 213-metrowy.
Pytanie tylko, czy to wystarczy, by znaleźć dla siebie miejsce w świecie współcześnie rozwijanych elektrycznych taksówek typu eVTOL, które nie wymagają pasa startowego przy domu... 14 lat temu projekt był z pewnością imponujący i roztaczał niesamowitą wizję transportu przyszłości, ale obecnie jego szanse na komercyjny sukces są raczej nikłe. Szczególnie przy cenie 150 tys. dolarów za egzemplarz, chociaż Samson Sky przekonuje, że klienci zarezerwowali już 1670 sztuk i zainteresowanie ciągle rośnie.
Niemniej firma nie kryje ekscytacji pozwoleniem FAA na rejestrację jako eksperymentalny statek powietrzny, co pozwala pełną parą ruszyć z testami w powietrzu - latające Switchblade’y (taką samą nazwę noszą amerykańskie drony bojowe, co może być mylące) możemy zobaczyć nad głowami już w nadchodzących tygodniach.