Ataki hakerskie na szpitale zwiększają ilość śmiertelnych zawałów serca

Jak bardzo ataki hakerskie albo wycieki danych wpływają na jakość usług świadczonych w szpitalach? Okazuje się, że bardzo, i to w negatywny sposób. Cyberprzestępcy odbierają więc swoim ofiarom nie tylko pieniądze.

Z ostatnich badań dowiadujemy się bowiem, że szpitale, które padły ofiarą ataku hakerskiego, notują zwiększoną śmiertelność wśród pacjentów z chorobami serca. Ataki oraz następujące po nich działania zmierzające do usunięcia lub zmniejszenia ich skutków sprawiają bowiem, że znacznie wydłuża się czas, jaki pacjenci muszą czekać, zanim otrzymają pomoc czy wyniki badań. Naukowcy z Owen Graduate School of Management Uniwersytetu Vanderbilt zbadali pod tym kątem ponad 3000 szpitali w Stanach Zjednoczonych i jak się okazało ok. 300 z nich między 2012 a 2016 rokiem padło ofiarą podobnego ataku. 

Reklama

Badacze sprawdzili nie tylko, co działo się z pacjentami w czasie ataku, ale i w jaki sposób wpływają na pacjentów zastosowane przez szpital działania, mające na celu unikanie podobnych zdarzeń w przyszłości. Najczęściej szpitale decydują się na zwiększenie środków bezpieczeństwa, jak wieloetapowe autoryzacje czy wymaganie silniejszych haseł - na co dzień nie mają one wpływu na większość z nas, ale w szpitalach potrafią być kwestią życia bądź śmierci. 

- Środki zapobiegawcze mają związek z pogorszeniem czasu przyjęć pacjentów - twierdzą badacze. Pacjenci z podejrzeniem ataku serca musieli czekać dodatkowe 2,7 minuty na elektrokardiografię w szpitalach, które zastosowały silniejsze środki cyberbezpieczeństwa po ataku hakerskim czy innym podobnym wydarzeniu. Opóźnienie wciąż wynosi ok. 2 minut, nawet teraz, wiele lat po ataku - naukowcy dopatrzyli się również dodatkowych 36 śmierci na 10 000 ataków serca w tych samych szpitalach.

Oczywiście badanie miało swoje ograniczenia, bo naukowcy nie mogli dobrze prześledzić, jakie konkretnie środki ochronne zostały wprowadzone po atakach. Głównie dlatego, że szpitale nie chciały dzielić się tą wiedzą publicznie, żeby nie dostarczać hakerom gotowych rozwiązań czy pozwolić konkurencji na podbieranie sobie pacjentów. Na szczęście jest szansa, że sprawą po badaniach zainteresuje się Ministerstwo Zdrowia i Pomocy Humanitarnej Stanów Zjednoczonych, bo jak twierdzi  Leo Scanlon, jego były Chief Information Security Officer (CISO): - Wierzę, że sprawa stanie się przedmiotem śledztwa i uwagi, na jakie zasługuje. 

Źródło: GeekWeek.pl/hothardware

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy